W hierarchii potrzeb Turysty parking i toaleta plasują się mniej więcej na poziomie wody i powietrza. Typowy Dyrektor wie, że aby zwiedzić jego Atrakcję Turystyczną, trzeba gdzieś zostawić auto, skorzystać z toalety i pochylić się nad obiadem. Zaciera więc już ręce i układa plan. To będzie jak konieczność zakupu butelki wody na lotnisku po przejściu bramek, po 6 zł za pół litra. Zarobi na tym Typowy Dyrektor, zarobi Parkingowy Biznesmen i Pani Krysia z baru. Niech tylko Turysta wpadnie w ich sieć, a Atrakcję Turystyczną wystawią na przynętę.
Nie ma bardziej szatańskiego wynalazku, niż zarabianie na pierwotnych potrzebach Turysty. Wiadomo, że Atrakcję Turystyczną zwiedzić on chce, ale zjeść, skorzystać z WC no i zostawić auto - musi, bo to transakcja wiązana. Natury nie oszukasz - fizjologia zawsze weźmie górę. Typowy Dyrektor zakasuje rękawy i w zaciszu swojego gabinetu przystępuje do liczenia. Wszak Turysta bogaty, skoro stać go na zwiedzanie. Nawet się nie zorientuje, że zostanie oskubany. Drogi Dyrektorze, zapewniam Cię - on się zorientuje.
Dlatego Typowy Dyrektor, który wiedzę ekonomiczną wyssał z mlekiem matki, ma lepszy pomysł. Bilet parkingowy jest droższy niż ten do jego Atrakcji? Trzeba więc podnieść cenę biletu do Atrakcji!
Typowy Dyrektor zna takich aż za dobrze. Potem jeszcze taki mądraliński wykłóca się i docieka, dlaczego właściwie musi płacić za parking. Przecież jak idzie do muzeum, to wie, że czeka go sztuka, przeżycie estetyczne, doznania jakieś i wiedza, za którą gotów jest zapłacić. Ale taki parking? Płaci bo musi – zupełnie jak podatki. Jaką wartość do jego życia wniesie możliwość pozostawienia auta na polu? Czuje się, jakby go ktoś oszukał.
Tak, tak. Typowy Dyrektor zna te wszystkie rozterki, ale w ogóle go one nie ruszają. Poza tym lepiej, aby Typowy Turysta nie dociekał, dlaczego na tabliczce wjazdowej na parking jest napisane "dozorowany", a nie "strzeżony". Wtajemniczeni wiedzą, że dozorowanego nie trzeba pilnować, ale na wszelki wypadek, nie powiedzą tego głośno.
Gdy Turysta po auto spóźni się choć o minutę – nie zazna litości, będzie musiał zapłacić za kolejną godzinę. Naliczanie godzinowe – lepiej– półgodzinne, to szatański wynalazek. W ten system najlepiej złapać Turystę, który zatraci się w emocjach w Turystycznej Atrakcji. Turysta winny jest sobie sam. Przecież był regulamin – było czytać ze zrozumieniem! Było zapoznać się, a dopiero potem zdecydować, czy chce zostawić tu auto, czy szukać szczęścia gdzie indziej. Wszak mógł pójść do sąsiada – tam bilety jeszcze droższe. Zobaczyłby, czym jest prawdziwa, parkingowa konkurencja. Polatałby pół godziny, pojeździł, to poznałby stawki panujące w strefie. A że jest tu pierwszy raz i czas go goni? Jak nie ma czasu, to po co na wakacje jedzie? Musi tyle muzeów dziennie oglądać? Przecież jedno w zupełności wystarczy.
I tak nikt nie dopatrzy się Atrakcyjno-Parkingowej zmowy. Turysta straci rachubę czasu i już przepadł z kretesem. Pieniądze, które trzymał na kawę, będzie musiał wydać na kawałek chodnika i powietrze, które zajmuje jego bryka. Im więcej Atrakcji w danym dniu zaliczy, tym szczuplejszy będzie jego portfel. Typowemu Dyrektorowi nic do tego - przecież każdy o swój biznes dba jak może. A Parking to biznes nie jego. A jeśli Turystę stać na podróżowanie, to kto bogatemu zabroni?
A on już spóźniony o kilka minut, bo u pana w Zielonej Kamizelce tylko gotówką można płacić, a Pani Straganowa od nadmorskich ciupag i pluszowych owieczek rozmienić nie chciała. I zwiedził już połowę Koziej Wólki w poszukiwaniu złotych monet. I właśnie wtedy, od Pani w Atrakcyjnej Kasie dowiaduje się, że grupa wyszła dwie minuty temu na zwiedzanie, i teraz on z rodziną czekać musi, aż się kolejna nazbiera. Wszak jest Turystą Indywidualnym, a to ma swoje konsekwencje.
Doradził skuteczny Typowy Marketingowiec, że zarabia się najlepiej na pierwotnych potrzebach turysty. Gdyż on wówczas, przyciśnięty do ściany, do granic wytrzymałości doprowadzony, każde pieniądze wyda za 5 minut w ustronnej kabinie. Nikt nie pogardzi tak łatwym pieniądzem. Cóż, że na turystę te 2,5 zł działa jak płachta na byka? Że czuje się on pokonany, poniżony, upokorzony. Przecież on wcale nie chciał tam iść, ale Matka Natura mu kazała. Połączenie bezsilności i pierwotnej potrzeby na długo utrwali się w jego pamięci z tego wyjazdu. Tylko o tym wnukom opowiadał będzie, że pamięta, jak w uroczej miejscowości w górach nigdzie nie mógł dostać 2,5 zł w drobnych! Wszak on wszędzie kartą już płaci.
"O nieee... 2,5 zł to zbyt okrągła i wygórowana kwota" - myśli Typowy Marketingowiec. Może faktycznie wygórowana zbyt? Dajmy mniej, ale żeby też coś zarobić. Niech to będzie 80 groszy! Tak! 80 groszy to cena idealna! I płatność tylko gotówką, odliczoną kwotą! Skąd wziąć te 80 groszy? A to niech się już Turysta martwi. U Pani Krysi rozmieni może? Albo u Pani Straganowej od ciupag i owieczek. Albo u Zielonej Kamizelki. To już przecież nie Typowego Dyrektora zmartwienie.
Toaleta darmowa przecież być nie może. Przecież woda i mydło kosztują. A jeszcze papier i papierowe ręczniczki. I posprzątać by czasem wypadało. Ile to wszystko powinno kosztować? Trudno wyliczyć. Nie więcej niż bilet do Atrakcji, bo jeszcze się Turysta zorientuje... Szkoda, że WC bez Atrakcji nieprzydatnym jest, bo to łatwiejszy biznes i odpowiedzialność mniejsza. A cena? Cóż, wszak usługa jest warta tyle, ile ktoś jest w stanie za nią zapłacić. Ile jest w stanie zapłacić Turysta w potrzebie? Typowy Dyrektor myśli już o tym, żeby to potestować...
Nagle czoło Typowego Dyrektora wygładza się, a twarz odpręża. Przestaje on martwić się, że bilet do Atrakcji tańszy od parkingu, WC i jedzenia razem wziętych. Wie, że i On, i Pani z restauracji i Pan Zielona Kamizelka, wszyscy na Turyście zarobią.
A że Turysta więcej tu nie wróci? A mało to takich w Polsce? Złowi się kolejnego. Najlepiej z zagranicy, bo Ci zawsze są mile zaskoczeni, że parking kosztuje tylko 3 Euro.
Chcesz poznać sprytne sposoby jak traktować Turystę, aby docenił Twoją Atrakcję i chętnie zostawiał w niej pieniądze? Tak jak pomagamy naszym czytelnikom w poszukiwaniu najciekawszych miejsc w Polsce do zwiedzania, tak chętnie pomożemy zarządzającym turystycznymi atrakcjami, hotelami, regionami i miejscowościami. Służymy garścią porad i inspiracji, które sprawią, że Turysta poczuje się w Atrakcji jak długo oczekiwany gość.
Nie ma bardziej szatańskiego wynalazku, niż zarabianie na pierwotnych potrzebach Turysty. Wiadomo, że Atrakcję Turystyczną zwiedzić on chce, ale zjeść, skorzystać z WC no i zostawić auto - musi, bo to transakcja wiązana. Natury nie oszukasz - fizjologia zawsze weźmie górę. Typowy Dyrektor zakasuje rękawy i w zaciszu swojego gabinetu przystępuje do liczenia. Wszak Turysta bogaty, skoro stać go na zwiedzanie. Nawet się nie zorientuje, że zostanie oskubany. Drogi Dyrektorze, zapewniam Cię - on się zorientuje.
Nie mój parking - nie mój problem
Typowy Dyrektor z lekką zazdrością spogląda na ten kawałek pola w pobliżu swojej Atrakcji, który niestety nie należy do niego. Rozkłada ręce, bo co tu zrobić, gdy właściciel ziemi ustala własne ceny za zaszczyt zostawienia auta Turysty na jego niestrzeżonym parkingu. Typowy Dyrektor nie musi mieć kalkulatora, aby wyliczyć, że ten Parkingowy Biznesmen zarabia więcej niż sam Dyrektor na swojej Atrakcji. Według praw ekonomii, właściwie Typowy Dyrektor powinien zamknąć swoją Atrakcję i zamienić ją na parking. Wtedy biznes bardziej by się opłacił. Jest tylko jeden mały szkopuł - parking nie działa bez Atrakcji.Dlatego Typowy Dyrektor, który wiedzę ekonomiczną wyssał z mlekiem matki, ma lepszy pomysł. Bilet parkingowy jest droższy niż ten do jego Atrakcji? Trzeba więc podnieść cenę biletu do Atrakcji!
Turysta zwiedza? - czyli go stać!
Tłumy turystów to dla Typowego Dyrektora prawdziwa plaga: szaleją na drogach, zostawiają śmieci i robią dużo hałasu. Potem zajeżdża taki swoim Dodge’m czy innym Land Roverem pod Atrakcję Turystyczną i jeszcze biadoli, że go na parking nie stać. Jak go stać na takie auto, to i na bilet na parking przecież wysupła. I jeszcze do Atrakcji Turystycznej stać go będzie zajrzeć. I jeszcze na obiad z rodziną w tutejszej restauracji. Nie mówiąc już o WC, do którego przecież pójść musi.Typowy Dyrektor zna takich aż za dobrze. Potem jeszcze taki mądraliński wykłóca się i docieka, dlaczego właściwie musi płacić za parking. Przecież jak idzie do muzeum, to wie, że czeka go sztuka, przeżycie estetyczne, doznania jakieś i wiedza, za którą gotów jest zapłacić. Ale taki parking? Płaci bo musi – zupełnie jak podatki. Jaką wartość do jego życia wniesie możliwość pozostawienia auta na polu? Czuje się, jakby go ktoś oszukał.
Tak, tak. Typowy Dyrektor zna te wszystkie rozterki, ale w ogóle go one nie ruszają. Poza tym lepiej, aby Typowy Turysta nie dociekał, dlaczego na tabliczce wjazdowej na parking jest napisane "dozorowany", a nie "strzeżony". Wtajemniczeni wiedzą, że dozorowanego nie trzeba pilnować, ale na wszelki wypadek, nie powiedzą tego głośno.
Turysta zwiedza, a licznik cyka
Cóż Typowy Dyrektor może poradzić na to, że korzystanie z płatnego parkingu rządzi się swoimi prawami? O ich egzekucję dba Biznesmen Parkingowy. Ten zaś nie w ciemię bity, bo biznes od dawna prowadzi, i kontakty odpowiednie ma. Żeby każdy mógł zarobić, a Turysta głębiej do portfela sięgnął, potrzebny jest System. System musi być szczelny, aby Turysta nie miał alternatywy. Wystarczy tylko dogadać się z Burmistrzem, Wójtem, a nawet Kolegami Drogowcami i rozstawić w promieniu 2 kilometrów na wszystkich drogach dojazdowych do Parkingu znaki zakazu zatrzymywania. Koniecznie takie z małym znaczkiem lawety. A co! Niech Turysta wie, gdzie auto zostawić musi. Na jedynym słusznym Parkingu! W rozliczeniu półgodzinnym.Gdy Turysta po auto spóźni się choć o minutę – nie zazna litości, będzie musiał zapłacić za kolejną godzinę. Naliczanie godzinowe – lepiej– półgodzinne, to szatański wynalazek. W ten system najlepiej złapać Turystę, który zatraci się w emocjach w Turystycznej Atrakcji. Turysta winny jest sobie sam. Przecież był regulamin – było czytać ze zrozumieniem! Było zapoznać się, a dopiero potem zdecydować, czy chce zostawić tu auto, czy szukać szczęścia gdzie indziej. Wszak mógł pójść do sąsiada – tam bilety jeszcze droższe. Zobaczyłby, czym jest prawdziwa, parkingowa konkurencja. Polatałby pół godziny, pojeździł, to poznałby stawki panujące w strefie. A że jest tu pierwszy raz i czas go goni? Jak nie ma czasu, to po co na wakacje jedzie? Musi tyle muzeów dziennie oglądać? Przecież jedno w zupełności wystarczy.
I tak nikt nie dopatrzy się Atrakcyjno-Parkingowej zmowy. Turysta straci rachubę czasu i już przepadł z kretesem. Pieniądze, które trzymał na kawę, będzie musiał wydać na kawałek chodnika i powietrze, które zajmuje jego bryka. Im więcej Atrakcji w danym dniu zaliczy, tym szczuplejszy będzie jego portfel. Typowemu Dyrektorowi nic do tego - przecież każdy o swój biznes dba jak może. A Parking to biznes nie jego. A jeśli Turystę stać na podróżowanie, to kto bogatemu zabroni?
Drobne niedogodności czy kłody pod nogi?
Obserwuje więc Typowy Dyrektor, jak ten Turysta wpada do jego Atrakcji. Już spóźniony, już zdenerwowany, już o te kilkadziesiąt złotych lżejszy. Poziom nerwów rośnie proporcjonalnie do kolejnych kłód rzucanych mu pod nogi. Bo zanim zobaczy te cudowne zbiory, które zgromadziła i wyeksponowała Atrakcja, to przecież jeszcze bilet kupić musi, jeszcze regulamin zaakceptować.A on już spóźniony o kilka minut, bo u pana w Zielonej Kamizelce tylko gotówką można płacić, a Pani Straganowa od nadmorskich ciupag i pluszowych owieczek rozmienić nie chciała. I zwiedził już połowę Koziej Wólki w poszukiwaniu złotych monet. I właśnie wtedy, od Pani w Atrakcyjnej Kasie dowiaduje się, że grupa wyszła dwie minuty temu na zwiedzanie, i teraz on z rodziną czekać musi, aż się kolejna nazbiera. Wszak jest Turystą Indywidualnym, a to ma swoje konsekwencje.
Krążą miliony monet, czyli wprowadź opłatę za WC!
Żeby jednak nie czekał na próżno, Typowy Dyrektor zaprasza do baru Pani Krysi na kawę, lody i wodę mineralną. Niech Turysta czas swój umili i portfel jeszcze bardziej osuszy. W głowie już liczą się zyski - bo przecież jeszcze będzie musiał wydać na toaletę. Jest ich 4 osoby, więc dycha jak w banku.Doradził skuteczny Typowy Marketingowiec, że zarabia się najlepiej na pierwotnych potrzebach turysty. Gdyż on wówczas, przyciśnięty do ściany, do granic wytrzymałości doprowadzony, każde pieniądze wyda za 5 minut w ustronnej kabinie. Nikt nie pogardzi tak łatwym pieniądzem. Cóż, że na turystę te 2,5 zł działa jak płachta na byka? Że czuje się on pokonany, poniżony, upokorzony. Przecież on wcale nie chciał tam iść, ale Matka Natura mu kazała. Połączenie bezsilności i pierwotnej potrzeby na długo utrwali się w jego pamięci z tego wyjazdu. Tylko o tym wnukom opowiadał będzie, że pamięta, jak w uroczej miejscowości w górach nigdzie nie mógł dostać 2,5 zł w drobnych! Wszak on wszędzie kartą już płaci.
"O nieee... 2,5 zł to zbyt okrągła i wygórowana kwota" - myśli Typowy Marketingowiec. Może faktycznie wygórowana zbyt? Dajmy mniej, ale żeby też coś zarobić. Niech to będzie 80 groszy! Tak! 80 groszy to cena idealna! I płatność tylko gotówką, odliczoną kwotą! Skąd wziąć te 80 groszy? A to niech się już Turysta martwi. U Pani Krysi rozmieni może? Albo u Pani Straganowej od ciupag i owieczek. Albo u Zielonej Kamizelki. To już przecież nie Typowego Dyrektora zmartwienie.
Toaleta darmowa przecież być nie może. Przecież woda i mydło kosztują. A jeszcze papier i papierowe ręczniczki. I posprzątać by czasem wypadało. Ile to wszystko powinno kosztować? Trudno wyliczyć. Nie więcej niż bilet do Atrakcji, bo jeszcze się Turysta zorientuje... Szkoda, że WC bez Atrakcji nieprzydatnym jest, bo to łatwiejszy biznes i odpowiedzialność mniejsza. A cena? Cóż, wszak usługa jest warta tyle, ile ktoś jest w stanie za nią zapłacić. Ile jest w stanie zapłacić Turysta w potrzebie? Typowy Dyrektor myśli już o tym, żeby to potestować...
Nagle czoło Typowego Dyrektora wygładza się, a twarz odpręża. Przestaje on martwić się, że bilet do Atrakcji tańszy od parkingu, WC i jedzenia razem wziętych. Wie, że i On, i Pani z restauracji i Pan Zielona Kamizelka, wszyscy na Turyście zarobią.
A że Turysta więcej tu nie wróci? A mało to takich w Polsce? Złowi się kolejnego. Najlepiej z zagranicy, bo Ci zawsze są mile zaskoczeni, że parking kosztuje tylko 3 Euro.
Słowo od nas. Na uszko.
Drogi Typowy Dyrektorze Atrakcji. Płatne parkingi i toalety to grzech gorszy od Nieumiarkowania w Jedzeniu i Piciu. Są miliony sposobów, aby zarobić na Turyście tak, aby się nawet nie zorientował i nawet się cieszył, że został „oskubany”. Potrzeba do tego wyłącznie wyobraźni, lepszej komunikacji i dobrej współpracy. To nie tak, że nie Twój parking - nie Twój problem. Jeśli Atrakcja Twoja, to problem parkingu jednak też troszkę Twój. Gdyż ani parking, ani toaleta, ani restauracja, ani nawet hotel nie ma sensu bez Atrakcji.
Ludzki umysł działa na zasadzie wzajemności – Turysta jest gotów zgodzić się na opłatę, jeśli dostaje coś w zamian. Jakąś usługę, która daje mu korzyść. Jeśli taką usługę będziesz w stanie Turyście dostarczyć, śpiewać o Tobie pieśni będzie. I z rozkoszą pozbędzie się z portfela tych kilku złotych – wszak po to jedzie na wakacje, aby je wydawać. Ale jest subtelna różnica – wydawać, a nie, żeby mu je bezceremonialnie zabierano.
Dowiedz się, jak zrobić to inaczej
Chcesz poznać sprytne sposoby jak traktować Turystę, aby docenił Twoją Atrakcję i chętnie zostawiał w niej pieniądze? Tak jak pomagamy naszym czytelnikom w poszukiwaniu najciekawszych miejsc w Polsce do zwiedzania, tak chętnie pomożemy zarządzającym turystycznymi atrakcjami, hotelami, regionami i miejscowościami. Służymy garścią porad i inspiracji, które sprawią, że Turysta poczuje się w Atrakcji jak długo oczekiwany gość.- Szkolenie Skuteczny Marketing Turystyczny - jak pisać skuteczne oferty turystyczne?
- Prezentacje i szkolenia dla branży turystycznej
Znasz takie przypadki? A może to nie jest prawda i jest wręcz odwrotnie?
Podoba Ci się drugi felieton z serii "7 grzechów polskiej turystyki?". Felieton ten powstał na bazie naszych rzeczywistych doświadczeń - nie w jednym, a w wielu miejscach, które odwiedziliśmy w ciągu ostatnich 9 lat. Zdjęcia w tym felietonie nie mogą być prawdą? A może spotkało Cię kiedyś coś podobnego? Daj nam znać w komentarzu na blogu lub na Facebooku :)Dzięki wielkie za podanie tego felietonu dalej :) Może trafi w ten sposób do kogoś, do kogo trafić powinien już bardzo dawno temu? ;) Trzymamy kciuki!
Tematy
Artykuły o turystyce
W wielu miejscach o dużych walorach turystycznych, usprawiedliwieniem na skubanie turystów jest magiczne słowo „sezon”. Większość chce zarobić pieniądze szybko. Ma to bardzo zgubne skutki, bo oskubany turystay nie wróci i nie poleci tej atrakcji turystycznej. Szkoda, że nie mamy wyobraźni i nie szanujemy turystów.Ja podróżuję od wielu lat i uważam , że ta sytuacja zmienia się na lepsze. Tym, którzy mogą, polecam wyjazdy w kwietniu i październiku. Tanio, super pogoda i ceny.
OdpowiedzUsuńJestem za płatnymi toaletami. Czemu? W 99% są czystsze. Jakby ich użytkownicy byli innym gatunkiem ludzi. I nie jest to tylko problem w Polsce. To samo zauważyłem podróżując po Europie, w krajach, które często stoją pod względem kulturowym dużo wyżej niż my. A opłaty są różne, niekiedy po ponad 1 euro, a często także po 20 centów jak np. w Estonii, gdzie były w pełni automatyczne i co najważniejsze: schludne i czyste.
OdpowiedzUsuńCzy płatne toalety to duży biznes? Średnio, jeśli całość pilnuje człowiek, to wątpię, aby koszt utrzymania (koszty pracy) się zwróciły. A dodajcie do tego pieniądze na środki czystości, wandalizm itp.
Z parkingami jest dłuższa historia, ale także sprowadza się do tego samego problemu. Tutaj trzeba pamiętać, że miejsca parkingowe są zawsze deficytowe, szczególnie blisko większych atrakcji turystycznych i centrów miast. Można zaprojektować ogromny, wielopiętrowy parking, ale poza sezonem będzie pusty. A to ogromny koszt. Może jest niewielki, gdy bramki są automatyczne, a parking mieści się na łące, na peryferiach wsi, ale sytuacja zmienia jak jest ktoś kto musi wydawać bilety i pobierać opłaty (zusy, podatki, ubezpieczenia itp.) i mieści się np. w centrum dużego miasta (podatek od gruntu).
Załóżmy, że koszty utrzymania, to problem tylko właściciela. Ale, podobnie jak z toaletami: darmowe -- nikt nie szanuje, zarówno parking jak i cudze samochody. Ja wolę zapłacić nawet za niestrzeżony parking, gdzie jakoś inni kierowcy kierują się podobnymi obawami i bardziej szanują cudzą własność.
Podsumowując: wolę płatne toalety, bo w darmowych to trzeba by było odkażać całość codziennie oraz płatne parkingi: zawsze wybierając się gdzieś samochodem obczajam takie: zwykle nie ma problemów z miejscem i oszczędza się czas i nerwy na szukanie darmowego postoju. Koszt kilkugodzinnego parkowania jest niewielki w stosunku do zużytego paliwa i "wgniotek" parkingowych (parkowałem przez kilka lat na parkingach wzdłuż ulic i odbiło się to po stanie powłoki lakierniczej).
Parkingi są płatne przy niektórych atrakcjach turystycznych (skansen/muzeum/zabytek), raczej spotykam się z bezpłatnymi miejscami, gdzie możemy zostawić nasze auto. Jednak parki narodowe w kwestii parkowania przesadzają z cenami, za miejsce pod chmurką. Tym jestem oburzona ;)
OdpowiedzUsuń9Witam
OdpowiedzUsuńNie jeżdżę samochodem na szczęście omijają mnie takie problemy jak parkowanie.Lubię jazdę rowerem lub piesze wycieczki z mapą i kompasem.Pociągiem z rowerem do Białegostoku a tam już np.do Kopnej Góry do leśniczówki na nocleg gdzie w pobliżu jest do zwiedzania ogród dendrologiczny bardzo polecam a może tam byliście,potem Kruszyniany z noclegiem w Zajeżdzie Tatarskim(byłam przed spaleniem) Bochoniki itd
Lubię nasze pociągi które są coraz ładniejsze no i loty samolotem.Podróżuję trochę po świecie a samochody to dla moich synów (45 i 41 lat) a ja mam 69 lat i należę do PTTk w Gdańsku.Miło jest Was cztać i oglądać Wasze wycieczki to jest też moja pasja i moich przyjaciół.Pozdrawiam srdecznie.