Industriada 2016 to jedyny w Polsce i największy w Europie Środkowo-Wschodniej festiwal Szlaku Zabytków Techniki. 44 atrakcje, 27 miast, darmowe połączenia kolejowe, autobusowe i tramwajowe, półtora dnia i jedno święto w województwie śląskim. To już siódma edycja imprezy, choć my byliśmy na niej dopiero drugi raz. W tym roku wszystkie biorące udział atrakcje Szlaku Zabytków Techniki i obiekty zaprzyjaźnione zgromadziły 90 tysięcy uczestników!
Tym razem organizatorzy, czyli Urząd Marszałkowski Województwa Śląskiego, wybrali dla naszej grupy same smaczki. Widzieliśmy niesamowite pokazy w Czeladzi, Chorzowie i Katowicach. Odwiedziliśmy najgłębsze pokłady kopalni węgla kamiennego Guido w Zabrzu i wjechaliśmy na wieżę szybową Muzeum Śląskiego. Jednak najlepsze zostawili na sam koniec.
My wyszliśmy trochę brudni, ale za to najedzeni, bo po drodze zjedliśmy kolację w podziemnym pubie na poziomie 320 metrów pod ziemią. Jak zwykle przy Industriadzie, nie była to ostatnia atrakcja tego wieczoru.
Jak brzmi górnicza taśma? Włącz głośniki :)
W ten piątek w Czeladzi była prawdziwa artystyczna uczta! Niemiecki teatr "Titanick" prezentował coś, czego nigdy jeszcze nie widzieliśmy. Przedstawienie pt. "Symfonia Hutnicza", którego wcale nie trzeba wyjaśniać. Bo dosłownie była to symfonia hutnicza. Aktorzy grali metalowymi kluczami na gaśnicach, ogniem z palników na metalowych kominach, oraz innymi metalowymi przedmiotami na innych zardzewiałych hutniczych maszynach. Fenomenalne widowisko z fajerwerkami! Wystarczy spojrzeć na zdjęcia.
Jeśli w piątek był rozruch, to sobota ruszyła już pełną parą. A my ruszyliśmy spod hotelu przed godziną 10, żeby chwilę później być już w Zabrzu w Sztolni Królowa Luiza - w Parku 12 C. To nowość w Zabrzu. Strefa naziemna powstała z myślą o dzieciakach [po śląsku: dla bajtli]. Bajtle poznają tu ziemskie żywioły, techniki wydobywania węgla i energię w przyrodzie.
Co tam robiliśmy? Najpierw oglądaliśmy olbrzymi plac zabaw dla dzieci i puszczaliśmy gigantyczne bańki...
Pan Michał pokazywał nam oryginalne zdjęcia, pokazujące co zastali eksploratorzy, kiedy dotarli do chodnika i zaczęli go odgruzowywać. Kiedyś chodnik 510 będzie częścią tras turystycznych w podziemiach Zabrza. Całość będzie imponująca, a my na pewno o tym napiszemy!
Przyznam, że prawdziwą atrakcją było dla mnie zejście w różowym kasku pod ziemię, gdzie oglądaliśmy działające maszyny górnicze i jechaliśmy górniczą kolejką [tzw. karlikiem]. Trasa została otwarta do zwiedzania dosłownie dzień wcześniej, ale nie mam wątpliwości, że w krótkim czasie stanie się prawdziwym hitem turystycznym Zabrza. O tym mieście będzie jeszcze głośno. Na pewno na Ruszaj w Drogę!
Koncert nosił tytuł "Rasa. Pieśni antracytu". My, ignoranci znad morza, myśleliśmy, że Rasa to nazwa jakiegoś raperskiego zespołu ze Śląska. Ale nie. Rasa, inaczej plemię, to innymi słowy górnicy - wszyscy ludzie na ziemi związani z pracą w kopalni. Niezależnie od szerokości geograficznej świata, to kasta, która ma wspólne historie, emocje i rozumie się bez słów. I o tym był ten koncert. Prawie setka wykonawców, m.in. orkiestra górnicza, chór gospel, kwartet smyczkowy, eletroniczne kombo i wybitni soliści grali i śpiewali stare pieśni górnicze z Polski, Wysp Brytyjskich i Stanów Zjednoczonych w nowych aranżacjach. Do tego niesamowita sceneria oraz stroje artystów przebranych i pomalowanych na czarno. Tak smacznego widowiska jeszcze w życiu nie widziałam. Muzycznie doskonałe, bardzo smaczne przesłanie i wspaniałe filmy wyświetlane na wielkim telebimie. Maciej mi mówił, że to było tak piękne, że aż się wzruszył. A jak się Maciej wzrusza, to musi to być naprawdę coś mocnego.
A jak już to wzruszenie mu minęło, to sięgnął po telefon i nadał na żywo na naszym Facebooku "transmisję" z drugiej części koncertu. Jakość może nie powala, ale pozwala poczuć klimat widowiska.
Nam droga z Gdyni do Katowic zajęła 6 godzin w jedną stronę. Szybciej niż samochodem. Wciąż za długo? Nie dla nas. Święto warte było każdej minuty spędzonej w pociągu!
Niektórzy słysząc, że jedziemy z Gdyni do Katowic na weekend łapią się za głowę. Ale dla Industriady warto! Za rok chcielibyśmy powtórzyć ten numer.
Tym razem organizatorzy, czyli Urząd Marszałkowski Województwa Śląskiego, wybrali dla naszej grupy same smaczki. Widzieliśmy niesamowite pokazy w Czeladzi, Chorzowie i Katowicach. Odwiedziliśmy najgłębsze pokłady kopalni węgla kamiennego Guido w Zabrzu i wjechaliśmy na wieżę szybową Muzeum Śląskiego. Jednak najlepsze zostawili na sam koniec.
"Mroki kopalni" 355 metrów pod ziemią Zabrza
Industriada to festiwal, który trwa jeden dzień - w sobotę, w drugi weekend czerwca, ale po raz kolejny przedsmakiem był tzw. rozruch, czyli imprezy, które zaczęły się już w piątek. Nasz rozruch rozpoczął się 355 metrów pod powierzchnią ziemi. Pierwszy raz zeszliśmy tak głęboko! Kopalnia węgla kamiennego Guido otworzyła zapowiadaną trasę ekstremalną. Można iść na 4-godzinną tzw. "Szychtę", albo zobaczyć "Mroki kopalni". My braliśmy udział w tej drugiej opcji.Jak wygląda trasa ekstremalna?
Żeby zobaczyć "Mroki kopalni" trzeba się dobrze przygotować. Ubrać się odpowiednio, wziąć latarkę i kask. W sumie nam poszło całkiem nieźle, tylko nie poprosiliśmy o kalosze, co potem brutalnie odczuły nasze buty. Trasa jest miejscami wąska i niska, bardzo ciemna i ekstremalnie zakurzona. Nie ma szans, żeby ktoś wyszedł z niej czysty! Dobrze, że nasze Industriadowe zwiedzanie trwało tylko 1,5 godziny. Wyobrażam sobie, jak muszą wyglądać turyści, którzy wychodzą z 4-godzinnej szychty.My wyszliśmy trochę brudni, ale za to najedzeni, bo po drodze zjedliśmy kolację w podziemnym pubie na poziomie 320 metrów pod ziemią. Jak zwykle przy Industriadzie, nie była to ostatnia atrakcja tego wieczoru.
Jak brzmi górnicza taśma? Włącz głośniki :)
— Ruszaj w Drogę! (@RuszajwDroge) 16 czerwca 2016
Titanick gra "Symfonię Hutniczą" w Czeladzi
Na wieczorne atrakcje pojechaliśmy do Czeladzi. W Czeladzi byliśmy rok temu i znaleźliśmy tam nowo-wyremontowany budynek elektrowni, który służy dziś za galerię i miejsce spotkań mieszkańców oraz imprez lokalnych.W ten piątek w Czeladzi była prawdziwa artystyczna uczta! Niemiecki teatr "Titanick" prezentował coś, czego nigdy jeszcze nie widzieliśmy. Przedstawienie pt. "Symfonia Hutnicza", którego wcale nie trzeba wyjaśniać. Bo dosłownie była to symfonia hutnicza. Aktorzy grali metalowymi kluczami na gaśnicach, ogniem z palników na metalowych kominach, oraz innymi metalowymi przedmiotami na innych zardzewiałych hutniczych maszynach. Fenomenalne widowisko z fajerwerkami! Wystarczy spojrzeć na zdjęcia.
Bajtel gruba i Kobieta-Kot w Parku 12C Sztolni Królowa Luiza
Jeśli w piątek był rozruch, to sobota ruszyła już pełną parą. A my ruszyliśmy spod hotelu przed godziną 10, żeby chwilę później być już w Zabrzu w Sztolni Królowa Luiza - w Parku 12 C. To nowość w Zabrzu. Strefa naziemna powstała z myślą o dzieciakach [po śląsku: dla bajtli]. Bajtle poznają tu ziemskie żywioły, techniki wydobywania węgla i energię w przyrodzie. Co tam robiliśmy? Najpierw oglądaliśmy olbrzymi plac zabaw dla dzieci i puszczaliśmy gigantyczne bańki...
Najpierw dla bajtli, a potem atrakcje dla dorosłych!
... a potem zjechaliśmy Szybem Wilhelmina, gdzie dołączyłam do dziewczęcej drużyny "Różowych Kasków". Taaak... to od dziecka było moje marzenie. Po podziemnym, nieudostępnionym jeszcze do zwiedzania, chodniku węglowym w pokładzie 510, oprowadzali nas wspaniali przewodnicy Sztolni Królowa Luiza, w tym jeden z eksploratorów chodnika.Pan Michał pokazywał nam oryginalne zdjęcia, pokazujące co zastali eksploratorzy, kiedy dotarli do chodnika i zaczęli go odgruzowywać. Kiedyś chodnik 510 będzie częścią tras turystycznych w podziemiach Zabrza. Całość będzie imponująca, a my na pewno o tym napiszemy!
Pod ziemię z Kobietą. I z Kotem. W jednym.
Chwilę potem razem z Kobietą-Kotem zwiedziliśmy Podziemny Park Maszyn w kompleksie Sztolni Królowa Luiza. Dlaczego z Kobietą-Kotem? No cóż, Superman był już zajęty, a Batman poszedł oprowadzać grupę anglojęzyczną. Spotkaliśmy jeszcze Spidermana, który prowadził konkurencyjną wycieczkę. Postacie z komiksów Marvella miały w tym dniu symboliczne znaczenie - ci superbohaterowie wmieszali się w prawdziwych superbohaterów tego miejsca, czyli górników.Przyznam, że prawdziwą atrakcją było dla mnie zejście w różowym kasku pod ziemię, gdzie oglądaliśmy działające maszyny górnicze i jechaliśmy górniczą kolejką [tzw. karlikiem]. Trasa została otwarta do zwiedzania dosłownie dzień wcześniej, ale nie mam wątpliwości, że w krótkim czasie stanie się prawdziwym hitem turystycznym Zabrza. O tym mieście będzie jeszcze głośno. Na pewno na Ruszaj w Drogę!
101-letnia Maszyna Parowa na Sztolni Królowa Luiza
Podziemny Park Maszyn, to tylko jedna z kilku atrakcji Sztolni Królowa Luiza. Kilka minut drogi dalej oglądaliśmy kolejną atrakcję - działającą maszynę parową. Możliwości tej 101-latki podziwialiśmy już w zeszłym roku. Najwyraźniej wiek nie robi na niej wrażenia, bo działa wciąż sprawnie i cicho, choć tylko jako atrakcja turystyczna. Industriada to świetna okazja, żeby zobaczyć ją w akcji.Spektakl "Jaram się" w Hucie Królewskiej
Po obiedzie pojechaliśmy do Chorzowa do hali byłej elektrowni w Hucie Królewskiej (dziś dzielnica Chorzowa). Tam obejrzeliśmy kolejny artystyczny występ, o wiele mówiącym tytule "Jaram się". Nie, nikt się ostatecznie nie spalił, ale ciężar pracy w dawnej hucie można było poczuć oglądając akrobację aktorów na scenie, którzy tańcząc na akord, tańczyli tak długo, aż padli.Dawna kopalnia w Gliwicach
Skoro skakali godzinę i w końcu padli to pokaz się skończył. My zapakowaliśmy się do busa i pojechaliśmy dalej, do Gliwic, gdzie zwiedzaliśmy obiekty byłej kopalni. Dziś prężnie działa tam Górnośląska Agencja Przedsiębiorczości i Rozwoju, której gospodarz oprowadzał nas po najbardziej tajemniczych zakamarkach tego obiektu, łącznie z piramidami, które są fundamentem budynków dawnej kopalni. Wycieczka ciekawa, architektura wspaniała, ale i tak najfajniejsza była darmowa cukrowa wata i występy akrobatów na dawnych bicyklach."Rasa. Pieśni antracytu." Fenomenalny koncert!
Z Gliwic pojechaliśmy prosto do Katowic. Tam, na terenie Muzeum Śląskiego zjedliśmy śląski obiad i wjechaliśmy na wieżę wyciągową Warszawa, skąd roztacza się przepiękna panorama Katowic. Kilka fotek później zeszliśmy z wieży cztery piętra na dół i poszliśmy na koncert finałowy Industriady. A w tym roku było to coś wyjątkowego.Koncert nosił tytuł "Rasa. Pieśni antracytu". My, ignoranci znad morza, myśleliśmy, że Rasa to nazwa jakiegoś raperskiego zespołu ze Śląska. Ale nie. Rasa, inaczej plemię, to innymi słowy górnicy - wszyscy ludzie na ziemi związani z pracą w kopalni. Niezależnie od szerokości geograficznej świata, to kasta, która ma wspólne historie, emocje i rozumie się bez słów. I o tym był ten koncert. Prawie setka wykonawców, m.in. orkiestra górnicza, chór gospel, kwartet smyczkowy, eletroniczne kombo i wybitni soliści grali i śpiewali stare pieśni górnicze z Polski, Wysp Brytyjskich i Stanów Zjednoczonych w nowych aranżacjach. Do tego niesamowita sceneria oraz stroje artystów przebranych i pomalowanych na czarno. Tak smacznego widowiska jeszcze w życiu nie widziałam. Muzycznie doskonałe, bardzo smaczne przesłanie i wspaniałe filmy wyświetlane na wielkim telebimie. Maciej mi mówił, że to było tak piękne, że aż się wzruszył. A jak się Maciej wzrusza, to musi to być naprawdę coś mocnego.
A jak już to wzruszenie mu minęło, to sięgnął po telefon i nadał na żywo na naszym Facebooku "transmisję" z drugiej części koncertu. Jakość może nie powala, ale pozwala poczuć klimat widowiska.
Pociągiem tylko 6 godzin do Katowic
Industriada to fenomenalna impreza. Jedyna w swoim rodzaju! Kto jeszcze nie był, niech koniecznie rezerwuje drugi weekend czerwca w przyszłym roku. Dojazd do Katowic jest dobry z większości dużych miast w Polsce. Można bez przeszkód dostać się do Katowic pociągiem - wystarczy zarezerwować nocleg w Katowicach, Zabrzu, Gliwicach lub dowolnym innym mieście województwa śląskiego, które bierze udział w festiwalu. A potem jest już łatwo, bo kursują darmowe autobusy i pociągi rozwożące do obiektów na szlaku.Nam droga z Gdyni do Katowic zajęła 6 godzin w jedną stronę. Szybciej niż samochodem. Wciąż za długo? Nie dla nas. Święto warte było każdej minuty spędzonej w pociągu!
Niektórzy słysząc, że jedziemy z Gdyni do Katowic na weekend łapią się za głowę. Ale dla Industriady warto! Za rok chcielibyśmy powtórzyć ten numer.
Poczytaj jeszcze
- INDUSTRIADA 2015 - zobacz jak było rok wcześniej :)
- [Ranking] Co warto zobaczyć w województwie śląskim?
- Na Śląsk, czy w Śląskie? Czy jest różnica?
- Ciekawe miejsca i nasze relacje z woj. śląskiego
My z Wielkopolski też jechałyśmy coś koło 6 godzin :) Za rok postaramy się tam wybrać, bo widać, że naprawdę warto.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie :)
UsuńWarto, warto. Cieszę się, że mogliście zobaczyć otwarte już niemal wszystkie zabrzańskie atrakcje. Za rok, mam nadzieję, otwarta będzie już ostatnia: Kluczowa Sztolnia Dziedziczna. Miałem przyjemność się w niej szwędać i robi naprawdę niesamowite wrażenie, zgoła odmienne od kopalnianych klimatów Guido, czy Królowej Luizy. No i może przy okazji tym razem się znów nie rozmienimy na szlaku. Szlaku Zabytków Techniki :) Pozdrowienia z Zabrza!
OdpowiedzUsuńOj nie mogę się doczekać tej Sztolni Dziedzicznej. Na pewno przyjedziemy i kto wie, może tym razem się uda zobaczyć :) Do zobaczenia!
UsuńPozdrawiamy z dalekiej północy ;)
O, żesz. Ze Skarżyska podroż trwa krócej! Mamy więc plan na przyszły rok.
OdpowiedzUsuńtak jak prosicie-wpisałam sobie termin na 2017 w kalendarz.koniec z cichą zazdrością.muszę, po prostu muszę tam być w następnym roku.ode mnie dojazd trwa 5,5 h.długo ale przecież o wiele krócej niż np.do białegostoku.az
OdpowiedzUsuń