Jak naprawić zabytkowe auto? Jak powstaje piwo? Jak zrobić bombkę? Jeśli kiedykolwiek zadawałeś sobie któreś z tych pytań, to ten przewodnik po Piotrkowie Trybunalskim jest właśnie dla Ciebie. Ponieważ do większości atrakcji, które chcę Ci pokazać, wejdziesz tylko podróżując w grupie, to plan, który przygotowałam, idealnie nadaje się na wyjazd integracyjny.
Korzystając z niego razem ze swoimi przyjaciółmi z pracy, studiów lub klubu seniora zobaczysz, jakie szklane cuda powstają w fabryce Szkło-Dekor, jak przywraca się do życia wraki aut w Zakładzie MBL Classics i jak w wielkich srebrnych kadziach leżakuje piwo warzone w Browarze Jan Olbracht Rzemieślniczy. W Muzeum Piwowarstwa poznasz style piwa warzonego w Piotrkowie, a w oddalonym o kilka kilometrów od Piotrkowa Wolborzu zasiądziesz za sterami bojowego wozu strażackiego w Centrum Pożarnictwa. Pokażę Ci 5 ciekawych miejsc, które idealnie nadają się na integrację w Piotrkowie Trybunalskim - zwanym przez niektórych "Miastem Piwowarów".
Od dawna już chciałam zwiedzić Piotrków Trybunalski, którego historia intrygowała mnie od czasów liceum. Dodatkowo to miejsce idealnie wpisywało się w nasz tegoroczny plan odkrywania Polski centralnej. Gdy zatem Darek Szczepaniak zaprosił nas do miasta w imieniu piotrkowskich atrakcji, które pokażę Ci w tym przewodniku, pomyślałam, że los mi sprzyja.
Pokazałam Ci już dwa oblicza Piotrkowa Trybunalskiego, które odsłonił przed nami Błażej Cecota z Centrum Informacji Turystycznej. Na naszych zdjęciach zobaczyłeś Piotrków niedostępny na co dzień do zwiedzania (podziemny i ten oglądany z wysokości zamkniętych wież):
Potem zabrałam Cię na spacer po historycznym i wielokulturowym Piotrkowie, w trakcie którego pokazałam Ci miejsca, gdzie odbywały się biskupie synody i zwoływane przez króla sejmy, oraz gdzie obradował najwyższy sąd dla szlachty, czyli Trybunał Koronny. W trakcie tego spaceru zobaczyłeś też dawną żydowską synagogę, najważniejsze w mieście kościoły i ślad po dawnym ratuszu na piotrkowskim Rynku. Jeśli jeszcze nie widziałeś przewodnika, koniecznie zacznij od niego poznawanie Piotrkowa:
Jak więc wygląda rozkład jazdy dla grup, które chciałyby odwiedzić Piotrków Trybunalski?
Zapisy na grupowe zwiedzanie pierwszych czterech atrakcji zbiera strona Miasta Piwowarów. Wszystkie formalności związane z wyjazdem grupowym załatwisz też osobiście w Muzeum Piwowarstwa przy piotrkowskim rynku. Z Centrum Pożarniczym z kolei skontaktujesz się przez ich stronę www.
No to ruszamy!
Dziś działa tu Muzeum Piwowarstwa, choć moim zdaniem więcej dowiesz się tu o stylach i procesie produkcji piwa, niż samej historii piwowarstwa w Piotrkowie. A jest to historia, która dla Piotrkowa miała wielkie znaczenie.
Jeśli czujesz niedosyt browarniczych opowieści, to zajdź do Muzeum Piwowarstwa w "kamienicy Bony" i poproś przewodnika, żeby poopowiadał Ci więcej takich historii.
Właściciele muzeum przyznają, że ich oferta skierowana jest głównie do grup, ale muzeum jest otwarte także dla turystów indywidualnych. Jeśli chcesz zwiedzić muzeum z przewodnikiem, za bilet zapłacisz 30 zł (zwiedzanie samodzielne kosztuje 20 zł). Za dodatkowe 5 zł dokupisz degustację piw warzonych w Piotrkowie.
Osobiście polecam zwiedzanie z przewodnikiem, bo trafisz tu na pasjonatów, którzy o piwie wiedzą więcej niż Walt Disney o Myszce Miki. Co prawda to muzeum nie przypomina browarniczych muzeów w Tychach czy Żywcu, ale miłośnicy piwa - zarówno tego alkoholowego jak i bez - zaopatrzą się tu we wszystkie style warzone w Piotrkowie oraz innych miejscach w Polsce. Dobrze wyposażony sklep jest niewątpliwą zaletą tego miejsca. Ciekawostką, na którą warto zwrócić uwagę, jest "browar do góry nogami" - urządzenia służące do warzenia umieszczono tu na... suficie.
W browarze rzemieślniczym pana Andrzeja mieliśmy okazję zobaczyć jak krok po kroku warzy się piwo i podpytać Kacpra, który nas oprowadzał, o przepis na sukces. Na proces warzenia składa się kilkadziesiąt czynności i teoretycznie każda z nich może być pułapką, która sprawi, że piwo będzie kwaśne lub z innych powodów nie będzie smakowało. Ostatecznie nawet jeśli każde z tych działań wykona się poprawnie w 100%, to - jak zgodnie twierdzą piwowarzy - najważniejszy jest ostatni składnik: piwo trzeba warzyć z miłością. A tę dają w zakładzie doświadczeni pasjonaci, z których pan Andrzej także się wywodzi, bo jest piwowarem z wykształcenia i zawodu.
Żałowaliśmy tylko, że linia z butelkami jest nieczynna, ale browar zwiedza się w czasie, gdy on nie pracuje, więc musieliśmy to zaakceptować. Rzędy jadących na taśmie butelek zawsze dobrze wyglądają na filmie i w kadrze aparatu. Ostatecznie zadowoliliśmy się perspektywą uzyskaną dzięki olbrzymim kadziom. Ja natomiast bardzo się ucieszyłam, gdy okazało się, że wśród napojów bezalkoholowych, które także powstają w Janie Olbrachcie, oprócz kultowego już w Piotrkowie "Pana Jałowca" jest także "Zimna kawka". To kawa macerowana na zimno, a w jej składzie nie ma niczego prócz kawy i wody. Dla mnie to idealny napój, który w gorące dni zdecydowanie wygrywa ze słodką lemoniadą czy oranżadą.
W tej fabryce dzieją się cuda, a odwiedzające ją grupy, podglądają magików przy pracy. Ci mistrzowie odtwarzają tu własnoręcznie każdy element karoserii, rozkręcają do ostatniej śrubki i skręcają na nowo silniki, ręcznie tworzą tapicerkę, a potem lakierem nadają całości smaczne kolory. Chłopaki coś, co wygląda jak złom, zamieniają w złoto. Modele, które wyjeżdżają z zakładu po takiej kuracji, na rynku warte są miliony złotych.
Pod koniec zwiedzania weszliśmy do kapsuły, w której stało już prawie gotowe, polakierowane auto. Mnie oczywiście oczarował kolor. Ale to właśnie w tym miejscu zrozumiałam, że takie samochody to przede wszystkim inwestycja. Ich ceny są zawrotne, a im mniej egzemplarzy na rynku, tym coraz bardziej idą do góry. Odnowione Maserati 3500 GTi to chluba fabryki. Ma piękny kolor, w środku pachnie nowa tapicerka, chromy błyszczą się z daleka. Auto osiąga prędkość ponad 200 km/h. Jeździłabym, ale najpierw musiałabym mieć 1,5 mln zł, żeby go kupić.
Bałam się wsiąść do Maserati za 1,5 mln złotych, ale już stojący w biurze 3-kołowy BMW Isetta budził bardziej moje rozbawienie. Musiałam go sprawdzić. Drzwi otwierają się z przodu razem z kierownicą. Jeszcze nigdy nie siedziałam w samochodzie, który z wyglądu przypomina kapelusz. Jednak do podróżowania po Polsce byłby bardzo niepraktyczny - nie mogłam w nim znaleźć bagażnika. Z ulgą więc wróciłam do naszej Toyoty, w której Maciej włączył upragnioną klimatyzację i pojechaliśmy na dalsze zwiedzanie Piotrkowa.
Zobacz na filmie jak zwiedzaliśmy Zakład MBL Classics:
Potem takie szklane ozdoby od środka srebrzy się azotanem srebra, a następnie przekazuje do malowania i dekorowania. Panie w dekoratorni pracują w ciszy i skupieniu. Są bardzo precyzyjne i dokładne. Podobno taką pracę trzeba lubić. Podobnie jak szydełkowanie. Podziwiam je za umiejętności i cierpliwość. Dotąd dekorowanie bombek kojarzyło mi się z ich malowaniem. W Szkło-Dekor zobaczyłam, że malowanie to tylko jeden ze sposobów zdobienia. Fantastyczne efekty daje też obsypywanie bombek brokatem i przyklejanie do nich kamyczków, koralików i piór. W ten sposób powstają szklane arcydzieła.
Na koniec każdy uczestnik wycieczki próbuje swoich sił w trudnej sztuce zdobienia bombek. Ja także spróbowałam. Okazało się to trudnym zadaniem. Ręce się trzęsą, klej żyje własnym życiem, a brokat ma się na rękach, twarzy i włosach. Dwie pierwsze bombki wyszły mi tak brzydkie, że nie chciałam ich zabrać ze sobą do domu. Dopiero, gdy obsypałam je granatowym i srebrnym brokatem uznałam, że będą pasować do naszej choinki.
Fabrykę bombek można zwiedzać w grupach min. 15-osobowych i trzeba się wcześniej umówić. Do wzorcowni niestety wpuszcza się tylko klientów kupujących bombki na zamówienie, ale część z tych ozdób można kupić w sklepie firmowym. Namawialiśmy fabrykę, żeby ze wzorcowni zrobiła muzeum bombki. Co to byłaby za atrakcja! Zgromadzono tu ponad 5 tysięcy wzorów, a to zaledwie niewielka część z dziesiątek tysięcy kolekcji, które opuściły piotrkowską fabrykę. Podobno jeszcze więcej egzemplarzy kryje się w tajemniczym archiwum...
Zobacz na filmie jak zwiedzamy zakład Szkło-Dekor i jakie bombki można tam zobaczyć:
Ta wystawa to prawdziwy kawał historii pożarnictwa w Wolborzu. Są tu mundury strażaków i strażaczek, medale, dyplomy, widokówki i zdjęcia. Dzieciaki oglądają tu rysunkowe bajki o tematyce pożarniczej i mogą wejść na miniatury sikawek konnych, do których w czasie imprez zaprzęga się kucyki. Tyle sikawek konnych w jednym miejscu! Można się na nich poczuć jak dawny komendant Straży Pożarnej, który siedząc koło woźnicy mknął z nim na akcję.
Basia, która oprowadza turystów po wystawie i opowiada im pożarnicze ciekawostki, ma już duże doświadczenie w zarządzaniu najmłodszymi gośćmi, którzy z radością korzystają ze strażackiej ekspozycji. Zresztą wcale się im nie dziwię. Sama bawiłam się jak dziecko siadając za sterami olbrzymiego, czerwonego MANa, który jeszcze kilka lat temu wyjeżdżał do pożarów. Włączyłam syrenę, ponaciskałam kilka guzików i już przez megafon mogłam komunikować się ze światem zewnętrznym, prosząc uprzejmie, żeby wszyscy zeszli mi z drogi. Uwierz mi - to wciąga. Zresztą sam zobacz na filmie:
Basia chętnie pokazała nam też Izbę Regionalną. Poznaliśmy tu kawałek historii Wolborza i dowiedzieliśmy się, że Wolborzanie mieli swoje własne stroje regionalne. Odtąd miasto będzie się nam kojarzyło także z postacią Andrzeja Frycza Modrzewskiego - polskiego pisarza politycznego epoki odrodzenia i wójta wolborskiego, biskupami kujawskimi, którzy kiedyś mieszkali tu na zamku i Władysławem Jagiełłą, który właśnie w Wolborzu skoncentrował wojska polskie przed wymarszem na zwycięską bitwę pod Grunwaldem. Dlatego nie odmówiliśmy sobie tej przyjemności i po wyjściu z Centrum Pożarniczego poszliśmy jeszcze z przewodnikiem zobaczyć miasteczko.
A dla Ciebie mam dobrą wiadomość, bo Centrum Pożarnicze w Wolborzu może zwiedzić każdy, nawet ten, kto przyjdzie tu z marszu w godzinach otwarcia placówki. Najlepiej zawsze sprawdzić je na stronie internetowej. Nas ucieszyła wiadomość, że muzeum otwarte jest w niedzielę od 14 do 17 (sprawdź, czy to aktualne). Możesz tu przyjechać na zakończenie dnia po zwiedzeniu atrakcji Piotrkowa Trybunalskiego
Po cichu liczę też, że doczekamy się kiedyś otwarcia tych ciekawych miejsc dla osób podróżujących samodzielnie. Cudownie by było, gdyby każdy turysta mógł zobaczyć, jak współcześnie warzy się piotrkowskie piwo, podejrzeć, jak tworzy się nową karoserię i ocenić, jak wspaniałe wzory powstają na tutejszych bombkach. Mam nadzieję, że spodobają Ci się opowieści przewodnika w Muzeum Piwowarstwa, i że będziesz się dobrze bawić w Centrum Pożarniczym w Wolborzu. Chętnie się dowiem, jak Ci się tam podobało. Jeśli będziesz miał chwilę, to napisz.
Korzystając z niego razem ze swoimi przyjaciółmi z pracy, studiów lub klubu seniora zobaczysz, jakie szklane cuda powstają w fabryce Szkło-Dekor, jak przywraca się do życia wraki aut w Zakładzie MBL Classics i jak w wielkich srebrnych kadziach leżakuje piwo warzone w Browarze Jan Olbracht Rzemieślniczy. W Muzeum Piwowarstwa poznasz style piwa warzonego w Piotrkowie, a w oddalonym o kilka kilometrów od Piotrkowa Wolborzu zasiądziesz za sterami bojowego wozu strażackiego w Centrum Pożarnictwa. Pokażę Ci 5 ciekawych miejsc, które idealnie nadają się na integrację w Piotrkowie Trybunalskim - zwanym przez niektórych "Miastem Piwowarów".
Od dawna już chciałam zwiedzić Piotrków Trybunalski, którego historia intrygowała mnie od czasów liceum. Dodatkowo to miejsce idealnie wpisywało się w nasz tegoroczny plan odkrywania Polski centralnej. Gdy zatem Darek Szczepaniak zaprosił nas do miasta w imieniu piotrkowskich atrakcji, które pokażę Ci w tym przewodniku, pomyślałam, że los mi sprzyja.
Pokazałam Ci już dwa oblicza Piotrkowa Trybunalskiego, które odsłonił przed nami Błażej Cecota z Centrum Informacji Turystycznej. Na naszych zdjęciach zobaczyłeś Piotrków niedostępny na co dzień do zwiedzania (podziemny i ten oglądany z wysokości zamkniętych wież):
Potem zabrałam Cię na spacer po historycznym i wielokulturowym Piotrkowie, w trakcie którego pokazałam Ci miejsca, gdzie odbywały się biskupie synody i zwoływane przez króla sejmy, oraz gdzie obradował najwyższy sąd dla szlachty, czyli Trybunał Koronny. W trakcie tego spaceru zobaczyłeś też dawną żydowską synagogę, najważniejsze w mieście kościoły i ślad po dawnym ratuszu na piotrkowskim Rynku. Jeśli jeszcze nie widziałeś przewodnika, koniecznie zacznij od niego poznawanie Piotrkowa:
Grupy na wyjazdach integracyjnych zwiedzą więcej. Co mogą robić w Piotrkowie?
Dziś mam dla Ciebie kolejną propozycję - to miejsca, które zwiedzają głównie grupy. Na dziś atrakcje te nie są jeszcze przygotowane (lub nie są w pełni przygotowane) do obsługi turystów indywidualnych, przede wszystkim dlatego, że w dużej mierze są to działające zakłady produkcyjne, a turyści indywidualni nie pojawiają się jeszcze w Piotrkowie tak licznie, aby co godzinę organizować dla nich wspólne zwiedzanie. Gorąco jednak wierzę, że "cykl piotrkowski" zdopinguje turystów do tego, aby częściej pojawiali się w Piotrkowie, a z drugiej strony zmotywuje opisywane atrakcje, żeby rozszerzyły swoją ofertę także dla turystów indywidualnych. Bardzo bym tego chciała, bo znalazłam w tych miejscach ciekawe historie, które mogą być inspirujące dla każdego turysty. Niektóre z nich chcę Ci dzisiaj opowiedzieć.Jak więc wygląda rozkład jazdy dla grup, które chciałyby odwiedzić Piotrków Trybunalski?
- Muzeum Piwowarstwa - tu dzwoni się, aby załatwić wszystkie formalności przed przyjazdem grupy, która chce zwiedzić poniższe atrakcje. Dobra wiadomość jest taka, że muzeum z przewodnikiem zwiedzi także indywidualny turysta, którego interesują przede wszystkim style piwa oraz proces jego powstania. Bilet z przewodnikiem i degustacją w 2019 roku kosztował 35 zł.
- Browar Jan Olbracht Rzemieślniczy - tu doświadczony piwowar opowiada o procesie warzenia idealnego piwa i cierpliwie tłumaczy co dzieje się w olbrzymich kadziach, w których drożdże organizują sobie wielką ucztę. Wyjaśnia też co to jest słód, brzęczka i do czego służy chmiel, a na koniec pokazuje rozlewnię, która jednak jest nieczynna podczas zwiedzania.
- Centrum Renowacji Aut MBL Classics - tu specjaliści przywracają do życia zabytkowe i kolekcjonerskie samochody, a goście przyglądają się, jak wygląda cały ten proces. Na koniec można kupić "odpicowany" samochód, jeśli tylko ktoś ma przy sobie gotówkę w kwocie około miliona złotych.
- Fabryka bombek i ozdób szklanych "Szkło-Dekor" - tu zwiedzający podglądają jak wygląda produkcja szklanych ozdób, uczestniczą w warsztatach ozdabiania własnych bombek, a na końcu wizytują sklep, w którym po cenach producenta zaopatrują się w ozdoby na wszystkie święta w roku.
- Centrum Pożarnicze w Wolborzu (kilka kilometrów od Piotrkowa), które w skrócie będę nazywać Centrum Pożarnicze - tutaj wejdzie i grupa i turysta indywidualny, ale największą frajdę w tym miejscu będą miały dzieci. Basia ma już ogromne doświadczenie w zarządzaniu małymi ludźmi, którzy z otwartą buzią słuchają strażackiej syreny i niczym szarańcza napadają na strażackie wozy bojowe.
Zapisy na grupowe zwiedzanie pierwszych czterech atrakcji zbiera strona Miasta Piwowarów. Wszystkie formalności związane z wyjazdem grupowym załatwisz też osobiście w Muzeum Piwowarstwa przy piotrkowskim rynku. Z Centrum Pożarniczym z kolei skontaktujesz się przez ich stronę www.
No to ruszamy!
1. Poczytaj o piwowarstwie w Piotrkowie i poznaj style piwa w Muzeum Piwowarstwa
Na rogu ulicy Szewskiej i Łaziennej Mokrej w Piotrkowie Trybunalskim stoi kamienica, którą miejscowi nazywają "kamienicą Bony". Ponoć królowa Bona, żona Zygmunta Starego (tego samego, który wybudował wieżę królewską), wolała czas sejmów spędzać w mieszczańskiej kamienicy niż w surowych salach pałacu. Stąd wzięła się nazwa tej kamienicy, w której miała przebywać.Dziś działa tu Muzeum Piwowarstwa, choć moim zdaniem więcej dowiesz się tu o stylach i procesie produkcji piwa, niż samej historii piwowarstwa w Piotrkowie. A jest to historia, która dla Piotrkowa miała wielkie znaczenie.
Piwo w Piotrkowie warzono od zawsze. Te wszystkie sejmy, zjazdy, synody, trybunały... Tysiące chłopa zjeżdżającego do miasta, którzy zastanawiają się, co zrobić z czasem wolnym. Do tego woda, która nie zawsze nadawała się do picia. Jak dwa dodać dwa równa się cztery, tak szlachta dodać czas wolny równa się piwo. I tak w pewnym momencie w Piotrkowie co 10 mieszkaniec warzył piwo. Warzył je każdy - kobiety i mężczyźni, całe rodziny, rajcy miejscy z burmistrzem na czele, szlachta i duchowieństwo, szewcy, krawcy i kowale. A współczesny Piotrków, nawiązując do tej tradycji, wydał ulotkę ze Szlakiem Piwowarskim - dostaniesz ją w Informacji Turystycznej.
W XX wieku w Piotrkowie konkurowały ze sobą dwa browary: Wilhelma, Rudolfa i Karola Bartenbachów oraz Franciszka Braulińskiego, który objął go po braciach Andrzeju i Franciszku Spanach. Ci ostatni zbudowali także teatr (który spłonął w pożarze w 1910 r.) oraz powołali Straż Pożarną, czym wpisali się w historię miasta. Dziś spacerując po Piotrkowie, gdzieś między dachami lub ponad koronami drzew, być może dostrzeżesz smutny komin dawnego browaru Franciszka Braulińskiego. Wejście na jego teren jest niedostępne.
W XX wieku w Piotrkowie konkurowały ze sobą dwa browary: Wilhelma, Rudolfa i Karola Bartenbachów oraz Franciszka Braulińskiego, który objął go po braciach Andrzeju i Franciszku Spanach. Ci ostatni zbudowali także teatr (który spłonął w pożarze w 1910 r.) oraz powołali Straż Pożarną, czym wpisali się w historię miasta. Dziś spacerując po Piotrkowie, gdzieś między dachami lub ponad koronami drzew, być może dostrzeżesz smutny komin dawnego browaru Franciszka Braulińskiego. Wejście na jego teren jest niedostępne.
Jeśli czujesz niedosyt browarniczych opowieści, to zajdź do Muzeum Piwowarstwa w "kamienicy Bony" i poproś przewodnika, żeby poopowiadał Ci więcej takich historii.
Właściciele muzeum przyznają, że ich oferta skierowana jest głównie do grup, ale muzeum jest otwarte także dla turystów indywidualnych. Jeśli chcesz zwiedzić muzeum z przewodnikiem, za bilet zapłacisz 30 zł (zwiedzanie samodzielne kosztuje 20 zł). Za dodatkowe 5 zł dokupisz degustację piw warzonych w Piotrkowie.
Osobiście polecam zwiedzanie z przewodnikiem, bo trafisz tu na pasjonatów, którzy o piwie wiedzą więcej niż Walt Disney o Myszce Miki. Co prawda to muzeum nie przypomina browarniczych muzeów w Tychach czy Żywcu, ale miłośnicy piwa - zarówno tego alkoholowego jak i bez - zaopatrzą się tu we wszystkie style warzone w Piotrkowie oraz innych miejscach w Polsce. Dobrze wyposażony sklep jest niewątpliwą zaletą tego miejsca. Ciekawostką, na którą warto zwrócić uwagę, jest "browar do góry nogami" - urządzenia służące do warzenia umieszczono tu na... suficie.
2. Poznaj tajniki warzenia piwa w Browarze Jan Olbracht Rzemieślniczy w Piotrkowie
Jednym z punktów grupowej wycieczki, która wie już co nieco o piotrkowskich tradycjach piwowarskich, jest wizyta w jednym z działających tu browarów. Prawdopodobnie możesz kojarzyć ze sklepowej półki ciemne butelki z kolorowymi etykietami autorstwa Andrzeja Mleczko. To piwo pochodzące z Browaru Jan Olbracht Rzemieślniczy. O pomysł na tę współpracę zapytałam właściciela browaru - pana Andrzeja Gałasiewicza:K: Na etykietach butelek są fantastyczne rysunki Pana imiennika - Andrzeja Mleczko. Jak doszło do tej współpracy?
A: Kiedy patronem naszego browaru został król Jan Olbracht, to szukaliśmy sposobu, aby ocieplić jakoś tę jego "dostojność". I tak narodził się pomysł, żeby zwrócić się do pana Andrzeja. Mój wspólnik interesuje się obrazami i dzięki temu panowie znaleźli porozumienie. Całkowicie poddaliśmy się woli pana Andrzeja - nie mówiliśmy mu, czego oczekujemy, tylko podaliśmy szerokie ramy, a on rzeczywiście był wolny w przygotowaniu dla nas projektów. Współpraca z panem Andrzejem to nie był przypadek. Znaliśmy jego twórczość i praca z nim była dla nas w sferze marzeń. Bardzo chcieliśmy, żeby to właśnie on stworzył dla nas etykiety. To był strzał w dziesiątkę.
K: A skąd wziął się pomysł na nazwę browaru? Dlaczego akurat Jan Olbracht - król?
A: Bo Mikołaj Kopernik był już zastrzeżony (śmiech). Pierwszy browar otworzyliśmy w Toruniu i szukaliśmy postaci, która łączyłaby oba te miasta. W ten sposób odkryliśmy postać króla Jana Olbrachta, który zmarł w Toruniu, gdy wybierał się do Krzyżaków wyegzekwować od nich hołd lenny, i jego serce jest tam pochowane, ale na króla Olbracht został wybrany właśnie w Piotrkowie. Potem przeczytaliśmy jego biografię: lubił piwo, lubił kobiety, a i z wygrywaniem bitew było u niego słabo - po prostu idealny kandydat na patrona browaru! (śmiech)
W browarze rzemieślniczym pana Andrzeja mieliśmy okazję zobaczyć jak krok po kroku warzy się piwo i podpytać Kacpra, który nas oprowadzał, o przepis na sukces. Na proces warzenia składa się kilkadziesiąt czynności i teoretycznie każda z nich może być pułapką, która sprawi, że piwo będzie kwaśne lub z innych powodów nie będzie smakowało. Ostatecznie nawet jeśli każde z tych działań wykona się poprawnie w 100%, to - jak zgodnie twierdzą piwowarzy - najważniejszy jest ostatni składnik: piwo trzeba warzyć z miłością. A tę dają w zakładzie doświadczeni pasjonaci, z których pan Andrzej także się wywodzi, bo jest piwowarem z wykształcenia i zawodu.
Żałowaliśmy tylko, że linia z butelkami jest nieczynna, ale browar zwiedza się w czasie, gdy on nie pracuje, więc musieliśmy to zaakceptować. Rzędy jadących na taśmie butelek zawsze dobrze wyglądają na filmie i w kadrze aparatu. Ostatecznie zadowoliliśmy się perspektywą uzyskaną dzięki olbrzymim kadziom. Ja natomiast bardzo się ucieszyłam, gdy okazało się, że wśród napojów bezalkoholowych, które także powstają w Janie Olbrachcie, oprócz kultowego już w Piotrkowie "Pana Jałowca" jest także "Zimna kawka". To kawa macerowana na zimno, a w jej składzie nie ma niczego prócz kawy i wody. Dla mnie to idealny napój, który w gorące dni zdecydowanie wygrywa ze słodką lemoniadą czy oranżadą.
3. Zobacz jak w centrum renowacji MBL Classics przywraca się do życia wraki aut
W Centrum Renowacji Aut MBL Classics w Piotrkowie Trybunalskim można się poczuć jak w szpitalu, w którym pacjenci po długiej rekonwalescencji wracają do zdrowia. Trafiają tu wraki Maserati czy Ferrari, które są w opłakanym stanie - spalone, skorodowane, znalezione gdzieś w szopie czy starym garażu. Okazuje się, że po rozebraniu ich na części, dzięki oryginalnej dokumentacji, da się je odtworzyć tak, że wyglądają, jakby zjechały prosto z taśmy montażowej.W tej fabryce dzieją się cuda, a odwiedzające ją grupy, podglądają magików przy pracy. Ci mistrzowie odtwarzają tu własnoręcznie każdy element karoserii, rozkręcają do ostatniej śrubki i skręcają na nowo silniki, ręcznie tworzą tapicerkę, a potem lakierem nadają całości smaczne kolory. Chłopaki coś, co wygląda jak złom, zamieniają w złoto. Modele, które wyjeżdżają z zakładu po takiej kuracji, na rynku warte są miliony złotych.
Kiedy pan Wojtek oprowadzał nas po zakładzie, ciągle pytałam go, co minimalnie musi mieć auto, żeby byli w stanie je odtworzyć. Okazuje się, że wystarczy metalowa klatka - w zasadzie całą resztę można zrobić od nowa. W tapicerowni powstają zupełnie nowe fotele. Wystarczy stelaż, a panowie dorabiają do niego całą resztę. To fachowcy. Jeśli pomylą się w ilości ściegów albo zrobią za duże fałdy na oparciu fotela, auto natychmiast traci na wartości jako mniej oryginalne.
Klasyczne i kolekcjonerskie auta to trudny i wymagający rynek. A ponieważ taki jest, to renowacja okazuje się bardzo precyzyjną robotą - trzeba uważać, żeby nie uszkodzić elementów, które już są nowe. Nieuwaga w tym biznesie może być bardzo kosztowna.
Pod koniec zwiedzania weszliśmy do kapsuły, w której stało już prawie gotowe, polakierowane auto. Mnie oczywiście oczarował kolor. Ale to właśnie w tym miejscu zrozumiałam, że takie samochody to przede wszystkim inwestycja. Ich ceny są zawrotne, a im mniej egzemplarzy na rynku, tym coraz bardziej idą do góry. Odnowione Maserati 3500 GTi to chluba fabryki. Ma piękny kolor, w środku pachnie nowa tapicerka, chromy błyszczą się z daleka. Auto osiąga prędkość ponad 200 km/h. Jeździłabym, ale najpierw musiałabym mieć 1,5 mln zł, żeby go kupić.
Bałam się wsiąść do Maserati za 1,5 mln złotych, ale już stojący w biurze 3-kołowy BMW Isetta budził bardziej moje rozbawienie. Musiałam go sprawdzić. Drzwi otwierają się z przodu razem z kierownicą. Jeszcze nigdy nie siedziałam w samochodzie, który z wyglądu przypomina kapelusz. Jednak do podróżowania po Polsce byłby bardzo niepraktyczny - nie mogłam w nim znaleźć bagażnika. Z ulgą więc wróciłam do naszej Toyoty, w której Maciej włączył upragnioną klimatyzację i pojechaliśmy na dalsze zwiedzanie Piotrkowa.
Zobacz na filmie jak zwiedzaliśmy Zakład MBL Classics:
4. Przyjrzyj się jak powstają szklane cuda w fabryce bombek Szkło-Dekor
Nawet gdy przyjedzie się do fabryki Szkło-Dekor w maju, człowiek się czuje, jakby zaraz miało przyjść Boże Narodzenie. Podczas zwiedzania najpierw podgląda się, jak ze szklanych rurek rozgrzanych nad palnikami do temperatury 700 stopni Celsjusza dmuchacz formuje kształt. Dmuchanie szklanych bombek to prawdziwe wyzwanie. Bombki powinny być równe i mieć idealne kształty. W niektórych kolekcjach pomagają w tym formy, ale już np. czubki na choinki dmucha się bez form. Taką pracę mogą wykonywać tylko specjaliści.Potem takie szklane ozdoby od środka srebrzy się azotanem srebra, a następnie przekazuje do malowania i dekorowania. Panie w dekoratorni pracują w ciszy i skupieniu. Są bardzo precyzyjne i dokładne. Podobno taką pracę trzeba lubić. Podobnie jak szydełkowanie. Podziwiam je za umiejętności i cierpliwość. Dotąd dekorowanie bombek kojarzyło mi się z ich malowaniem. W Szkło-Dekor zobaczyłam, że malowanie to tylko jeden ze sposobów zdobienia. Fantastyczne efekty daje też obsypywanie bombek brokatem i przyklejanie do nich kamyczków, koralików i piór. W ten sposób powstają szklane arcydzieła.
Na koniec każdy uczestnik wycieczki próbuje swoich sił w trudnej sztuce zdobienia bombek. Ja także spróbowałam. Okazało się to trudnym zadaniem. Ręce się trzęsą, klej żyje własnym życiem, a brokat ma się na rękach, twarzy i włosach. Dwie pierwsze bombki wyszły mi tak brzydkie, że nie chciałam ich zabrać ze sobą do domu. Dopiero, gdy obsypałam je granatowym i srebrnym brokatem uznałam, że będą pasować do naszej choinki.
Fabrykę bombek można zwiedzać w grupach min. 15-osobowych i trzeba się wcześniej umówić. Do wzorcowni niestety wpuszcza się tylko klientów kupujących bombki na zamówienie, ale część z tych ozdób można kupić w sklepie firmowym. Namawialiśmy fabrykę, żeby ze wzorcowni zrobiła muzeum bombki. Co to byłaby za atrakcja! Zgromadzono tu ponad 5 tysięcy wzorów, a to zaledwie niewielka część z dziesiątek tysięcy kolekcji, które opuściły piotrkowską fabrykę. Podobno jeszcze więcej egzemplarzy kryje się w tajemniczym archiwum...
We wzorcowni zrozumiałam, że patrzę nie tyle na bombki, ile na szklane dzieła sztuki, które mogą zdobić mój dom przez cały rok. To m.in. kolorowe wielkanocne jaja, ozdabiane piórami pawie, haloweenowe czarownice, romantyczne serca, śpiące kotki, figurki w strojach ludowych, ciastka, pierniki, lody, czy lizaki. U nas święta Bożego Narodzenia kojarzą się z Mikołajem. W Ameryce - z Dziadkiem do Orzechów. W fabryce bombek wisiała cała ich kolekcja. Być może dlatego, że bombki z Piotrkowa Trybunalskiego wędrują głównie do Stanów Zjednoczonych, gdzie cieszą się dużym powodzeniem. Dowiedziałam się też, że w Ameryce dzieciom z okazji ich pierwszego Bożego Narodzenia ofiarowuje się bombkę. Potem co roku można kupować następną. Ciekawa jestem, czy taki zwyczaj przyjąłby się też u nas?
Rozmowa z panią Joanną Baszkowską-Dziak uświadomiła mi, że świat szklanych ozdób jest jak świat mody - też obowiązują tu trendy, są organizowane targi, a piotrkowskie bombki w sklepie Harrodsa osiągają ceny rzędu kilkuset złotych. Szkło-Dekor współpracuje z wybranymi, świetnymi artystami, dlatego ich pomysły i wzory cieszą się wielkim powodzeniem za oceanem. Pomimo 70 lat działania na rynku, trudno będzie Ci znaleźć te bombki w polskich sklepach. Wypierane są przez tanie bombki z Chin, które co roku zalewają nasze dyskonty. Tym bardziej warto zaopatrzyć się w firmowym sklepie, bo obowiązują tu ceny producenta i prawdopodobnie nigdzie taniej ich nie dostaniesz.
Zobacz na filmie jak zwiedzamy zakład Szkło-Dekor i jakie bombki można tam zobaczyć:
5. Poczuj się jak strażak w Centrum Pożarniczym w Wolborzu
W Centrum Pożarniczym w Wolborzu eksponaty nie tylko się ogląda. Tam eksponaty się dotyka, przymierza, testuje, uruchamia, wchodzi się do nich albo na nich siada. To właśnie dlatego to miejsce idealnie nadaje się do przyjmowania grup dzieci, które samodzielnie sprawdzają, jak głośna potrafi być strażacka syrena, jak wysoko siedzi się w bojowym wozie strażackim i jak twarzowe są strażackie hełmy paradne.Ta wystawa to prawdziwy kawał historii pożarnictwa w Wolborzu. Są tu mundury strażaków i strażaczek, medale, dyplomy, widokówki i zdjęcia. Dzieciaki oglądają tu rysunkowe bajki o tematyce pożarniczej i mogą wejść na miniatury sikawek konnych, do których w czasie imprez zaprzęga się kucyki. Tyle sikawek konnych w jednym miejscu! Można się na nich poczuć jak dawny komendant Straży Pożarnej, który siedząc koło woźnicy mknął z nim na akcję.
Basia, która oprowadza turystów po wystawie i opowiada im pożarnicze ciekawostki, ma już duże doświadczenie w zarządzaniu najmłodszymi gośćmi, którzy z radością korzystają ze strażackiej ekspozycji. Zresztą wcale się im nie dziwię. Sama bawiłam się jak dziecko siadając za sterami olbrzymiego, czerwonego MANa, który jeszcze kilka lat temu wyjeżdżał do pożarów. Włączyłam syrenę, ponaciskałam kilka guzików i już przez megafon mogłam komunikować się ze światem zewnętrznym, prosząc uprzejmie, żeby wszyscy zeszli mi z drogi. Uwierz mi - to wciąga. Zresztą sam zobacz na filmie:
Basia chętnie pokazała nam też Izbę Regionalną. Poznaliśmy tu kawałek historii Wolborza i dowiedzieliśmy się, że Wolborzanie mieli swoje własne stroje regionalne. Odtąd miasto będzie się nam kojarzyło także z postacią Andrzeja Frycza Modrzewskiego - polskiego pisarza politycznego epoki odrodzenia i wójta wolborskiego, biskupami kujawskimi, którzy kiedyś mieszkali tu na zamku i Władysławem Jagiełłą, który właśnie w Wolborzu skoncentrował wojska polskie przed wymarszem na zwycięską bitwę pod Grunwaldem. Dlatego nie odmówiliśmy sobie tej przyjemności i po wyjściu z Centrum Pożarniczego poszliśmy jeszcze z przewodnikiem zobaczyć miasteczko.
A dla Ciebie mam dobrą wiadomość, bo Centrum Pożarnicze w Wolborzu może zwiedzić każdy, nawet ten, kto przyjdzie tu z marszu w godzinach otwarcia placówki. Najlepiej zawsze sprawdzić je na stronie internetowej. Nas ucieszyła wiadomość, że muzeum otwarte jest w niedzielę od 14 do 17 (sprawdź, czy to aktualne). Możesz tu przyjechać na zakończenie dnia po zwiedzeniu atrakcji Piotrkowa Trybunalskiego
Odkrywaj Piotrków Trybunalski także w grupie
To już wszystkie atrakcje w Piotrkowie i okolicach, które dla Ciebie przygotowałam. Choć mam świadomość, że większość z nich zwiedzisz wyłącznie w grupie, to mam nadzieję, że uda Ci się w takiej grupie do nich dotrzeć lub samemu taką grupę zorganizować.Po cichu liczę też, że doczekamy się kiedyś otwarcia tych ciekawych miejsc dla osób podróżujących samodzielnie. Cudownie by było, gdyby każdy turysta mógł zobaczyć, jak współcześnie warzy się piotrkowskie piwo, podejrzeć, jak tworzy się nową karoserię i ocenić, jak wspaniałe wzory powstają na tutejszych bombkach. Mam nadzieję, że spodobają Ci się opowieści przewodnika w Muzeum Piwowarstwa, i że będziesz się dobrze bawić w Centrum Pożarniczym w Wolborzu. Chętnie się dowiem, jak Ci się tam podobało. Jeśli będziesz miał chwilę, to napisz.
Zobacz pozostałe przewodniki z "cyklu piotrkowskiego"
Jeszcze raz gorąco zachęcam Cię do obejrzenia dwóch pierwszych przewodników, które powstały w ramach "cyklu piotrkowskiego". W pierwszym z nich pokazałam Ci podziemny i niedostępny Piotrków, a w drugim zaprosiłam Cię na spacer po historycznym Piotrkowie. Oba te przewodniki pozwolą Ci lepiej poczuć Piotrków Trybunalski i docenić historie, których mogłoby mu pozazdrościć niejedno miasto w Polsce. Bardzo lubimy takie odkrywcze zwiedzanie, a Ty?- Turystyczny Piotrków Trybunalski: 10 miejsc i atrakcji, które warto zobaczyć
- Tajemnicze wieże i podziemia Piotrkowa Trybunalskiego. Tego jeszcze nie widziałeś!