Żuławski krajobraz to pola majowe kwitnące rzepakiem, wsie oddalone od siebie o 5 kilometrów drogi i wierzby nad kanałami melioracyjnymi. To czerwone ruiny kościołów, drewniane wiatraki odchodzące w zapomnienie i domy podcieniowe, które dzielą się na te umierające i te powoływane do życia.
Żuławy to historie ludzi pogmatwane jak węzeł gordyjski. Po niemal 100% wymianie ludności Żuław po II wojnie światowej, potomkowie osadników piszą historię na nowo, nie zawsze zgadzając się co do przeszłości. Poza tym jest tu największe w Polsce natężenie pasjonatów na metr kwadratowy. Ta mieszanka sprawia, że Żuławy są dla nas coraz bardziej atrakcyjne. Dlatego ciągle na nie wracamy.
Pustych szlaków w Bieszczadach już raczej nie doświadczymy, szczególnie gdy w sezonie wybierzemy się na te najbardziej popularne. Kolejka turystów w japonkach na Tarnicę nie ma już nic wspólnego z legendą o dzikich Bieszczadach. Z naszych obserwacji wynika, że turyści poszukujący spokoju i wyciszenia wybierają Beskid Niski. A mogliby równie dobrze przyjechać po tę ciszę na Żuławy.
Żuławy leżą w delcie Wisły, która w tych okolicach kończy swój bieg i za chwilę wpada do Bałtyku. Część Żuław leży w depresji. Dosłownej. Oznacza to, że poziom morza jest wyższy, niż pól uprawnych na Żuławach. Czasem Żuławiacy śmieją się, że całe życie spędzają w depresji. I jak tu żyć? Na pewno nie jest to łatwe. Ci, który tu mieszkają, wiedzą, że ten teren jest wyjątkowy.
Nigdzie w Polsce nie widzieliśmy takiego krajobrazu jak tu. Jest płasko jak na stole. Gdy człowiek rozejrzy się dookoła stojąc w dowolnym punkcie, na horyzoncie z każdej strony zobaczy jakąś wioskę. Wioski te są oddalone od siebie mniej więcej w równych odległościach, co 5 km. Dlaczego? To kawał historii. Tak z powodów komunikacyjnych lokowali je Krzyżacy. Dziś już mało kto o tym pamięta.
Klimat Żuław i tego, jak się je zwiedza, trudno opisać słowami. Żuławy się przede wszystkim czuje i się ich doświadcza. Być może trochę lepiej pokażą to filmiki, które zgraliśmy z naszej instagramowej relacji na żywo z wycieczek. Ciekawa jestem, czy poznajesz te miejsca:
Każde poprzednie i kolejne pokolenie, kolejni mieszkańcy i przybysze, dokładali tu swoją cegiełkę. Polacy, osadnicy, mennonici. I wreszcie ci, którzy przyjechali na te tereny w ramach przesiedleń po II wojnie światowej, z różnych części świata, m.in. z kieleckiego, Wołynia, czy okolic Bieszczad.
Dziś, gdy zapytamy się w dowolnym domu o historię tego miejsca, każdy opowiada inną. Jedni przybyli tu z Wołynia uciekając przed UPA. Inni przyjechali, bo rodzina była już na miejscu i szukali lepszego życia w powojennej zawierusze. Jeszcze inni trafili tu w ramach przesiedleń w akcji "Wisła". Przedwojennych autochtonów można policzyć na palcach jednej ręki. Każda rodzina, każde gospodarstwo, każdy dom, pisze już swoją, współczesną historię. Z poprzednimi pokoleniami łączy ich miejsce. Żuławy.
Ktoś kiedyś pokusił się o wydobycie i zgranie historii domów i ich powojennych mieszkańców. Polecamy te wywiady, które ukazały się w cyklu "W cieniu domów" opublikowanym przez portal E-Światowid:
A ta historia jest wszędzie taka sama. Domy opustoszały, gdy ich dotychczasowi właściciele w popłochu opuszczali Żuławy zimą 1945 roku. Uciekali przed Armią Radziecką. Niektórzy z nich zamykali drzwi i zabierali ze sobą klucze. Nie wiedzieli, że nigdy tu nie wrócą. 70 lat później, te piękne, wspaniałe budynki popadają w ruinę, płoną lub się zawalają i tylko nieliczne z nich mają szansę na uratowanie.
Te uratowane prezentują się dziś spektakularnie. Na kilkuset metrach kwadratowych powierzchni zmieści się wielu domowników. Takie odremontowane domy widzieliśmy w Marynowach czy Trutnowach. Kolejne dochodzą do pełni krasy w Orłowie i Żuławkach oraz w Złotowie. Jednak losy wielu z nich, np. w Markusach, Stalewie czy w Jelonkach wciąż nie są jeszcze przesądzone. Większość z nich jest na sprzedaż.
Można się pokusić i samemu ułożyć sobie szlak domów podcieniowych, który pokona się rowerem lub samochodem. Jeśli będzie się miało szczęście, zaczepiony w ogródku właściciel lub właścicielka opowiedzą ciekawą historię.
Wnętrza domów można próbować też zwiedzać ze Stowarzyszeniem "Kochamy Żuławy", choć trzeba być czujnym, bo darmowe wycieczki są bardzo oblegane i miejsca szybko się kończą. Ale warto się postarać. Nikt nie wie, jak długo jeszcze domy podcieniowe gościć będą w krajobrazie Żuław.
Wymiana prawie 100% ludności po drugiej wojnie światowej sprawia, że ciężko jest zrozumieć zachodzące tu procesy. Historia bywa zagmatwana. Ludzie z jednej strony bardzo otwarci, mili, optymistyczni, z drugiej prowadzą ze sobą ożywione dyskusje na temat przeszłości i przyszłości, nie zawsze dochodząc do jednoznacznych i wspólnych wniosków.
Niektóre domy są ratowane, inne odchodzą w zapomnienie. Niektóre wiatraki są "powoływane" do życia jak ten w Mokrym Dworze, losem innych nikt się nie interesuje.
Żuławy trudno jest zrozumieć. Żuławy trzeba poczuć. A żeby to zrobić, trzeba tam pojechać.
Żuławy to historie ludzi pogmatwane jak węzeł gordyjski. Po niemal 100% wymianie ludności Żuław po II wojnie światowej, potomkowie osadników piszą historię na nowo, nie zawsze zgadzając się co do przeszłości. Poza tym jest tu największe w Polsce natężenie pasjonatów na metr kwadratowy. Ta mieszanka sprawia, że Żuławy są dla nas coraz bardziej atrakcyjne. Dlatego ciągle na nie wracamy.
Żuławy to Bieszczady Północy
Kiedyś rzucało się wszystko i jechało w Bieszczady. Po akcji "Wisła" Bieszczady prawie całkowicie się wyludniły, a niektóre ich tereny zostały nawet zamknięte. Początkowo nikt tam nie jeździł i dopiero lata 60 sprawiły, że pierwsi wędrowcy zaczynali docierać na połoniny i dalej. Z plecakiem przemierzali puste jeszcze szlaki, które dziś zapełnione są turystami.Pustych szlaków w Bieszczadach już raczej nie doświadczymy, szczególnie gdy w sezonie wybierzemy się na te najbardziej popularne. Kolejka turystów w japonkach na Tarnicę nie ma już nic wspólnego z legendą o dzikich Bieszczadach. Z naszych obserwacji wynika, że turyści poszukujący spokoju i wyciszenia wybierają Beskid Niski. A mogliby równie dobrze przyjechać po tę ciszę na Żuławy.
Żuławy leżą w delcie Wisły, która w tych okolicach kończy swój bieg i za chwilę wpada do Bałtyku. Część Żuław leży w depresji. Dosłownej. Oznacza to, że poziom morza jest wyższy, niż pól uprawnych na Żuławach. Czasem Żuławiacy śmieją się, że całe życie spędzają w depresji. I jak tu żyć? Na pewno nie jest to łatwe. Ci, który tu mieszkają, wiedzą, że ten teren jest wyjątkowy.
Nigdzie w Polsce nie widzieliśmy takiego krajobrazu jak tu. Jest płasko jak na stole. Gdy człowiek rozejrzy się dookoła stojąc w dowolnym punkcie, na horyzoncie z każdej strony zobaczy jakąś wioskę. Wioski te są oddalone od siebie mniej więcej w równych odległościach, co 5 km. Dlaczego? To kawał historii. Tak z powodów komunikacyjnych lokowali je Krzyżacy. Dziś już mało kto o tym pamięta.
Zaraziliśmy się "optymistyczną depresją"
Na Żuławy zaczęliśmy jeździć dzięki Marcie Antoninie Łobockiej i Stowarzyszeniu "Kochamy Żuławy". Zaczęło się od wycieczek rowerowych i autokarowych, a potem nas wciągnęło.- Wycieczka rowerowa po Żuławach
- Wycieczka autokarowa: Zwiedzamy Ostaszewo i okolice
- Wycieczka autokarowa: Zwiedzamy Nowy Staw i okolice
- Wycieczka autokarowa: Zwiedzamy Miłoradz i okolice
- Wszystkie relacje z wycieczek po Żuławach
Klimat Żuław i tego, jak się je zwiedza, trudno opisać słowami. Żuławy się przede wszystkim czuje i się ich doświadcza. Być może trochę lepiej pokażą to filmiki, które zgraliśmy z naszej instagramowej relacji na żywo z wycieczek. Ciekawa jestem, czy poznajesz te miejsca:
Żuławy to pogmatwana historia
Żuławy urzekają nie tylko dzięki położeniu, ale też dzięki historiom, które dyszą zza każdego zakrętu. Mało kto pamięta, że rycerze Zakonu Krzyżackiego jako pierwsi zaczęli gospodarować ten podmokły i trudny teren. Lokacje wsi, kanały odwadniające, melioracja, drogi.Każde poprzednie i kolejne pokolenie, kolejni mieszkańcy i przybysze, dokładali tu swoją cegiełkę. Polacy, osadnicy, mennonici. I wreszcie ci, którzy przyjechali na te tereny w ramach przesiedleń po II wojnie światowej, z różnych części świata, m.in. z kieleckiego, Wołynia, czy okolic Bieszczad.
Dziś, gdy zapytamy się w dowolnym domu o historię tego miejsca, każdy opowiada inną. Jedni przybyli tu z Wołynia uciekając przed UPA. Inni przyjechali, bo rodzina była już na miejscu i szukali lepszego życia w powojennej zawierusze. Jeszcze inni trafili tu w ramach przesiedleń w akcji "Wisła". Przedwojennych autochtonów można policzyć na palcach jednej ręki. Każda rodzina, każde gospodarstwo, każdy dom, pisze już swoją, współczesną historię. Z poprzednimi pokoleniami łączy ich miejsce. Żuławy.
Ktoś kiedyś pokusił się o wydobycie i zgranie historii domów i ich powojennych mieszkańców. Polecamy te wywiady, które ukazały się w cyklu "W cieniu domów" opublikowanym przez portal E-Światowid:
Wizytówki Żuław: pola rzepakowe, cmentarze i domy podcieniowe
Krajobraz Żuław to dla nas przede wszystkim majowo-czerwcowe pola usiane żółtym rzepakiem, które mija się jadąc samochodem lub rowerem. To także ruiny czerwonych kościołów i starych, pomennonickich cmentarzy. Ale to przede wszystkim domy podcieniowe, których nie spotkasz w takim zagęszczeniu nigdzie indziej w Polsce. Te domy zwiedzamy od jakiegoś czasu i dzięki uprzejmości ich mieszkańców, poznajemy historię każdego z nich.A ta historia jest wszędzie taka sama. Domy opustoszały, gdy ich dotychczasowi właściciele w popłochu opuszczali Żuławy zimą 1945 roku. Uciekali przed Armią Radziecką. Niektórzy z nich zamykali drzwi i zabierali ze sobą klucze. Nie wiedzieli, że nigdy tu nie wrócą. 70 lat później, te piękne, wspaniałe budynki popadają w ruinę, płoną lub się zawalają i tylko nieliczne z nich mają szansę na uratowanie.
Te uratowane prezentują się dziś spektakularnie. Na kilkuset metrach kwadratowych powierzchni zmieści się wielu domowników. Takie odremontowane domy widzieliśmy w Marynowach czy Trutnowach. Kolejne dochodzą do pełni krasy w Orłowie i Żuławkach oraz w Złotowie. Jednak losy wielu z nich, np. w Markusach, Stalewie czy w Jelonkach wciąż nie są jeszcze przesądzone. Większość z nich jest na sprzedaż.
Można się pokusić i samemu ułożyć sobie szlak domów podcieniowych, który pokona się rowerem lub samochodem. Jeśli będzie się miało szczęście, zaczepiony w ogródku właściciel lub właścicielka opowiedzą ciekawą historię.
Wnętrza domów można próbować też zwiedzać ze Stowarzyszeniem "Kochamy Żuławy", choć trzeba być czujnym, bo darmowe wycieczki są bardzo oblegane i miejsca szybko się kończą. Ale warto się postarać. Nikt nie wie, jak długo jeszcze domy podcieniowe gościć będą w krajobrazie Żuław.
Żuławy pełne sprzeczności - kochamy je odkrywać
Na Żuławy jeździmy, żeby zaczerpnąć powietrza, spuścić ciśnienie, wejść w inny świat. Ten region, pełen sprzeczności, wciąż pozostaje dla nas tajemnicą.Wymiana prawie 100% ludności po drugiej wojnie światowej sprawia, że ciężko jest zrozumieć zachodzące tu procesy. Historia bywa zagmatwana. Ludzie z jednej strony bardzo otwarci, mili, optymistyczni, z drugiej prowadzą ze sobą ożywione dyskusje na temat przeszłości i przyszłości, nie zawsze dochodząc do jednoznacznych i wspólnych wniosków.
Niektóre domy są ratowane, inne odchodzą w zapomnienie. Niektóre wiatraki są "powoływane" do życia jak ten w Mokrym Dworze, losem innych nikt się nie interesuje.
Żuławy trudno jest zrozumieć. Żuławy trzeba poczuć. A żeby to zrobić, trzeba tam pojechać.
Jako człowiek zżyty z górami, mniejszymi lub większymi,jestem w szoku, że na płaskim, a może nawet "wklęsłym" może być tak pięknie!
OdpowiedzUsuńTeż byliśmy w szoku, gdy pierwszy raz przyjechaliśmy na Żuławy :)
UsuńFajne zdjęcia. Tak z ciekawości, co to za obiektyw z tulipankiem na tej a6000?
OdpowiedzUsuńNa A6300 mam manualny szerokokątny Samyang 12mm f2.0 NCS. Praktycznie mam go zawsze przy sobie :)
UsuńŻuławy są piękne...faktycznie jest tam teren płaski..no i delta wisły po prostu przepięknie.....ja podziwiałem zuławy z perspektywy roweru....
OdpowiedzUsuńi tak jest chyba najlepiej. płaskie Żuławy to raj dla "leniwych" rowerzystów :D
UsuńPiękne tereny i domy. Wszystko na tych zdjęciach ma taki swój "swojski" klimat :)
OdpowiedzUsuń