Dlaczego podróżujemy? Dla emocji, doświadczeń, resetu? A może z bardziej prozaicznych powodów, jak ucieczka przed życiem, rodziną, pracą i tym, co tu i teraz? W niezwykłej rozmowie z redaktorem radiowym Włodkiem Raszkiewiczem bierzemy pod lupę, a nawet pod mikroskop, różne sposoby na podróżowanie. Zastanawiamy się, dokąd jadą turyści i dlaczego, jaki jest cel ich wycieczek i czego szukają w Sopocie, we Władysławowie i na Krupówkach. Wśród żartów i zwariowanych pomysłów, nie uciekamy od poważnych tematów - obsesji kontroli w podróży, prawdziwej miłości i tego, czego będziemy żałować na łożu śmierci. Czy będą to na przykład zbyt rzadkie wycieczki do muzeum?
Nasza rozmowa wije się niczym San u podnóży Otrytu w Bieszczadach. Zastanawiamy się, co jest najważniejszego w podróży i jaka jest przewaga zwiedzania z przewodnikiem-człowiekiem? Jaką przyszłość mają audioprzewodniki i czy rzeczywistość rozszerzona to stały trend czy tylko chwilowa moda? Czy turystyka seksualna to wciąż turystyka doświadczeń i czy produkcja majeranku może być ważniejsza niż podróżowanie? Zdradzamy też, co robi kobieta ekskluzywna pod namiotem i jak zasmakować wolności w kamperze. Podróżowanie, to kolekcjonowanie historii - posłuchaj, jakimi podzielił się z nami Włodek Raszkiewicz - człowiek, który w swoim życiu nagrał już setki turystycznych audycji.
Posłuchaj lub przeczytaj rozmowę o turystyce z redaktorem podróżniczych audycji
Włodek Raszkiewicz nie pamięta już nawet, kiedy zaczął pracować dla Radia Gdańsk. W swojej karierze radiowca wysłuchał setek podróżniczych i turystycznych historii, montując je następnie w takie audycje jak m.in. "Kawałek Świata i Herbata". Słuchaliśmy ich namiętnie i marzyliśmy o tym, że sami weźmiemy udział w takiej rozmowie. Do głowy nam jednak nie przyszło, że to Włodek będzie naszym gościem.
Korzystając z okazji, że przyjechał do nas na Zielone Wzgórze, żeby nagrać felieton do swojego programu "16 kilometrów na godzinę", postanowiliśmy zapytać dziennikarza o jego doświadczenia z podróżowaniem. Nawet nie przypuszczaliśmy, że nasza rozmowa poprowadzi nas krętymi drogami do rozważań o życiu, miłości, śmierci i przyszłości turystyki - nie tylko w Polsce.
Koniecznie posłuchaj do końca tej ekskluzywnej rozmowy! Dla osób, które lubią czytać, przygotowaliśmy transkrypcję tego wywiadu. Zrób sobie słodką czekoladę lub gorzką kawę i zasiądź do lektury, która Cię zainspiruje, rozbawi i poruszy.
Włodek Raszkiewicz gościem naszej turystycznej audycji, czyli chichot losu.
Maciej: A dzień dobry!
Kasia: Cześć jestem Kasia Marczewska.
Maciej: A ja Maciej Marczewski.
Kasia: Jesteśmy małżeństwem pozytywnie zakręconym na punkcie zwiedzania i odkrywania Polski.
Maciej: A to jest 21. odcinek Podcastu Ruszaj w drogę. Ten, w którym zapytamy dziennikarza Włodka Raszkiewicza, który przeprowadził już dziesiątki wywiadów z pasjonatami turystyki, jak on sam podróżuje, co myśli o przewodnikach audio, przewodnikach, zwiedzaniu zabytków i o przyszłości turystyki w Polsce?
Maciej: Jeśli szukasz sprawdzonych pomysłów na wycieczki po Polsce...
Kasia: Jeśli chcesz posłuchać o ciekawych pomysłach na życie i poznać ludzi z pasją.
Maciej: Jeśli chcesz dowiedzieć się, jak podróżować we dwójkę i wciąż tworzyć szczęśliwy związek, to ten podcast jest dla Ciebie.
Maciej: Dwudziesty pierwszy odcinek Podcastu Ruszaj w Drogę, będzie dla nas taką zamianą ról i taką troszeczkę walką z naszymi marzeniami.
Kasia: Czyli jednocześnie będzie podróżą w czasie, z tego co się domyślam...
Maciej: Tak! Wiesz jak sobie przypominam 10 lat temu, czy nawet 12, nie, 10 lat temu nas, jak już cztery lata jeździliśmy po Polsce, zwiedzaliśmy, odkrywaliśmy... Byliśmy tacy wtedy mocno zakręceni na punkcie tego, co widzieliśmy. I chcieliśmy wszystko wszystkim opowiadać. Chcieliśmy się dzielić tym, co widzieliśmy. No i był taki okres, że mieliśmy takie wielkie marzenie, żeby pojawić się poza naszym blogiem w radio.
Kasia: Ale w ogóle teraz, jak o tym mówimy, i biorąc pod uwagę to, co się wydarzyło przez ostatnie 8 lat... Jakie my wtedy mieliśmy marzenia!
Maciej: Taak! A teraz, teraz my mamy własne radio, Radio Podcast Ruszaj w Drogę, a wtedy nie było jeszcze takich możliwości
Kasia: Się pozmieniało!
Maciej: I właśnie te dziesięć lat temu obserwowaliśmy na naszym rynku trójmiejskim prężnie działające Radio Gdańsk. Radio Gdańsk, które miało wtedy, nadal zresztą ma, bo te audycje są nadal kontynuowane - audycje podróżnicze, turystyczne. I była tam taka jedna audycja - audycja "Nie śpij zwiedzaj z Radiem Gdańsk", którą prowadziła Beata Szewczyk. I my ją zawsze w sobotę przed południem słuchaliśmy. To była audycja przede wszystkim o zagranicznych podróżach. I wtedy, gdy jej słuchaliśmy. takim naszym marzeniem było: "Kurczę, ale byłoby super, jakbyśmy my się tam kiedyś pojawili i opowiedzieli o tym, co my widzimy. Co my widzimy w Polsce".
Kasia: I kto by pomyślał, że po pięciu latach, pięć lat później, występowaliśmy w tej audycji praktycznie chyba raz w miesiącu. Bardzo często.
Maciej: Regularnie pojawiliśmy się. Kilkanaście audycji, takich na żywo, dwugodzinnych. Zaprzyjaźniliśmy się z radiem i z redaktorami niesamowicie.
Kasia: I tam wtedy nabieraliśmy pierwszych szlifów w mówieniu do mikrofonu. Ale to nie była wtedy jedyna audycja. Bo to były takie czasy, kiedy jeszcze wtedy Radio Gdańsk było, i mówiło się, że było takim najbardziej opiniotwórczym radiem na Pomorzu. Szkoda, że już tak nie jest. Dla nas to było wtedy ważne doświadczenie. Ale jeszcze były inne audycje.
Kasia: Pamiętam, że słuchaliśmy audycji jak jeździliśmy w podróży. Była taka audycja "Kawałek świata i herbata". I tę audycję prowadził Włodek Raszkiewicz. Myśmy Włodka Raszkiewicza kojarzyli właśnie z tamtych felietonów.
Maciej: To jest człowiek, który cały czas prowadzi tę audycję i do audycji zaprasza pasjonatów, pasjonatów podróży, którzy opowiadają o swoich wycieczkach. I zazwyczaj to były wycieczki jakieś wyczynowe, dalekie podróże, podróże z przesłaniem. Coś takiego wielkiego, co nadawało się na taką audycję prowadzoną w bardzo luźnej atmosferze, przez co faktycznie ją się świetnie słucha - i słuchało wtedy - do herbaty.
Kasia: Faktycznie, jak wtedy słuchaliśmy tych audycji, to pojawiło się takie marzenie, że fajnie byłoby kiedyś wystąpić w takiej audycji "Kawałek świata i herbata". No ale niestety my nigdy nie zrobiliśmy nic takiego szalonego, nadzwyczajnego, spektakularnego, w związku z czym Włodek nas nigdy nie zaprosił. I tak, jesteśmy dziesięć lat później. I co? I to my, Włodka zapraszamy do naszego podcastu.
Maciej: Zaprosiliśmy go do podcastu. Prawda też jest taka, że w międzyczasie, też z Włodkiem spotykaliśmy się w radio, jak przyjeżdżaliśmy do Beaty Szewczyk.
Kasia: Wystąpiliśmy zresztą u Włodka w audycji "Te Internety", gdzie wieczorem opowiadaliśmy o naszej działalności i Fundacji Ruszaj w Drogę.
Maciej: No i Włodek też poprowadził kilka audycji w zastępstwie Beaty, gdzie też jeszcze nas przepytywał. I pamiętam też taką odjechaną audycje wyjazdową, którą zrobiliśmy, w której właśnie z Włodkiem się poznaliśmy. To była audycja prowadzona z leśnego festynu w Sopocie, gdzie chodziliśmy między stoiskami, rozmawialiśmy o zwierzakach.
Kasia: O sokolnictwie rozmawialiśmy. Ja chyba nawet z tego festynu mam takie zdjęcie, jak trzymam... To był chyba sokół? Pewności nie mam, ale właśnie. Ale tak, tak. Wtedy wyszliśmy ze studia i wtedy nagraliśmy taką audycję z Sopotu.
Maciej: Taką totalnie, totalnie odjechaną, po prostu mało turystyczną. Ale też pojawiły się tam fajne pomysły na zwiedzanie Polski w trakcie audycji. I Włodek, zawsze mi się, właśnie on mi się kojarzy z takimi odjechanymi tematami. Dlatego czasem się śmieję, że jeżeli radio potrzebuje audycji kosmicznej, takiej, w której jest pasjonat, który ma inny sposób na życie, inne spojrzenie, takie totalnie po prostu odjechane, albo po prostu robi coś niesamowitego... no to wtedy człowiekiem od zadań specjalnych, czyli od przepytywania tej osoby, i od wyciągnięcia właśnie z niej tej pasji jest Włodek Raszkiewicz.
Kasia: A kiedy przychodzi lato, Włodek Raszkiewicz siada na rower i popyla przez Kaszuby, przez Żuławy i generalnie tutaj przez nasze regiony. I w tym roku również przyjechał do nas na Zielone Wzgórze, przy okazji kręcenia swoich felietonów "16 kilometrów na godzinę. Radiowa podróż na rowerze". My oczywiście wykorzystaliśmy tę okazję. Skoro Włodek przyjechał, to postanowiliśmy tym razem my, przepytać jego o turystykę. O tych rozmowach, które on przeprowadzał przez wiele lat, z dziesiątkami osób. Ale chcieliśmy się też dowiedzieć, co on, jako Włodek Raszkiewicz, jako dziennikarz, jako felietonista, myśli o podróżowaniu. W jaki sposób podróżuje i jak według niego będzie wyglądała przyszłość turystyki w Polsce?
(Rozmowę z Włodkiem przeczytasz poniżej)
Spis treści
Jak i dlaczego podróżujemy? Czym jest turystyka doświadczeń? Kliknij i poznaj odpowiedzi na turystyczne pytania.
- Włodek Raszkiewicz gościem naszej turystycznej audycji, czyli chichot losu
- Podróżowanie dla resetu. Tak podróżuje Włodek Raszkiewicz
- Dlaczego podróżuję? Podróżuję, bo po prostu to lubię
- Każdy z nas podróżuje z innego powodu. A jaki jest Twój?
- W podróży najważniejsza jest opowieść
- Wybieram przewodnika - człowieka
- Audioprzewodniki czytane smutnym głosem lektora
- Czy forma ma znaczenie? Audioguide'y, aplikacje i rzeczywistość wirtualna
- Podróżowanie w wirtualnej rzeczywistości. Technologia bez dobrych treści nie ma sensu
- Wirtualna rzeczywistość tylko na chwilę?
- Podróżowanie dla doświadczeń i turystyka seksualna
- Podróżowanie to kolekcjonowanie historii
- Zawodowcy od turystyki
- Co kręci turystów w Sopocie, Władysławowie i na Krupówkach?
- Podróżuję, bo inni robią tak samo
- Kobieta ekskluzywna pod namiotem i wolność w kamperze
- Obsesja kontroli. Czy to jeszcze audycja turystyczna?
- Podróżowanie to spełnianie marzeń. Czego będziesz żałować na łożu śmierci?
- Gdy produkcja majeranku jest ciekawsza niż turystyka
- Nigdy nie wiemy, co napiszemy w naszym przewodniku
- Podróż może być ucieczką. Gdy spotkasz prawdziwą miłość - idziesz za nią
- Tylu, ilu nas jest, tyle sposobów podróżowania
- Podróżowanie dla towarzystwa
- Włodek jedzie 16 kilometrów na godzinę
- Podróżujmy tak, jak nam pasuje. Jak nam w duszy gra
- Podróżuj z przewodnikami turystycznymi od Ruszaj w Drogę!
Podróżowanie dla resetu. Tak podróżuje Włodek Raszkiewicz
Włodek: Kasia mówi: jedziemy z rozmową. No to jedziemy, proszę bardzo.
Kasia: Jedziemy. I teraz ja muszę mocno się skupić i zastanowić się, jakie pierwsze takie otwierające pytanie zadać Włodkowi Raszkiewiczowi.
Włodek: To jest rozmowa 16 kilometrów na godzinę, zagadałem się, przepraszam, już nie będę.
Kasia: Uważaj, bo ja też dużo mówię. Ale jest taka jedna rzecz, która mnie bardzo nurtuje, interesuje. Włodku, bo ty jeździsz po Kaszubach, po Pomorzu całym, rozmawiasz z ludźmi, masz za sobą setki, jeśli nie tysiące rozmów. Teraz chcę wyciągnąć z ciebie pewną tajemnicę, kilka tajemnic. Powiedz mi, co twoi rozmówcy, co ludzie mówią o turystyce, co mówią o podróżowaniu? Co mówią o podróżowaniu po Polsce? Co mówią o ciekawych miejscach? Sami tutaj będąc, mieszkając na Pomorzu? To co ci opowiadają. Oczywiście w zakresie, w jakim możesz się podzielić.
Włodek: W większości wśród moich znajomych, przyjaciół, to są tacy turyści, którzy lubią pojechać do dobrego hotelu. To po pierwsze. Żeby było wygodnie, żeby było prestiżowo, żeby było przyjemnie. Jeżeli gdzieś tam pojawią się jakieś atrakcje po drodze, to proszę bardzo. Czemu nie. Ale ten prestiż chyba jest najważniejszy i myślę sobie, że na tym generalnie zależy Polakom. Taki rodzaj turystyki czy weekendowego jakiegoś takiego, weekendowej rekreacji, to już tu jest trochę taka zamierzchła przeszłość.
Włodek: Starym dziadem, tak się czuję czasami.
Kasia: Ale no wiesz, nie jesteś jeszcze takim starym dziadem. Poza tym rozmawialiśmy przed audycją i mówiłeś, wspominałeś, że ty to tak sobie lubisz wsiąść na rower, sakwy, jeszcze namiot spakować i ruszyć przed siebie. Czyli zakładam, że to, o czym mówisz, o tych właśnie twoich znajomych, którzy jadą do hotelu. Jest to jakaś grupa turystów, ale zakładam, że...
Włodek: Ja lubiłbym, ale nie mam z kim tak naprawdę.
Kasia: Ok. Podróże solo nie wchodzą w Twoim przypadku w grę.
Włodek: Ja sobie to organizuję w pracy, tzn. proponuje taką audycję na lato: 16 kilometrów na godzinę. Audycję radiową, że ja jadę przed siebie, przez to Pomorze i nadaję. rozmawiam z ludźmi, opowiadam o mijanych miejscach, ale przede wszystkim o spotkaniach z ludźmi. No i wtedy jestem w pracy, na rowerze w delegacji i sam nie wiem jak taką delegację się rozlicza.
Kasia: Ale to wiesz, ale to trochę jest podobne do naszego podróżowania, bo my jako Fundacja Ruszaj w Drogę! też ruszamy w drogę i powiem ci, że ja to też najbardziej lubię spotkania z ludźmi, rozmowy, wywiady. Ja to potem też nagrywam, wyciągam z tych ludzi jakieś informacje, tajemnice, piszę to w przewodnikach, zapraszam do podcastów, także czuję, czuję to, czuję, czuję tę podróż.
Włodek: A ja tak lubię wiesz się spotkać, nawet nie po to, żeby wyciągnąć jakieś informacje, ale po to, żeby było miło, żeby było sympatycznie, żeby to był przyjemny dzień, żeby zrobić sobie dzień. To wszystko. Bo w moim wieku, przepraszam, to ja też tak kombinuję i myślę. A po co mi jeszcze jakieś informacje? Pamiętam jak w szkole podstawowej pani mówiła, że jeżeli gdzieś jedziecie, to należy się tego wszystkiego dowiedzieć. Jedziesz do Torunia na przykład, to o tym Koperniku, żeby wiedzieć wszystko, co Kopernik w tym Toruniu. Ja już bym nie chciał wiedzieć co Kopernik w Toruniu? A owszem. Jakaś taka ciekawostka, czy był kobietą czy nie, na przykład. Ale więcej... to już niespecjalnie.
Kasia: Czyli twoje podróżowanie jest podróżowaniem doświadczeń, dla emocji.
Włodek: Nie, to jest podróżowanie dla resetu tak naprawdę. I to mnie najbardziej rajcuje, podnieca i wciąga. Nad jeziorko żeby pojechać. Nogi w jeziorku pomoczyć. A z jakimś panem wędkarzem to owszem i porozmawiać, albo samodzielnie chwycić za rękę i kija pomoczyć. To tak. Jeżeli coś takiego, taka historia, taka sytuacja się zdarzy.
Kasia: A powiedz, a wśród tych osób, które spotkałeś w drodze, jeżeli miałbyś polecić np. jakieś turystyczne miejsca dla osób, które by chciały w taki sposób dotrzeć albo coś podobnego przeżyć? Czy są jakieś takie fajne miejsca, twoje ulubione, do których ty jeździsz, albo do których byś wysłał turystów?
Włodek: Czy ja mogę coś polecić? Chyba nie. Chyba nie do końca, bo te miejsca, do których ja jeżdżę, one są takie i otwarte i prywatne, pół prywatne. Na przykład, lubię pojechać do Wieśka Zbroińskiego, do sołtysa z Mokrego Dworu, który wybudował, a wybudował, tak, przyciągnął stary wiatrak, relokował go z Wyszogrodu. Ten wiatrak postawił u siebie, pod chałupą.
Kasia: Tam jest chyba "U młynarza", teraz to się tak nazywa.
Włodek: Zagroda u Młynarza. Tam np. przyjeżdżają dzieci, bo on jeszcze piecze chleb. On w każdy piątek rozpala swój piec chlebowy, piecze chleby, ale też dla dzieci organizuje takie piekarskie zajęcia i wybudował tam chałupkę. To są też wszystko stare dechy, wszystko mocno klimatyczne. I teraz dzieciarnia przyjeżdża, jakaś taka jedna klasa, trzydziestka dzieci na warsztaty chlebowe. To wszystko pięknie tam pachnie. Ale ja mogę pojechać. Radio daje taki przywilej. Pojechać do Wieśka. I na przykład pospać sobie w tym jego młynie. W starym młynie. Rozkładamy wtedy materace, nawet nie materace. Zwykłą jakąś karimatę, proszę bardzo, śpię sobie w młynie - taka przygoda.
Maciej: A czy to nie jest dokładnie to samo, co robią turyści, kiedy jeżdżą, poznają, śpią w agroturystyce, rozmawiają z właścicielami. I jeżdżą, jeżdżą po miastach, rozmawiają z przewodnikami turystycznymi, przyjeżdżają do jakiegoś sklepu z rękodziełem, poznają ludzi, którzy robią to rękodzieło. Coś mi się wydaje, że to, co o czym opowiadasz, to jest raz, że jest twoja rola jako radiowca do tego, żeby tymi rzeczami dzielić się z innymi.
Włodek: Nie tylko mówię o tym, że, wiesz, że radio trochę daje taki przywilej wejścia gdzieś na zaplecze tego miejsca, poznania kogoś od kuchni, albo od takiej prywatnej strony. Ale czy robią to wszyscy turyści? Tego nie wiem. To zadam pytanie, czy wszystkich turystów budzi paw na przykład. Poranny?
Maciej: Ci, którzy akurat mieszkają w takiej agroturystyce z pawiem, to myślę, że mają możliwość doświadczania tego.
Włodek: Agroturystka z Pawiem! Dobre!
Maciej: Ja dążę do czegoś innego. Powiedziałeś, że nie jeździsz dla doświadczeń, tylko dla czegoś innego, dlatego, żeby zrobić z kimś wywiad. A moim zdaniem to jest właśnie to doświadczenie. Bo ty doświadczasz podróży przez właśnie rozmowę, przez poznawanie innych ludzi, przez wyciąganie z ludzi, co ich pasjonuje, to co, co oni robią na co dzień i podajesz te informacje dalej.
Dlaczego podróżuję? Podróżuję, bo po prostu to lubię.
Włodek: Wiecie co, myślę, że to jest chyba tak do końca właściwie we mnie nie zdefiniowane. Po co i dlaczego jadę? Ja to po prostu lubię. Mam to szczęście, że robię to, co lubię. A dlaczego to jest właśnie tak? Jak się wiele razy nad tym zastanawiałem.
Maciej: Wiesz, dlaczego? Bo ci za to płacą? To jest jakby twoja rola, ale poza tym, że ci płacą, i poza tym, że jesteś redaktorem audycji jednej, drugiej, trzeciej, piątej. Ile lat w radiu pracujesz? Za dużo. Nie? Ogólnie dużo, dużo, dużo, dużo. I tych audycji też było wiele. Ale zauważyłem, że większość audycji, które prowadzisz i z których ja ciebie znam, to są audycje z ludźmi.
Maciej: Ty jesteś specjalistą od wyciągania historii z innych ludzi.
Włodek: Bo to są też często podróżnicze doświadczenia innych. Ktoś był gdzieś tam daleko i ja go pytam, jak tam było, co jadł i dlaczego jadł te fajne robaki na przykład. Ale. Dlaczego? Bo ja lubię bardzo jechać w nieznane. I taka rozmowa jest dla mnie czymś nieznanym, bo ja nie wiem, jakiego rodzaju doświadczenie, jakiego rodzaju opowieść ta osoba stamtąd przywiozła.
Włodek: Czy ona jest wrażliwa na punkcie architektury na przykład i opowie mi o tamtejszych budowlach, czy raczej ona oglądała biologię, przyrodę, kwiatki? Czy kręci ją, co tam jeszcze, jedzenie jeszcze? Może.
Kasia: To jest super rzecz, o której powiedziałeś, bo tak jak na początku naszej rozmowy rozmawialiśmy o osobach, które lubią po prostu pojechać, żeby się zresetować.
Każdy z nas podróżuje z innego powodu. A jaki jest Twój?
Kasia: Dlatego ja na przykład uważam, że to jest ten typ turysty, który po prostu potrzebuje na urlopie odpocząć. On już nie potrzebuje, żeby mu do głowy wciskać jakieś informacje, on nie jest zainteresowany ciekawostkami. Ale wydaje mi się, że to jest piękno w podróżowaniu i też w turystyce, że tak naprawdę każdy z nas podróżuje z innego powodu. Ale każdy podróżuje dla swojego doświadczenia. Dlatego, żeby coś przeżyć i żeby przeżyć te pozytywne emocje.
Wiesz, co mi się najbardziej podobało w Mokrym Dworze? Nie byłam co prawda jeszcze w środku w wiatraku, ale byłam w Skansenie Starych Maszyn, które pan Wiesław Zbroiński prowadzi. I dla mnie czymś fajnym było, kiedy zostawił nas na tym terenie i mówi: "Tam jest ta szopa otwarta. Weźcie sobie tam otwórzcie. Jak będziecie wychodzić, to zamknijcie." Wiesz, teren na powietrzu, stare zabytkowe maszyny, tu jakaś szopa i generalnie to jest takie otwarte dla ludzi. Kurcze, jak fajnie. I pan Wiesław mówi: "Bo się mnie często pytają czy tutaj nam nie ukradną, czy ja się nie boję tego zostawiać otwartego. A co mi tu mają ukraść? Przecież to są już wiekowe maszyny".
Włodek: Na złom by ukradli.
Kasia: Snopowiązałkę na przykład. No i to było dla mnie takie fajne doświadczenie, że wiesz, że mogłam wejść, otworzyć wielkie wrota tej szopy, pooglądać, podotykać, poczytać te informacje. I to wszystko tak na luzie. Ale może to Żuławy tak działają na ludzi. Generalnie na Żuławach jest tak luźno!
Włodek: Inaczej, bo też tam byłem i to było jakieś takie letnie popołudnie, dojechałem w słoneczny dzień, ale tam żywego ducha wtedy nie było rzeczywiście.
Podróżowanie dla opowieści. W podróży najważniejsza jest opowieść
Włodek: I odniosłem wrażenie, że te maszyny rolnicze do mnie nie mówią, do mnie przemawiają. Bo dla mnie w podróży najważniejszą rzeczą jest po prostu opowieść. Tak jak ktoś mi opowie jakąś opowieść, legendę, żeby o tej kopaczce do ziemniaków ktoś mi opowiedział. Bo ja nawet, ja też nie wychowałem się na wsi i nie wszystkie sprzęty nawet rozpoznawałem. I zaraz pogoniłem do Wieśka i mówię: "Wiesiek, a może byśmy zrobili taki przewodnik audio? Przewodnik, że ja cię wezmę pod market, ty jesteś rolnik, to ty wiesz, będziemy szli od maszyny do maszyny i będziesz opowiadał, jak to dawniej bywało".
Kasia: No i co z tym projektem?
Włodek: No ale powiedziałem mu o tym niedawno, zaledwie dwa miesiące temu. Musimy się jeszcze z tym oswoić.
Kasia: Czyli jest projekt w toku w takim razie.
Włodek: Powiedział, że to muzeum będzie jeszcze odnawiane. I rzeczywiście bardzo żałuję, bo w tę niedzielę, proszę państwa, jacyś inni sołtysi, tam był zjazd sołtysów. I oni co robili w wolnym czasie na zjeździe sołtysów? Oni malowali te maszyny.
Kasia: No i super. No to trzeba będzie się znowu wybrać na wycieczkę do Mokrego Dworu.
Wybieram przewodnika - człowieka
Kasia: Powiedz mi, czy ty najbardziej jakbyś miał do wyboru: bramka numer 1, 2 i 3: zwiedzałbyś z papierowym przewodnikiem, z audioprzewodnikiem, czy z przewodnikiem człowiekiem?
Włodek: Z przewodnikiem, zdecydowanie z przewodnikiem człowiekiem. Dlaczego? Dlatego, że mamy takie doświadczenia. Byliśmy kiedyś we Lwowie, tak, gdy wojny jeszcze nie było i pandemii jeszcze. I w tym Lwowie stać nas było, tak po prostu, tak na żywego przewodnika człowieka. Byliśmy w dwie pary, w dwa małżeństwa, dwa związki.
I to było kapitalne, bo my szliśmy ulicami Lwowa i mieliśmy na żywo opowieść. Ale też ona była taką opowieścią o tych mijanych kamienicach, anegdoty z nimi związane. Na kawkę się zatrzymaliśmy. No to trochę o tej słynnej kawce lwowskiej czy o czekoladzie lwowskiej. To było takie, takie bliskie, takie swojskie, takie namacalne. To mi się bardzo podobało.
Kasia: Ale wiesz, że to oznacza, że wy trafiliście na dobrego przewodnika, który miał dar opowiadania. I opowiedział wam ciekawe historie.
Włodek: Ja myślę, że też turystyka jest swego rodzaju rozrywką, bo ja już wiele rzeczy nie pamiętam. Wtedy Matematyczna Szkoła Lwowska mnie bardzo interesowała, bo byłem świeżo po przeczytaniu o niej, o Banachu, tej książki.
No to tak, mogliśmy nawiązać rzeczywiście o tym rozmowę i dyskusję. Chciałem koniecznie pójść do tej knajpy, w której oni, ci matematycy, siedzieli tam, mieli swój zeszycik i zapisywali zadania dla siebie. Tam były nagrody za rozwiązanie tego zadania. No, to była flaszka wina, za innego flaszka wina i gęś na przykład. To tak, ale tak, to idziesz ulicą po prostu. I zamiast mijać te kamieniczki jedna za drugą, to miałem kogoś, kto mi opowie.
Audioprzewodniki czytane smutnym głosem lektora
Kasia: Ale zobacz teoretycznie, ale teoretycznie przewodnik też mógłby pełnić taką funkcję.
Włodek: Mógłby. Czemu nie? Tylko że te audioprzewodniki są zwykle czytane, żeby nie powiedzieć takim monotonnym głosem.
Kasia: Uśmiecham się teraz szeroko drogi słuchaczu, droga słuchaczko. Może tego nie widzisz, ale no, smutny głos pana lektora, co?
Włodek: Tak po prostu.
Kasia: Mieliśmy takie doświadczenia, jak próbowaliśmy kiedyś słuchać audioprzewodników, jadąc w jakieś miejsce, i chcieliśmy się w ten sposób trochę przygotować. No to jeszcze, jak chodzisz po mieście i słuchasz tego nudnego głosu lektora, to jeszcze masz atrakcję w postaci tego, że widzisz, mijasz itd. Ale spróbuj wysłuchać tego przez godzinną jazdę samochodem!
Włodek: Ja mam takie doświadczenie. Kiedyś wracaliśmy z moją żoną z Wilna. Ja prowadziłem samochód, a ona czytała książkę. I nagle mówi, a wiesz Włodek, to jest bardzo, bardzo ciekawe. I zaczęła ją czytać na głos. Za długo nie poczytała, bo za godzinę chyba zaszło słońce, a ja cały wsłuchany w jej głos, chociaż ona nie jest radiowcem.
Ale wiesz, to jest takie bliskie, takie swojskie, że ona Ci czyta tę książkę. Jak byś komuś bliskiemu, jak dzieciom czytasz, czytasz bajki, czytasz książki. No dobrze, ale proszę Ciebie, zapadła noc, jechaliśmy na stację benzynową. No to teraz ja. To był taki moment, myślę sobie, te audiobooki to ja lubię jak ona czyta, no to teraz posłucham profesjonalnego lektora. Bach do półki, kupiłem jedno opowiadanie, drugie opowiadanie, jedną audio książkę. Tak to się okazało, że ja tego nie mogę słuchać. A przed chwilą byłem zakochany.
Kasia: Czyli co? Czyli ma znaczenie to, kto czyta?
Włodek: Zdecydowanie tak!
Czy forma ma znaczenie? Audioguidy, aplikacje i rzeczywistość wirtualna
Maciej: No właśnie, czy ma znaczenie forma? Bo nie sztuką jest przeczytanie po prostu tekstu. A myślę, że sztuką jest złożenie tego tekstu w taki sposób, żeby jeszcze dźwięki otoczenia były, np. żeby coś wybuchało w powietrzu. Czyli pytanie, co lepsze? Czy taki audioguide, czy słuchowisko radiowe?
Włodek: To można zrobić, rzeczywiście, z przewodnika można zrobić mini słuchowisko. A ja myślę, że jeszcze inna rzecz jest najlepsza, żeby ktoś jak kumpel, stary kumpel ci opowiadał. Mam taki pomysł na przewodniki, że zwykłemu przewodnikowi, zwykłemu niezwykłemu turystycznemu, podstawić mikrofon, żebym ja szedł z nim, on mi opowiada, i wtedy z tego wyszedłby jakiś taki fajny przewodnik.
Kasia: Teraz są takie aplikacje, że możesz idąc z telefonem, nie to, że wiesz co widzisz itd., ale jest to wirtualna rzeczywistość, czyli kierujesz telefon na obiekt, którego nie ma. I on ci się jawi jako taki obiekt istniejący. Co myślisz o takiej technologii, o takim zwiedzaniu?
Włodek: Prawdę mówiąc, nie korzystałem i chyba nie chciałbym, wiecie?
Kasia: To jest super nowość. Pojawia Ci się w rzeczywistości rozszerzonej, ten obiekt, który nie istnieje. Tak. I to jest takie zwiedzanie. Albo zwiedzasz jakieś muzeum i nakierowujesz komórkę na QR Kod. I ci się pojawia. Tak jakby wychodzi ci z telefonu, z rzeczywistości rozszerzonej. Wychodzi Ci jakieś urządzenie, które możesz sobie tam obracać.
Włodek: To ja jednak wolę żywego człowieka. Po prostu nie wiem dlaczego. Być może to jest kwestia wieku, wiesz?
Kasia: Pytam Cię też dlatego, bo jestem ciekawa, jak ty widzisz w ogóle przyszłość przewodników, w różnych formach, czy one będą potrzebne?
Włodek: Aaaa przyszłość przewodników, jeżeli chodzi o te nowe technologie, to jest zupełnie inna. Moim zdaniem to, że wszyscy będziemy chodzili w okularach VR, proszę państwa, i będziemy dyskutowali z tą rzeczywistością. Ja kiedyś miałem takie doświadczenie też w jednej z firm VRowskich, która robi tego rodzaju oprogramowanie. "Włodek, Włodek, masz tu okulary, przejdź naszym korytarzem". Taki duży biurowiec, taki korporacyjny. Idę korytarzem. No i nagle facet stoi, facet stoi tam pod windą, bliziutko i tu muskuły ćwiczy. Taki wiecie, w ubraniu w paski, kulturysta sprzed lat. W ten sposób. I mówi.
"A ty co?" - do mnie - "tak kiepsko wyglądasz" - mówi - "Ja tu ćwiczę, wiesz? Zapisz się na nasz Gym tutaj." I podaje mi adres. "Zobaczysz, będziesz wyglądał jak ja".
Kasia: I co? Zachęcił Cię?
Włodek: Nie zachęcił, bo jeszcze ta postać była cokolwiek do kreskówki podobna. No ale to niedługo będzie taka prawdziwa postać.
Wchodzę do windy, a tam stoi babeczka. Ponętna? Dosyć! Tak, też taka kreskówka. I mówi: "A ty co? Nie pojechałbyś ze mną na wakacje do ciepłych krajów? Taka fajna wycieczka jest najlepsza."
Kasia: Skusiła cię?
Włodek: Wiesz co, zdjąłem okulary z wrażenia. Hehe, myślę, że to będzie tego rodzaju rzeczywistość taka pełna życia. Idziesz przez miasto i możesz się wszystkiego dowiedzieć, całej historii tego budynku.
Kasia: Ale poczekaj, ale idziesz, czy siedzisz? Idziesz? Faktycznie jesteś w tym mieście, czy siedzisz w fotelu i tylko w okularach idziesz?
Włodek: Można. Można tego rodzaju podróż odbywać rzeczywiście w domu, ale to chyba nie będzie takie przyjemne. Współcześnie, jak gdybyśmy korzystali z Google Maps i chodzili ulicami, to można tak zrobić, że można przejść się ulicą Bogoty na przykład, bo czemu nie, czy innego Nowego Jorku? Ale nie, to byłoby stosowane, to myślę, że to będzie stosowane na ulicy. Że będę chodził i widział: "Oooo! Kaśka Marczewska. No, ale ma ładną buteleczkę, ciekawe gdzie ją kupiła?"
Kasia: A ja mówię: "Włodek, co mam tu napisane z przodu? Wejdź na ruszajwdroge.pl"
Włodek: A ja będę mógł sprawdzić, co to jest, to Ruszaj w Drogę!.
Kasia: Oglądaliśmy nowy serial koreański "Wspomnienia z Alhambry". Nie wiem, czy widziałeś? Tam jest ten motyw gry, że wkładasz sobie soczewkę i generalnie cała Alhambra staje się dla ciebie polem gry. Co prawda tam chodziło głównie o zabijanie, ale tak sobie myślę, że być może, że nawet do Maćka mówię: "Kurczę, chciałabym taką soczewkę ubrać".
I na przykład przejść się po Malborku i zobaczyć, jak miasto wyglądało przed wojną. Po Kwidzynie zobaczyć, jak miasto wyglądało przed wojną. Przejść się po Gdańsku, zobaczyć, jak się zmienił albo np. po Lublinie i zobaczyć atrakcje, których już nie ma. Ale dla mnie to będzie miało, w ogóle cała ta rozszerzona rzeczywistość i te VRy i to wszystko, będzie miało tylko wtedy sens, kiedy tam będzie opowieść w tym. To, co ty mówisz. Nie? Że spotkasz gościa, a on Cię przekona do siebie.
Bo ja widziałam te rozszerzone rzeczywistości. Widziałam na przykład w muzeum, już nie pamiętam jakim, nie wiem, co to się wyświetlało, jakieś takie urządzenie średniowieczne do strzelania z łuku czy z czegoś.
No i tam: "urządzenie średniowieczne z trzynastego wieku". I wiesz - jedzie ten lektor. Masz tu super technologię, super rozszerzoną rzeczywistość, jakiś tam człowieczek się pojawia, który to pokazuje. I kurczę w tej VR, ten sam smutny lektor, który czyta ten...
Włodek: A ja wiem, że ty chciałabyś przejść ulicą Gdańska. Tak? I nagle patrzysz... woźnica jedzie. I on tam tym batem smaga i gwiżdże: "Cześć maleńka, dokąd idziesz? O waćpanno! Miła moja... "
Podróżowanie w wirtualnej rzeczywistości. Technologia bez dobrych treści nie ma sensu.
Kasia: Ale czujesz różnicę? Dlatego ja uważam, nie wiem, czy jeszcze się nie zgodzisz, że technologia to jedno, ale to co ta technologia ma w środku... wartości, które niesie. Treści! Przede wszystkim treści, które niesie.
Włodek: Ale to jest ewolucja technologii po prostu. One dojrzewają. Na początku coś jest kanciaste, a potem jest czymś innym. Tym wszystkim kieruje rynek. Ludzie albo kupują, albo nie kupują, albo wchodzi coś innego.
Kasia: Ale zauważ, że na przykład możesz kupić, a potem być rozczarowany. Tak jak tym audioprzewodnikiem, który ci czyta smutny pan lektor. Mówisz sobie, fajne, mówisz sobie fajne audio przewodnik super, wezmę założę na uszy, będę chodził. I nagle co się dzieje? Masz tego smutnego pana lektora, który czyta ci tekst pisany... Wiesz jak się pisze takie teksty?
Ja tego jeszcze do końca nie zbadałam, ale ja mam takie poczucie, że wszystkie teksty, które teraz gdzieś tam chodzą, pisze się według kanonu starych przewodników z lat 60. 70. Bo ja to widzę po słownictwie, które jest używane. To jest branżowe słownictwo i to, mimo że my żyjemy 50, 60 lat później, to my przenosimy tę manierę pisania, opisywania rzeczywistości cały czas tak samo.
Włodek: Myślę, że wiele osób myśli, że taki tekst przewodnicki to łatwo napisać, albo że taką opowieść łatwo napisać. Bo co tam. Pogrzebiesz sobie w internecie, znajdziesz kilka wiadomości, kilka informacji i bach, bach, bach. I tekścik jest. Trochę na zasadzie kopiuj wklej, ale trochę to zrobisz przeróbek i masz.
Kasia: No i co się dzieje?
Włodek: Potem okazuje się, że nic. Nie wiadomo dlaczego, ale to do ludzi nie trafia, a robota została zrobiona.
Kasia: Właśnie.
Wirtualna rzeczywistość tylko na chwilę?
Włodek: A ja myślę sobie, że ta wirtualna rzeczywistość ona będzie i nadejdzie, ale że ona będzie swego rodzaju... taką chwilową rozrywką. I zabawką chwilową. Czyli w tych okularach, o których mówię, czy z jakąś komórką ustawioną w stronę kamienicy, to będzie taka zabawa przez chwilę, przez moment. Ale ten walor spotkania się z człowiekiem jest chyba zdecydowanie najważniejszy. Nie pójdziesz nad jeziorko, żeby wiesz wirtualnie w tym jeziorku moczyć nogi w wodzie. Nie pójdziesz do lasu z tą wirtualną rzeczywistością. Może czegoś się o tej ptaszynie czy o tych roślinkach, drzewach, które rosną, jakieś informacje możesz się dowiedzieć. Ale. Najważniejsze jest to powąchać.
Kasia: No wiesz, no może będzie można powąchać. Ale jak będzie wiesz 5D, to będziesz wąchał, będzie ci deszcz kapał na twarz.
Włodek: Ale myślisz, że będziesz chodziła z taką bańką aerozolu o zapachach wszystkich?
Kasia: O zapachach jakich chcesz, moim zdaniem to będzie jakie chcesz zapachy.
Podróżowanie dla doświadczeń i turystyka seksualna
Włodek: Żebyś się nie pomyliła. Powiedzieć ci historię apropos zapachu?
Kasia: Mów, ale jak będzie za mocna to wytniemy.
Włodek: To będzie mocna, rzeczywiście. Z kolegą jesteśmy na stacji benzynowej i kolega pyta, czy tu są zapachy o aromacie nowego samochodu. A pani mówi mu, że nie ma. Jak to nie ma? Pani mówi: "takich nie ma zupełnie". A on mówi, jak to nie ma, zawsze kupowałem i były. No ale nie ma takich. Nie produkują zapachu nowego samochodu. To się chłopina pomylił i zamiast na półkę z zapachami do samochodu spoglądnął na półkę z prezerwatywami. Może być?
Kasia: Cenzor!
Maciej: Nie wiem, co ma to do czynienia z turystyką, ale dobrze...
Kasia: Jest to doświadczenie, doświadczenie w szerokim zakresie. Turystyka seksualna również jest bardzo prężnie rozwijająca się gałęzią.
Maciej: Nie wiem czy akurat w Polsce...
Kasia: To, że my tak nie podróżujemy, to nie znaczy....
Ale apropos turystyki, doświadczeń poznawczo-edukacyjnych, bo ja nie wiem, może jestem taka staromodna albo idealistka. Dla mnie taki moment, kiedy jedziesz na wakacje, i nawet przez zabawę, nawet przez doświadczanie fajnych, pozytywnych emocji, jednak poszerzasz sobie te horyzonty. W sensie: dowiadujesz się czegoś. I co więcej, dowiadujesz się tego w takim momencie, kiedy twój umysł, jest taki wiesz, zchilloutowany? Nie? Że ty po prostu jedziesz gdzieś. Ktoś coś opowiada o tym, nawet nie wiesz, że to ci samo wchodzi do głowy. Wracasz do domu i już jesteś bogatszy o te doświadczenia. Nie wiem, czy to tak masz podróżując?
Włodek: A ja myślę, że to potrafi zrobić moja żona, bo ona rozmawia z ludźmi w czasie podróży. Nawet jak przebywaliśmy gdzieś na jakichś takich wakacjach typu Egipt, tak? To ona zaczyna rozmawiać z tymi Polakami, którzy przyjechali. I ona nie musi znać tego Egiptu, bo i po co, i dlaczego?
Chociaż może znać się na pustyni. Ale ona po prostu pozna krawcową z Katowic. I ta krawcowa z Katowic jej opowie o swoim ogrodzie, albo o swojej pracy. Wraca z niesamowitymi doświadczeniami. Jest pełna, pełna opowieści. Bo dlaczego ta opowieść musi być taką opowieścią? Wiesz. Jedziemy do Egiptu. To my musimy wrócić z opowieścią o pustyni, piramidach i wielbłądzie? Tak, znamy się na hodowli wielbłądów. Ja muszę wiedzieć tylko, że wielbłąd kopie we wszystkie strony, a koń tylko w jedną. Bo tak są te zwierzęta skonstruowane. To jest ważna informacja!
Podróżowanie to kolekcjonowanie historii
Kasia: Ja mam trochę podobnie jak twoja żona. Bo ja też wybieram historie różne, przeróżne. I ja czasami spotkam kogoś, kto potrafi opowiedzieć swoją historię bardzo ciekawie. To wtedy ja po prostu wpadam w tunel czasoprzestrzenny, inną rzeczywistość. Maciek to się za mnie wtedy śmieje, bo wiesz, ziemia do Kasi. A ja w ogóle jestem tam, tam. Jestem w tej opowieści.
Włodek: Wiesz, ona spotka na przykład, tak niedawno było, jakiegoś jegomościa, hurtownika materacy, który handluje materacami. I ona wraca. I wszystko wie o materacach.
Kasia: Czy to nie jest poszerzenie horyzontów? To jest poszerzenie horyzontów.
Włodek: To ważne tylko, żebyśmy nie byli zamknięci, ale w jaki sposób na jakąś z dziedzin życia, jesteśmy otwarci. Wszystko jedno! Bo to też jest tak, że mamy różnego rodzaju wrażliwość.
Zawodowcy od turystyki
Kasia: A powiedz mi, co ci opowiadają ludzie, którzy turystyką zajmują się zawodowo? Jak z kolei oni postrzegają turystów? Trudne pytanie!
Włodek: Trudne pytanie, bo myślę sobie, jak to jest... Ludzie, którzy turystyką się zajmują?
Kasia: Nie wiem, prowadzą agroturystykę albo jakieś muzeum, albo jakiś park zwierząt, albo, albo jakieś takie miejsce, które tak klasycznie uznaje się za miejsce, do którego jedziemy, jak mamy wolny urlop, chcemy się odprężyć, zresetować i tak dalej.
Włodek: Na początku, gdy zakładają ten cały swój agroturystycznym biznes, to dla nich każdy turysta jest panem. Chuchają, dmuchają, ale potem, po miesiącu, dwóch miesiącach wakacji... już właściwie mają dosyć. Chcieliby, żeby te wakacje się skończyły. Bo to jest stonka okrutna! Tak. Z jednej strony fajnie, bo dlatego, że ten biznes się powiódł. I udał. Jest świetnie i doskonale. Ale z drugiej strony już nie. Są wszyscy zmęczeni.
Jak ja jestem zmęczony! Łebą na przykład. Np. w zeszłym roku zajechaliśmy z wnusiem Borysiem do Łeby, bo dziecko chciało, ale też obiecaliśmy mu różnego rodzaju atrakcje, bo tam jest kilka parków rozrywki. Mieszkaliśmy na polu namiotowym, na którym ledwo znaleźliśmy miejsce pomiędzy tymi wszystkimi namiocikami. To okrutne to było. I straszne to było. I ceny wysokie. I tłum jest wielki. Jazgotliwe to miasto! No nie. Bardziej zdecydowanie, mocniej mi się podobało to, co nastąpiło potem, po tej Łebie. Czyli znaleźliśmy ciche miejsce nad jeziorkiem i stanęliśmy tym swoim busikiem, bo spaliśmy w busiku. Żywej duszy, żywego ducha! I my się mieliśmy świetnie. I Borys doskonale się z nami czuł. Nad jeziorkiem nogi moczyliśmy, no i graliśmy sobie w szachy. Wybornie.
Co kręci turystów w Sopocie, Władysławowie i na Krupówkach?
Maciej: Czasem sobie zadaję, zadajemy takie pytanie z Kasią, co ludzi kręci na Monte Cassino, w Sopocie. Albo co ludzi kręci we Władysławowie albo na Krupówkach. I to jest w ogóle ciekawe, żeby to zrozumieć.
Włodek: Życie. To ja tego nie potrafiłem zrozumieć, bo był taki etap w życiu, gdy wynajmowałem turystom mieszkanie na Przymorzu, mieszkanie w bloku blisko parku Reagana.
Fajnie, nad morzem, bo rzeczywiście, jakoś tak komunikacyjnie. Ale po co przyjeżdżać? Halo? Do bloku, na wakacje? Jak się okazuje, że ktoś tam z Wisły jest, z daleka. On mówi, że dla niego wypoczynek to jest właśnie gwar, zgiełk, to jest taka zabawa. Bo dlaczego? Dlatego, że on ma na co dzień ciszę, spokój i od tego spokoju, to już go uszy bolą.
Kasia: Czyli dla kontrastu.
Maciej: Szukamy alternatywy po prostu.
Kasia: Dlatego ja nigdy nie deprecjonuję. Zawsze mówię, że jeżeli, że tak jak lubisz, tak wypoczywa, że nie ma dobrego sposobu na wypoczynek. Dobry sposób na wakacje, na wypoczynek, to jest taki sposób, w jaki ty lubisz wypoczywać. I to, że my akurat zachęcamy do takiej turystyki kulturowo historycznej, żeby coś zwiedzić itd. to jest ok. Ale jak ty lubisz, i wolisz leżeć tydzień nad jeziorem, bo po prostu potrzebujesz leżeć nad jeziorem..,
Włodek: Ba, nad jeziorem. W Grecji tydzień na basenie. On jedzie z nią, czy ona z nim, z dwójką dzieci i oni cały tydzień spędzają na basenie. Ona czyta książkę, tam spogląda na te dzieciaki, które sobie baraszkują w wodzie. On popija piwko. Też może zaglądnie do książki? Może nie.
Mam takich znajomych, mam takich przyjaciół. I na początku myślałem o nich kiepsko, kiepsko, że po co jechać. Ale po tym, jak to zrozumiałem, że to jest tak, jak przed laty, co robiliśmy, czy nasi rodzice robili przed laty? Oni jechali na wczasy FWP? Tak. I oni właściwie nic innego nie robili, tylko siedzieli przed domkiem, w domku nad jeziorkiem, leżeli, czytali książkę. No to jak nasze współczesne pokolenie stać na to, żebyśmy nie siedzieli pod domkiem FWP, tylko w hotelu all inclusive w Grecji, to czemu nie? Wartość, tak jak ty mówisz, że żeby coś poznać, czegoś się dowiedzieć, ale w tym wypadku wartość jednego i drugiego modelu jest taka sama.
Kasia: Też tak uważam, tak.
Podróżuję, bo inni robią tak samo
Maciej: Czyli zdaje się, że znaleźliśmy drugi powód, dla którego ludzie jeżdżą. Pierwszy to było doświadczenie. Drugi to jest, żeby wysłuchać historii i doświadczyć historii. A trzeci teraz, żeby doświadczyć alternatywy. Zobaczysz, że z tej rozmowy te trzy motywacje nam się tutaj wyłaniają.
Włodek: Być może. Ale jest jeszcze inny motyw, motyw najważniejszy: bo inni robią tak samo. To my też pojedziemy do tej Grecji, czy gdziekolwiek, jakieś inne kraje. Ja się kiedyś złapałem i uderzyłem w głowę, rzeczywiście bardzo mocno, jechaliśmy też autem przez Hiszpanię, tam interior. Nagle myślę, co ja tutaj robię?
Kasia: Przecież wcale nie chcesz jechać autkiem przez interior?
Włodek: Nie chcę, bo dlatego, że kamule jakieś, jakiś piasek, zupełnie nie moja bajka. Jak pojawi się jakaś zieleń to oprószona tym piachem, tym pyłem. To mi się wcale, ale wcale nie podoba. Chociaż jedna katedra, druga katedra, jakaś tam starówka, to i owszem. Czemu nie? Ale. Rok później pojechaliśmy do domeczków, tak? Nad rzeczką. Było wybornie. W polskim lesie. Też ważne jest, żeby nie robić tak, jak inni robią.
Ale ja też mam takich znajomych, którzy nie wypoczywają, czy nie jadą w podróż, jak im się marzy, jaką mają tak naprawdę w głowie. Ale jadą w podróż trochę, żeby pokazać, zaimponować innym. Żeby to było wow.
Maciej: Czyli naśladujmy, ale z głową, ze zrozumieniem. Czy te naśladowanie coś nam da i czy to naśladowanie będzie dobre dla nas?
Kasia: Ja myślę, że przez ciebie przemawia mądrość życiowa. W sensie, że siebie znasz na tyle, że ty wiesz, co ty lubisz i wiesz, które podróżowanie, który odpoczynek da ci satysfakcję. Wydaje mi się, że często ludzie nie wiedzą tego.
Włodek: Najfajniejsze w tym wszystkim jest, że ja też do końca nie wiem.
Kasia: Ale wiesz, jedziesz. Jedziesz przez interior i mówisz: "Nie, to nie dla mnie. Więcej nie pojadę". No trochę musisz spróbować różnych rzeczy, żeby się dowiedzieć. Nie? Trochę też tak jest.
Włodek: To powiem wam o Egipcie. Pojechaliśmy z żoną moją kiedyś do Egiptu. Bardzo nie chciałem, bardzo nie chciałem. Myślę sobie, co ja w tym Egipcie będę robił. Jednak tam nic nie ma. Tylko nad morzem ciepłym leżeć na plaży? Nuda. Nic się nie dzieje. Że ja wolę jednak las. Ale dałem się namówić i jedziemy do tego Egiptu. Wiecie jaki to był fantastyczny wyjazd? A dlaczego? A dlatego, że ja sobie na leżaku poleżałem, książkę poczytałem, a potem cyk do tej wody. Tak fajnie trafiliśmy, że dlatego, że to było blisko rafy. Ja potem w tej wodzie przez godzinę mogłem snurfować, te ryby oglądać. Rewelacyjny reset. Chwaliłem sobie. Byłem wniebowzięty po prostu. Jakbyś głowę zanurzył w jakimś wielkim, fajnym telewizorze, akwarium, i te ryby kolorowe, a tu coś większego nagle tam. Myślisz sobie zje Cię, zje Cię, ale nie zjadło.
Kasia: Ale widzisz, ale to też oznacza, że różne rzeczy trzeba spróbować. Nie być takim zamkniętym, nie na wszystko. Tylko też czasami dać sobie szansę, żeby spróbować innych rzeczy. Dać się zaciągnąć, dać się zaprowadzić. Złapać równowagę w tym wszystkim. Po prostu wyjść.
Drogi słuchaczu, droga słuchaczko, a jak ty najbardziej lubisz wypoczywać w wakacje? Lubisz właśnie poleżeć sobie gdzieś nad jeziorkiem, albo może nad morzem w jakiejś gwarnej miejscowości? A być może lubisz zwiedzać tak jak Maciek zamki, zabytki, takie jak nasze wyjazdy, że cały czas aktywnie, odpoczywać, najlepiej na rowerze? Napisz do mnie, bo bardzo, bardzo jestem ciekawa Twojego zdania.
Kobieta ekskluzywna pod namiotem i wolność w kamperze
Włodek: Chciałbym jeszcze do tych podróżniczych doświadczeń, opowiedzieć historię z Holandii sprzed lat 18., gdy poznałem swoją obecną żonę, kobietę pięknie ekskluzywną.
Ja jej mówię: "pojedziemy do Holandii", a ona mówi: "Tak, pojedziemy do Holandii, do Keukenhof". Zapaliliśmy się do tego pomysłu. Ale mówię: "Wiesz co? Ale może byśmy tak pod namiot pojechali do Holandii?" Kobieta ekskluzywna pod namiot? To przecież jakoś jej tak to nie zapasowało. Ale zapewniłem ją, że ja tu kupię namiot, kupimy śpiwory, wszystko będzie przygotowane.
Ale gdyby coś, to zawsze możemy do jakiegoś tam hoteliku Bed & Breakfast, proszę bardzo. I co się okazało? Że pod tym namiotem jest genialnie, bo wychodzisz sobie rano, na trawce siadasz, pijesz kawkę czy herbatkę. I ta kanapka zjedzona o poranku przed namiotem! Pasowała mi, bo ja wiedziałem, że mi pasuje, ale jej smakowała bosko! A tam też było czysto, było schludnie. Właściwie czuliśmy się jak w hotelu pod chmurką, że lepiej być nie może. Takim wielkim, ogromnym patio.
Kasia: I ja mam podobne doświadczenia, kiedy pierwszy raz wyruszyliśmy z Maćkiem w podróż kamperem. Ja pierwszy raz, w ogóle pierwszy raz, ja wcześniej nigdy kamperem nie podróżowałam. Maciek miał takie doświadczenia. Ja muszę powiedzieć, że dla mnie to był przełom. Myśmy dwa razy chyba byli w dłuższej podróży kamperem, oczywiście po Polsce. I od tamtej pory to już mija kolejny rok. I ja cały czas wracam do tego, do tej podróży, do tej niesamowitej wolności, jaką daje ci kamper. Jedziesz, jesteś zmęczony, myślisz, to się zatrzymujesz. Stoisz na jakimś parkingu, na jakiejś polance, na jakimś wzgórzu albo w dolinie.
Nocujesz. Budzisz się rano, pijesz aromatyczną kawę zaparzoną w zaparzarce. I jaki plan na dziś. Jedziesz? My oczywiście podróżowaliśmy naszym sposobem. Czyli nie rozkładaliśmy się, nie robiliśmy campingu, tylko byliśmy w drodze. I zwiedzaliśmy różne atrakcje. I tam zajeżdżaliśmy w różne miejsca i rozmawialiśmy z ludźmi itd. Bo tak po prostu lubimy podróżować. Ale właśnie to jest tak apropos próbowania nowych rzeczy. Ja się trochę obawiałam. Jak to będzie z tym kamperem, jak my sobie poradzimy, a woda, prąd itd., masa wątpliwości. Po czym okazało się, że to była jedna z najcudowniejszych w ogóle podróży, którą do dzisiaj wspominam.
Włodek: Bo jest jeszcze motyw jeden bardzo ciekawy w podróżach, że ludzie często i gęsto do podróży przygotowują się przez dwa miesiące. Pakują się tam wszystko, kupują. A przecież te wakacje potem trwają dwa tygodnie, czy tydzień. I to jest też takie nierozsądne. Fajnie pójść trochę na żywioł. Spakować coś sobie do plecaka, do bagażu podręcznego i jedziemy.
Kasia: Myśmy się tego uczyli.
Włodek: Przepraszam, muszę, muszę to powiedzieć. Przepraszam cię Gina za to pojęcie. " Kobieta ekskluzywna".
Maciej: Ale to jest bardzo fajne pojęcie. Bardzo fajnie i myślę, że pozytywne.
Kasia: Pozdrawiamy Włodku, pozdrawiamy twoją żonę.
Włodek: I pozytywne i negatywne, ale w tym najlepszym sensie.
Obsesja kontroli. Czy to jeszcze audycja turystyczna?
Maciej: Ja to tylko pozytywnie odebrałem. My się też tego uczyliśmy, bo faktem jest, że ja jestem bardzo uporządkowanym człowiekiem, przynajmniej zawsze byłem. Teraz trochę mi przeszło jak mnie już życie trochę dopiekło.
Kasia: Dyplomatycznie powiedzmy po prostu, my się już długo znamy i dlatego Maciek tak trochę spuścił z tonu, stał się bardziej open.
Maciej: Porównuję się do mojej żony i stwierdzam, że zbytnie organizowanie wszystkiego i na tip top, to nie jest może coś, co jest aż tak bardzo ważne w życiu.
Kasia: Nie żebym ja była jakimś życiowym chaosem, ale...
Włodek: Ale uważaj dziewczyno, bo ci wszyscy pedanci w tych kryminałach, to są seryjni mordercy.
Maciej: Ale mimo wszystko się zdecydowała na to, żeby mnie poślubić.
Kasia: I ja się Maćka też przestraszyłam. Ja pamiętam, nasz pierwszy wyjazd do Szklarskiej Poręby, pierwszy wspólny wyjazd. Matko święta, jak ja się przestraszyłam. Bo urlop, nie? Człowiek tak myśli, o połazimy po górach, a Maciek tam wszystko zabrał.
Włodek:Żelazko zabrał?
Kasia: A tam, żelazko. Mapy! Maciek, a po co ci cztery mapy? Nie, nie, nie, bo to jest inna skala. Zobacz tu masz tam 1 do 50000 iluś. Zobacz tu masz mapę regionu, tu masz mapę miasta, a tu masz taką mapę ze szlakami. Wariat! Biorę nogi za pas i uciekam. Było coś takiego, że Maciej 13 lat temu jak myśmy się poznali, te pierwsze wyjazdy. To on był taki sfiksowany strasznie, taki uporządkowany. I dzisiaj to ja wiem, z czego to wynika, że wszystko chcesz mieć pod kontrolą. To jest obsesja kontroli. Dzisiaj jedziemy z jedną mapą.
Włodek: A to jest audycja turystyczna nadal, czy psychologiczna?
Kasia: To się wszystko ze sobą łączy.
Maciej: To też wszystko się ze sobą łączyło. Z racji tego, że jeszcze te 13 lat temu nie było map idealnych, tak? Żeby jechać w region, o którym się nie ma zielonego pojęcia, faktycznie kilka tych map trzeba było sobie wziąć, aczkolwiek dzisiaj myślę...
Włodek: Były setki. Można było kupić całą Polskę w setkach. Zbierałem.
Kasia: Ale ty nie wiesz o tym, że Maciek, zanim powstały mapy Google'a, to Maciek robił mapy. Maciek zajmował się robieniem map i właśnie takim przewodnikiem na mapach to się wtedy nazywało Buddyway, tak? Robiłeś Buddyway'ka. I już wtedy robiłeś mapy Google, jak jeszcze Map Google nie było.
Maciej: Nazwa, która być może więcej Ci powie, to Endomondo. Tak? Ludzie z Endomondo sobie jeżdżą, i te trasy sobie wrysowują. To ja coś takiego robiłem tylko jeszcze na Nokiach starych bez Androida.
Kasia: I wiesz, myśmy nie wyjechali dopóki Maciek nie spakował 13 telefonów, bo na każdym telefonie musiał w drodze testować, bo pracował w firmie, która to robiła. I po prostu samo wyjechanie w podróż i potem bycie w tej podróży...
Maciej: Bo to cały czas się zawieszało. Bo te telefony były beznadziejne, bo tam satelity nie łapały. Internetu nie było. Przecież GPS! To nie było tak jak teraz, że GPS jest w komórce, tylko trzeba było jeszcze moduł specjalny GPS-owy taką puszeczkę brać ze sobą. No i jeszcze trzymać ją w odpowiednim miejscu w samochodzie, bo jak była za daleko od okna to ona przestawała działać. No i trasa się nie zapisywała.
Kasia: Kaśka, weź to połóż bliżej okna, połóż to bliżej okna, bo trasę zgubiłem. No to takie były nasze pierwsze wyjazdy.
Maciej: Po prostu zluzowałem, już taki nie jestem.
Podróżowanie to spełnianie marzeń. Czego będziesz żałować na łożu śmierci?
Włodek: Panie Macieju, nigdy na łożu śmierci nie będziesz żałował dnia, w którym spóźniłeś się do pracy. To po pierwsze. A po drugie też nie będziesz żałował dnia, w którym spóźniłeś się do jakiegoś muzeum. Koniec.
Kasia: Wiesz co... No Maciek może by żałował, jakby wszystkich muzeów w Polsce nie zobaczył. Na łożu śmierci mógłby żałować. Że nie zobaczył.
Maciej: 13 lat temu jeszcze tak bym powiedział, bo dla mnie pójście do muzeum to była kara. Bo nie znałem dobrych doświadczeń z muzeum. Przez te 13 lat jednak trochę, trochę zwiedzaliśmy ekspozycji i mam swoje ulubione. Mam takie, w których faktycznie są doświadczenia, gdzie jest dobrze zrobiony storytelling, gdzie z przyjemnością bym tam wrócił i jeszcze doszukał się jeszcze innych ciekawostek. Więc to też jest tak, że z czasem się wiele rzeczy zmienia w postrzeganiu.
Włodek: Jeżeli chodzi o muzea, to ja się czegoś nauczyłem. Byłem w Prado w Madrycie, to miałem oczopląs. I wróciłem właściwie nic nie wiedząc o tych obrazach, tylko Picasso, bo tam jakaś wystawa, taka czasowa Picassa była. I dzielę się tym doświadczeniem, że tyle widziałem, a nic nie widziałem, bo nic mi w głowie nie zostało, ze swoją koleżanką, a ona mówi: "Wiesz co? Bo ja jeżdżę dla jednego, dla dwóch obrazów. Ja jadę tam, żeby posmakować. Tylko ten fragment rzeczywistości. Najpierw rzeczywiście się przygotuję. Nawet nie tylko się przygotuję. Ale mam jakieś marzenie, żeby zobaczyć, niech będzie Holandia na przykład, żeby zobaczyć dziewczynę z perłą i pojechać do Delf. Może tam jeszcze coś innego, ale też drobnego". I ta podróż może być też podróżą dla czegoś kameralnego i dla marzeń.
Kasia: Podróż celowa. Mam jakiś cel i dla tego celu podróżuje do tego celu jadę.
Włodek: Marzenie. Lepiej chyba tak to nazwać.
Kasia: Wiesz, Maciek na przykład jeszcze do niedawna, jak wchodził do galerii obrazów i jak jeszcze z przewodnikiem zwiedzaliśmy, to jedyne co słyszał, to było takie bla, bla, bla, bla bla, obrazy bla bla, bla bla bla i impresjonizm. Bla bla, bla bla, bla, bla, bla, bla bla. Ale im więcej podróżowaliśmy...
Maciej: A to wynikało z mojej niewiedzy po prostu.
Włodek: Ale są też takie podróże, które ja bardzo, bardzo mocno cenię. A apropos celu. Tak mi się skojarzył i przypomniało. Rozmawiałem z jednym motocyklistą, który tam pojechał na Nord Cape. Myślę sobie: ciekawa i interesująca, niebanalna podróż. Porozmawiam z nim.
Na antenie radiowej pytam go, dlaczego pojechałeś na ten Nord Cape i dlaczego go wybrałeś. On mówi: "Wiesz co? Właściwie to było mi wszystko jedno. Ten Nord Cape, to dlatego, że to tak fajnie brzmi. Tam najdalej wysunięty punkt w Europie, na północy. Ale ja lubię jeździć tym swoim motorem. Mógłbym właściwie jeździć obwodnicą w tę i obok, albo i nazad. Ale przyjemnie jest pojechać na Nord Cape. Mogłem pojechać równie dobrze na południe, na wschód, na zachód. Było mi wszystko jedno".
Gdy produkcja majeranku jest ciekawsza niż turystyka
Maciej: Jak wtedy sobie radzisz jako dziennikarz, który idzie na wywiad z tezą i w ciągu dwóch minut rozsypuje ci się cała koncepcja, którą ty sobie założyłeś?
Włodek: Cały numer polega na tym, żeby nie iść na wywiad z tezą, bo ten wywiad zawsze ci się to w cudzysłowie nie uda, bo ty masz jakiś scenariusz w głowie. Pójdziesz z tym scenariuszem? On zawsze upadnie.
Kasia: Musi być tak jak nasza rozmowa: totalnie dzisiaj bez przygotowania i spontanicznie i na żywca.
Włodek: Najlepiej pójść bez scenariusza. To zawsze ci się uda, bo nagle wyciągnie się albo sam wyjdzie taki smaczek, że nie pytaj. Ty byś nawet nie pomyślał, że ktoś może gdzieś tam daleko w świecie, czy kogoś może spotkać tego rodzaju doświadczenie?
Maciej: No dobra, ale później wracasz do pracy. Redaktor naczelny ci mówi...
Włodek: Nie mówi.
Kasia: Nie rozmawiacie z redaktorem naczelnym?
Włodek: Nigdy nie rozmawiam.
Maciej: Nie wiem, ale tak ogólnie, przełożony. Nie wiem, jak tam wygląda ogólnie sytuacja....
Włodek: To tak wygląda, że wszyscy mają do mnie, wszyscy mają do mnie zaufanie i jak mówię, że pójdę, porozmawiamy, to dobrze będzie i koniec. Oni wiedzą, że będzie dobre albo przyzwoite.
Maciej: Czyli masz dobrą sytuację. Jestem w stanie sobie wyobrazić, że idziesz rozmawiać o turystyce i nagle rozmawiacie o produkcji majeranku, na przykład?
Włodek: A dlaczego nie? Jeżeli rozmowa o produkcji majeranku jest rozmową interesującą, niebanalną, ciekawą, to porzucamy tę nudną turystykę. Majeranek jest na pierwszym miejscu.
Maciej: Nadal skupiasz się na wyciągnięciu ciekawych historii z tego, z tego człowieka w zasadzie, no bo...
Włodek: Jedziecie w podróż? Tak? No to dlaczego nie pojechać w podróż śladami majeranku? Czy musi być to podróż śladami piwonii albo śladami sosen? Nie, niech to będzie majeranek. Naprawdę ten nasz świat składa się z różnych cegiełek i z tych różnych cegiełek możesz wyciągnąć coś, coś dla siebie.
Nigdy nie wiemy, co napiszemy w naszym przewodniku
Kasia: Ja myślę, że Maciek trochę cię podpuszcza, ale prawda jest taka, że my sami, jak piszemy przewodniki, to my nigdy nie wiemy, co my w nich napiszemy. I to poniekąd zaleta naszych przewodników. Ale to może być też wada. Mieliśmy taką sytuację, że toczyły się rozmowy, powiedzmy czy byśmy dla jakiegoś tam regionu napisali przewodnik. A my nawet bardzo chcieliśmy. No ale jak przyszło co do konkretów, to mieliśmy się sprecyzować: "Dobrze, ale co wy w tym przewodniku napiszecie?".
I my mówimy słuchajcie, my pracujemy tak, że my nie wiemy, co my napiszemy, bo my jedziemy w jakiś region, w jakiś teren. Siedzimy tam 2 tygodnie, 3 tygodnie, 4, 5. Wracamy po 10 razy, robimy wycieczki itd. Ogólnie od miesiąca do 3 miesięcy to trwa. Jeżeli właśnie, zdecydujemy się napisać przewodnik,
Maciej: To niezależnie od objętości, czy robimy 16, 32 kartki, czy 150.
Kasia: Szukamy. I teraz wpadamy w ten region. Jakie historie do nas przemówią i co my tu znajdziemy? Kogo spotkamy? Jaką historię nam ta osoba opowie? My jesteśmy tylko jak gąbka. Wchodzimy w region i po prostu chłoniemy. Potem to sobie przetwarzamy, przetwarzamy, wyciągamy to, co naszym zdaniem jest interesujące, co jest emocjonujące, co może zbudować jakieś doświadczenie. I dopiero tak powstają nasze przewodniki. Tak piszemy.
Włodek: To ja Was bardzo lubię, bo ja uprawiam podobny typ dziennikarstwa. No właśnie, taki rodzaj dziennikarstwa najbardziej mi pasuje. Chociaż prowadzę też inne audycje. Oczywiście na przykład audycję przyrodniczą, o ptakach. I wtedy coś muszę wiedzieć o tym gatunku ptaka, gdy idę o nim rozmawiać z ornitologiem.
Kasia: No tak, no, coś musisz wiedzieć na start. Ale powiedzmy, że tak jakby cała reszta przychodzi do ciebie z czasem. No i my wtedy tego zlecenia nie dostaliśmy, no bo nie byliśmy w stanie powiedzieć dokładnie, jaka wycieczka krok po kroku będzie. Ale za to, jeżeli mamy wolną rękę, jeżeli my sami piszemy, i na szczęście mamy takie doświadczenie też, że ktoś zamawia u nas przewodnik i daje nam wolną rękę, właściwie wszystkie przewodniki tak piszemy, że region daje nam zupełnie wolną rękę to z tego wychodzą fajne rzeczy.
Włodek: To się nazywa zaufanie do firmy.
Kasia: I ludzie z tym jadą. Kurcze ale fajnie! I nawet te osoby, z tego regionu, one same dopiero odkrywają, że coś znaleźliśmy, albo że pokazujemy coś, jakąś historię, a dla nich ta historia była tak oczywista już, tak jakby już przechodzili koło tego obojętnie i nagle przyjeżdża ktoś z zewnątrz i odkrywa to na nowo.
I to jest znowu emocja, doświadczenie. Wszyscy tak czują. To wtedy czujesz ten region, po prostu czujesz te wycieczki, czujesz to podróżowanie. I to jest mega fajna i satysfakcjonująca praca. Bardzo.
Podróż może być ucieczką. Gdy spotkasz prawdziwą miłość - idziesz za nią
Włodek: Nawiązując jeszcze do tego jegomościa z motocyklem to mnie też kręci kręcenie na rowerze. Ja po prostu lubię, i o każdej porze dnia i nocy można do mnie zapukać, zadzwonić, powiedzieć "Włodek, jedziemy na rower". To ja jadę na rower. Może świecić słońce, może padać deszcz, może być jesień cokolwiek mocno zaawansowana i wiać wiatr. I może być trochę pod górkę, trochę z górki.
Ja lubię. Nie wiem, dlaczego lubię tego rodzaju, rodzaj aktywności. Kiedyś próbowałem biegać, to jest bardzo modne. Mieszkałem wtedy w Nowym Porcie i myślę sobie, że to będzie fajnie. To ja nad morze będę jeździł, czy szedł, a potem sobie pobiegnę nad morzem, czy co. I trwało to jakiś tydzień, ten cały mój zapał.
Już tam po kilku dniach znalazła się jakaś wymówka, że ja muszę gdzieś tam, a tu pogoda jest nieodpowiednia. Jeżeli nie trafisz na jakiś swój rodzaj prawdziwej miłości, takiej nawet po prostu, którą masz we krwi i w sercu, w duszy, która nie jest wydumana, to idziesz za nią i koniec, bo to lubisz, kochasz. Samodzielnie. Samo wychodzi.
Tylu, ilu nas jest, tyle sposobów podróżowania
Kasia: Mnie czasami fascynuje, w jaki sposób ludzie podróżują i z jakich powodów ludzie podróżują. Bo do nas też docierają informacje. Na przykład planujemy, piszemy przewodnik po Bieszczadach i tam piszemy, że to jest dla ludzi takich i takich, którzy podróżują tak i tak, od wiosny do jesieni. Po czym okazuje się, nagle, że z przewodnikiem "Ruszaj w Bieszczady" jadą ludzie zimą. I zimą idą normalnie, robią te trasy gdzieś tam w dolinach, bo akurat tam szlaki zasypali. Robią zdjęcia. Ale super! W ogóle byśmy nie wiedzieli nawet, gdzie pójść. Ktoś motorem jedzie, motorem jedzie i mówi: " Słuchajcie, ale super. Bo jadę w Bieszczady motorem". Teraz w podróż w Bieszczady, z naszym przewodnikiem, pojechał Jacek, który podróżuje z psem Diego.
Jego profil można znaleźć Jack & the dog. Jeszcze konsultowaliśmy wcześniej tę trasę, bo mi do głowy nie przyszło, że z przewodnikiem będą ludzie z psami podróżowali. Gdzie? W Bieszczadach? Bieszczadzkim Parku Narodowym? Nie można z psami wchodzić na szlaki. Ale to nie przeszkodziło, żeby ułożyć sobie podróż.
I tak sobie myślę, mówię: kurczę. Wiesz, piszesz przewodniki, to nawet nie wiesz. Mnie to zaskakuje zawsze. W jaki sposób ludzie to wykorzystają, w jaki sposób oni podróżują?
My nie mamy dzieci, nie podróżujemy z dziećmi, nie piszemy tras dla dzieci. Po czym okazuje się, że bardzo dużo osób podróżujących z dziećmi to czyta, bo oni mają taką potrzebę, żeby ktoś im to zaplanował. Jadą i to jest dla mnie największa takie zaskoczenie i taka satysfakcja i coś fajnego, że tylu, ilu nas jest, tylu, ilu nas turystów, ludzi, Polaków za granicą mieszkających wszędzie, każdy ma ten swój sposób podróżowania.
Podróżowanie dla towarzystwa
Włodek: Te motywy podróży mogą być, jeżeli pogrzebać tam głębiej, podrapać się, podrapać głębiej, one mogą być zupełnie nieuświadomione. Bo podróż może być też ucieczką przed rzeczywistością, przed tym, co tu i teraz. Znam wiele osób, które jechały w daleki świat, bo to życie podróżnicze okazywało się być prostsze, łatwiejsze od tego życia tutaj, gdzie trzeba poukładać dom i pracę, i związek. Niektórych czasami tak mocno przeraża, że oni uciekają z domów, idą w drogę, w długą!
Kasia: A wiesz jak mówią, że jak chcesz kogoś dobrze poznać, to jedź z nim w tygodniową podróż, to wtedy zobaczysz z kim jesteś.
Włodek: Zawsze zadaję to pytanie, jak para jedzie, czy kilka osób, jak oni ze sobą dają radę.
Kasia: No i nie ukrywam, że dla nas te podróże bardzo były takim testem i sprawdzianem poznania się i dotarcia się w podróży. I to już nie mówię o takich podróżach dookoła świata, bo to są w ogóle już takie ekstremalne czasy podróży.
Włodek: Bo w podróży najważniejsze jest tak naprawdę towarzystwo. Możesz pojechać do Kartuz i mieć z tego taki fan, że po kokardę, a możesz pojechać za duże pieniądze na wyspy Bora Bora i tam się po prostu zamęczyć z kimś okrutnie. Tak to może być.
Włodek jedzie 16 kilometrów na godzinę
Kasia: Wracamy z naszych podróży, z naszych destynacji zagranicznych nad Bałtyk, nad nasze morze kochane.
Włodek: Maciek kopnął Kasię delikatnie pod stołem studyjnym i powiedział: "Wróćmy na to Pomorze".
Maciej: Ja mam tezę, ja mam temat, ja chcę, żeby było zgodnie z tematem. Świetnie. Świetnie rozmawiacie. Super się tego słucha, czasem coś nawet powiem. Ale wróćmy na Pomorze. Wróćmy na Pomorze do tego, jak ty jeździsz, jak ty podróżujesz.
Maciej: Jak wyszukujesz te miejsca. Bo teraz, teraz zacząłeś ciekawy projekt. I to nie jest pierwszy twój, tego typu projekt.
Włodek: To jest projekt rzeczywiście radiowy "16 kilometrów na godzinę". Ja na rowerku jadę przez Pomorze i rozmawiam to z tym, to z owym.
Maciej: Do różnych dziwnych miejsc zajeżdżasz. Między innymi do nas dzisiaj pojechałeś
Włodek: Co więcej, bądźcie na wszystko przygotowani. Bo ja u nich śpię! Nie żebym ładował się wam zaraz do sypialni. Nie, nie, to ja bardzo kulturalny jestem. To ja mogę pod wiatką u kogoś. Tak, to ja mogę w altanie u kogoś, to ja mogę w pracowni.
Kasia: No wiesz, no u nas na Zielonym Wzgórzu, no, jest trochę tych pokojów, nie ukrywam.
Włodek: No dziękuję bardzo, ale rzeczywiście w każdych warunkach. Tak, żeby to była taka podróż też ze smakiem, żeby się trochę poznać, trochę porozmawiać. Żeby ona, bo mógłby wpaść do was samochodem, wpaść, porozmawiać pięć minut, dobrze pogadaliśmy, nagrało się, nagrało. Do widzenia, cześć, cześć, trzymajcie się, wszystkiego dobrego. Ale żeby z sobą pobyć. Bo zauważyłem, że rozmawiam z taką ilością ciekawych, niebanalnych ludzi, do których mówię: "Ja do was jeszcze przyjadę, to spotkamy się". Nic z tego nie wyniknie. Trochę jak na piśmie też, bardzo brzydko brzmi, pojawia się kolejny tak zwany ciekawy człowiek.
Kasia: Ale u nas jesteś już drugi raz. Widzisz, dla mnie wiele to znaczy.
Włodek: Dziękuję bardzo.
Kasia: Ale czy to oznacza, że jednak ty, jednak jeszcze podróżujesz spontanicznie? Jedziesz, bo masz ten program, bo nagrywasz.
Włodek: Ale, ale. Bardzo spontanicznie! Jak ja wyruszyłem w drogę z Gdańska? W ten sposób, że pierwszego dnia, w poniedziałek, gdy rozpoczął się ten projekt, temperatura tam była 35 stopni. To słabo się jedzie, gdy jest 30 stopni. Taka patelnia. Zadzwoniłem do Rafała Króla, który zna się na sprzęcie turystycznym. Mówię: "Rafał, dawaj, spotkamy się, powiesz mi, jak mam się przygotować na takie upały w tej podróży?" Tak wyszedł pierwszy odcinek. Rafał genialnie opowiadał.
Posłuchajcie, w jaki sposób przygotować się na opady, na upały. Na przykład kawy nie wolno pić. Nie wolno pić zimnego z lodem. Ciepłe nawet należy. Kawy może nie. Herbatka, herbatka z miętą tego rodzaju. Trzeba się zachowywać tak, jak jak zachowują się ludzie Orientu.
Kasia: Ale powiedz, ale powiedz właśnie, jaki format jest tej audycji? W jaki sposób? Ile to trwa i w jaki sposób można tego posłuchać?
Włodek: Trzy razy po pięć minut, piętnaście minut.
Kasia: O. No to już można się czegoś dowiedzieć.
Włodek: Radiowa Godzina. Pomiędzy są piosenki, bo takim celem jest miła rozmowa, ale też celem jest poznanie czegoś nowego. Co zrobiłem następnego dnia? Chociaż Rafał ostrzegał: nie pij alkoholu, w takie upały nie wolno pić, a absolutnie jedno piwo potrafi zrujnować ci cały dzień.
Ale zobaczę. Google Maps odtworzyłem. Co tam takiego ciekawego jest? Lokalny browar? Było inaczej. Browarem może bym się tak do końca nie zainteresował, ale w Otominie, przecież to właściwie Gdańsk, zobaczyłem: "Oooo! Pierwsza w Polsce północnej wytwórnia cydru rzemieślniczego." Też to była niebanalna opowieść. Skończyło się, żeby nie było, proszę państwa, na jednym kieliszku.
Ale to był taki cydr. To był taki napój rzetelny, ze sklepów wielkoformatowych żaden, a tam chyba 3 producentów mamy takich dużych, żaden z nich nawet przy nim nie stał. Po prostu. Do tego jeszcze opowieść, jak to ktoś prowadził dawniej życie korporacyjne, urodziła mu się córka. I oni poszli w tym momencie w cydr.
Kasia: Czyli też twoje, czyli twoje podróże i twoje wywiady, i audycja pokazuje, że wcale nie trzeba też wyjeżdżać daleko, żeby właśnie znaleźć te historie.
Włodek: Jasne, że nie trzeba wyjeżdżać.
Kasia: Żeby podróżować, żeby spotkać ludzi i wyciągać smaczki z regionu.
Włodek: Chciałem powiedzieć, że wystarczy pójść w Gdańsku na Starówkę, chociaż w Gdańsku mówimy że to Główne Miasto a nie starówka. A ja tych miejsc, gdzie jest tłoczno, to specjalnie nie lubię. Ale wystarczy pojechać naprawdę kawałek za miasto, albo gdzieś niedaleko na Kaszuby, i może być przepysznie i przepięknie.
Kasia: To mi przypomina nasze podróżowanie. Ostatnio po Żuławach i po Powiślu. Bo to jest też za rogiem, bardzo blisko. To się świetnie sprawdziło w czasie pandemii. Bo jednak przestrzeń, dużo miejsca tam. Po prostu jechałeś, wychodziłeś...
Włodek: Ale tam krajobraz jest bajeczny! A my wszyscy myśląc tak Powiśle, to myślimy sobie Malbork, zamek, na tym właściwie koniec. A krajobraz ten właśnie tak lekko pofałdowany jeszcze w tym czasie i okresie tam rośnie, kwitnie rzepak!
Kasia: Oooj, rzepak w maju. No to w maju trzeba jechać na rzepak, bo ja widziałam na Żuławach też całe pola rzepaku, ale na Powiślu to jest cały ocean rzepaku. Tam po prostu 180 stopni jakbyś obrócił się wokół siebie i po horyzont cały rzepak.
Włodek: Muszę przyznać, że najlepsze zdjęcia robi się w rzepaku.
Kasia: To prawda, tylko żeby nie niszczyć rolnikowi pola! Jak to było? "Prawdziwa rzepiara nie niszczy rolnikowi rzepaku!"
Podróżujmy tak, jak nam pasuje. Jak nam w duszy gra
Kasia: To Powiśle. Dla mnie to było odkrycie. Nie spodziewałam się, nie wiedziałam, czego w ogóle oczekiwać. I tak samo, przecież jeszcze w zeszłym roku, Powiśle nie kojarzyło się jakoś bardzo turystycznie.
Ale znowu, pojechaliśmy, zobaczyliśmy, jeździliśmy rowerami, na piechotę, samochodem jechaliśmy całą, zjechaliśmy całą dolinę Wisły wzdłuż Wisły, wchodziliśmy na wały, na punkty widokowe, układaliśmy z tego wycieczki. Nagle okazało się, że region ma niesamowitą historię, że to była w ogóle kraina pogranicza, że tam to był taki tygiel. Tu Słowianie, Prusowie, tu Krzyżacy, potem jeszcze jakieś takie historyczne zawirowania. Mnóstwo miejsca do odpoczynku, tego, czego my bardzo potrzebujemy. Przestrzeń. Wiesz, patrzysz się w ten obraz z monitora, a tu nagle wzrok ci odpoczywa. Takie rzeczy. Świeże powietrze. Świeże powietrze! Wiesz, my dzisiaj jeździmy, uprawiamy turystykę, żeby pooddychać świeżym powietrzem!
Kasia: W jakim my świecie żyjemy, że dzisiaj ja chcę odpocząć, ja potrzebuję spojrzeć przed siebie. Potrzebuję ciszy i spokoju.
Włodek: Mam takie doświadczenie, że byłem na kajaczkach nad Brdą. I fajnie po tygodniu z tych kajaczków wjechałem do Gdańska. Jezus Maria jakie to miasto było głośne, jak ono dało mi po uszach.
Nie wiedziałem, co się dzieje, jak śmierdziało tymi spalinami. Byłem zdziwiony, zaskoczony. Jak tak, jak tu można w ogóle żyć? Jak to można wytrzymać? To jakieś okrutne piekło. Do piekła przyzwyczaiłem się w ciągu połowy dnia. Zapomniałem o kajaczkach.
Kasia: Jakbyśmy mieli podsumować dzisiaj naszą niezwykle ciekawą dla mnie audycję i rozmowę... Jak podróżujemy, po co podróżujemy?
Włodek: Tak, jak nam pasuje, jak nam w duszy gra. Koniec.
Podróżuj z przewodnikami turystycznymi od Ruszaj w Drogę!
Kasia: My natomiast jesteśmy entuzjastami podróżowania samochodem po atrakcjach turystycznych typu zamki, muzea, zwiedzanie miast, architektura. Mamy bardzo dużo takich gotowych pomysłów na zwiedzanie Polski no blogu ruszajwdroge.pl. Ale, nie tylko. Mamy też pomysły dla osób, które chcą podróżować aktywnie rowerem, chodzić pieszo, albo właśnie samochodem, robić objazdówki po jakimś fajnym, wybranym regionie.
Maciej: To nie są tylko pomysły, bo to są gotowe plany wycieczek. Wiele takich planów, wycieczek rozpisanych na jeden dzień w mieście, na weekend, na tydzień, a nawet na dwa tygodnie, gdzie rozpisaliśmy szczegółowo plan takiego zjazdu z północy na południe po wschodniej granicy Polski znajdziesz na naszym blogu Ruszaj w drogę.
Kasia: Gorąco zachęcamy także Cię do tego, żeby kupić i korzystać z naszych przewodników turystycznych, które piszemy i sami wydajemy. Znajdziesz je na stronie naszego sklepu. www.sklep.ruszajwdroge.pl i kupisz tam między innymi przewodnik "Ruszaj w Bieszczady" na 14 dni w Bieszczadach. Tu też są gotowe plany, mapy, trasy wycieczek oraz mnóstwo informacji praktycznych i zdjęć.
Kasia: Albo "Ruszaj na Mazury". To z kolei przewodnik po Mazurach na 7 dni, mazurskich miastach i okolicach. A jeśli jesteś z Pomorza, to być może zainteresuje Cię przewodnik po Kociewiu "Ruszaj na Kociewie Świeckie". To aż 10 gotowych planów wycieczek, które zorganizujesz sobie w województwie kujawsko-pomorskim, w Świeciu oraz w okolicach.
Maciej: Gorąco polecamy ci też, żebyś zerknęła, bądź zerknął, na zestawy przewodników. Bo jeżeli kupisz u nas kilka książek, dorzucamy do nich też mini przewodniki, które są dostępne w informacjach turystycznych oraz w naszym sklepie internetowym. To mini przewodniki, takie zeszyty z planami wycieczek po Żuławach, Powiślu, Zalewie Wiślanym oraz Kociewiu. Taki zestaw z darmową dostawą to świetny pomysł na zbliżające się wakacje, albo świetny pomysł na prezent dla osoby, która potrzebuje po prostu urlopu i gdzieś wyjechać.
Kasia: Mamy nadzieję, że ruszysz w drogę z naszymi przewodnikami. A jeśli chcesz zobaczyć galerię zdjęć z naszej dzisiejszej rozmowy, z naszego studia na Zielonym Wzgórzu, to zajrzyj do notatek do tego odcinka www.ruszajwdroge.pl/021
Maciej: Jak 21. Odcinek Podcastu Ruszaj w Drogę!
Kasia: Tymczasem my życzymy Ci już wielu udanych wycieczek po Polsce. Dziękujemy za Twój czas spędzony razem z nami. Kasia i Maciej Marczewscy.
Kasia: Do usłyszenia!