Poprzednim razem pokazałam Ci 9 miejsc w Śląskiem, które warto zobaczyć, ale na pewno nie dasz rady zobaczyć ich w jeden dzień. Czas na drugą odsłonę. Mam dla Ciebie kolejnych 7 miejsc. Gdybyś chciał zobaczyć je jednego dnia, potrzebujesz niezawodnej organizacji i znajomości w regionie. Zamiast tego, proponuję Ci po prostu wybrać dwa, trzy z nich i z takim planem ruszyć w drogę. Reszta będzie pięknym dopełnieniem kolejnych weekendów lub urlopów. Nam się to udało. Ale tylko dlatego, że mieliśmy świetną opiekę organizatorów doskonale znających region.
W ostatnim wpisie przekonywałam Cię, jak intensywne bywają blogerskie wizyty studyjne. Chciałam opisać wszystko w wielkim skrócie, ale wyszło jak zwykle. Drugiego dnia rozkręciliśmy się jeszcze bardziej. Dzień drugi należał do Bielska-Białej i Zabrza. Ale zaczął się w Katowicach...
Kiedy wszyscy już wszystko mieli zamówione, a co poniektórym na stoliku parowała już gorąca kawa, padło sakramentalne pytanie "czy coś jeszcze podać?". I niemal w tym samym momencie padła odpowiedź: "To ja jeszcze poproszę truskawkową bezę!".
Oczy wszystkich zwróciły się na Maćka, który z zadowoleniem wymalowanym na twarzy zerkał w kierunku wspaniałego torta bezowego z dużą ilością kremu i truskawek na wierzchu. I tak oto mój mąż został "Człowiekiem Bezą", a zaraz potem jeszcze kilka porcji bezowej rozkoszy rozgościło się na śniadaniowych stolikach.
Ze śniadania dosłownie wyturlaliśmy się na ulicę. Przed wyjściem Maciej jeszcze zastrzegł, że wróci tu we wtorek i czy mogliby mu zrobić bezę cytrynową, bo takiej jeszcze nie próbował. Pewnie, że by mogli. No i we wtorek jej spróbował. Ale nie o wtorku miało być...
Bielsko-Biała ma świetnie opracowany przewodnik ze szlakami historycznymi na terenie miasta. Tych szlaków jest dziewięć, a najlepsze w nich jest to, że poszczególne punkty na szlaku są połączone tak, że chodzi się od jednego do drugiego. Zupełnie jak z naszą mapką po Gdyni.
W Bielsku-Białej najwspanialszy jest Zamek Książąt Sułkowskich, ale chyba wszystkim miasto kojarzy się ze Studiem Filmów Rysunkowych w Bielsku-Białej. Niestety nie mieliśmy okazji zwiedzać wytwórni, ale na pocieszenie dostaliśmy pluszowego Reksia, bohatera naszych dziecięcych lat. Mogliśmy za to wejść na pięknie odrestaurowany dziedziniec Zamku.
A jedną z ciekawszych wizyt było nagłe najście na Prywatne Muzeum Literatury Tadeusza Modrzewskiego, w którym autor ręcznie przepisuje i ilustruje dzieła Reymonta. Od wielu już lat.
Kiedy przyszło do deseru, chciało nam się płakać - brzuch wołał: już nie mogę..., a oczy: jeszcze! jeszcze! Tylko Maciej nie miał z tym problemów. Podobno na desery ma drugi żołądek.
Na szczycie wiało, ale mnóstwo ludzi korzystało z dobrej pogody. Paralotniarze, kiełbaski, alpine-coaster i plac zabaw dla dzieci. A najlepsze ze wszystkiego były... hulajnogi!
Wrażenia świetne, a widoki wspaniałe. Każdy kto może, powinien spróbować. A po drodze minęliśmy TO MIEJSCE.
Czyli fragment trasy, gdzie jadący pod górę samochód może wyłączyć silnik i będzie nadal jechał. Nasze hulajnogi, mimo że było stromo, zatrzymały się jak na zawołanie. Testowaliśmy chwilę ten przypadek, ale już po kilku minutach siedzieliśmy na dole sącząc zimne piwo. Relax!
Wiesz co to znaczy?
Dokładnie.
Schodzimy pod ziemię.
Na poziom 320 metrów. Podobno to tyle, co gdyby wkopać w ziemię Pałac Kultury w Warszawie.
No to my też - kaski na głowy, latarki w dłonie i szolą górniczą na dół. Na dole ciemno, oświetlaliśmy sobie trasę pod nogami. Trochę historii, trochę opowiadania, przejażdżka kolejką podwieszaną.
Zanim się obejrzeliśmy wylądowaliśmy w podziemnym pubie. Niezłe zakończenie dnia trzeba przyznać.
Zwłaszcza, że czekało na nas zimne piwo o jakże wdzięcznej nazwie "Guido". Integracja.
Kiedy wyjechaliśmy na powierzchnię, było już dobrze po północy. No to siup do łóżek, bo nie zgadniesz o której podstawiali nam rano busa.
Dokładnie.
O 7.45.
Wszystkie miejsca powyżej gorąco Ci polecamy. Możesz spróbować zobaczyć je jednego dnia - jednak gwarantujemy, że bez płaczu, zgrzytania zębów, dobrego kierowcy, świetnego organizatora i dobrych układów z odwiedzanymi miejscami się nie obędzie.
Śląska Organizacja Turystyczna gościła nas wzorowo i mieli wszystko zapięte na ostatni, dwudziesty dziewiąty guzik w uroczystym mundurze górniczym. Gdy przyjeżdżaliśmy na miejsce, czekała już obsługa, na stoły wjeżdżały gorące przystawki i zupy, a muzealnicy i przewodnicy czekali na nas dostosowując do nas godziny zwiedzania.
Jeśli nie masz tak zaufanych organizatorów, to nie porywaj się z motyką na słońce. Lepiej zwiedzić dwa miejsca - posiedzieć w nich trochę dłużej, zrobić ładne zdjęcia, wypić na spokojnie kawę i wrócić w kolejny weekend, żeby zobaczyć kolejne.
A co jeszcze warto zobaczyć w Śląskiem? Pokażemy Ci w następnym wpisie. Póki co, zerknij na inne ciekawe miejsca z województwa śląskiego opisane na naszym blogu:
W ostatnim wpisie przekonywałam Cię, jak intensywne bywają blogerskie wizyty studyjne. Chciałam opisać wszystko w wielkim skrócie, ale wyszło jak zwykle. Drugiego dnia rozkręciliśmy się jeszcze bardziej. Dzień drugi należał do Bielska-Białej i Zabrza. Ale zaczął się w Katowicach...
Pomysł nr 1. Śniadanie w dobrym bistro
Blogerskie śniadanie w pięknym stylu ogarnęło bistro "Kofeina" w Katowicach zaraz po tym, jak cała grupa tuż po ósmej rano wysypała się z busa na mieście. Miło zacząć dzień filiżanką kawy, pożywną porcją jajecznicy, naleśników i czego tam jeszcze i w doborowym towarzystwie.Kiedy wszyscy już wszystko mieli zamówione, a co poniektórym na stoliku parowała już gorąca kawa, padło sakramentalne pytanie "czy coś jeszcze podać?". I niemal w tym samym momencie padła odpowiedź: "To ja jeszcze poproszę truskawkową bezę!".
Oczy wszystkich zwróciły się na Maćka, który z zadowoleniem wymalowanym na twarzy zerkał w kierunku wspaniałego torta bezowego z dużą ilością kremu i truskawek na wierzchu. I tak oto mój mąż został "Człowiekiem Bezą", a zaraz potem jeszcze kilka porcji bezowej rozkoszy rozgościło się na śniadaniowych stolikach.
Ze śniadania dosłownie wyturlaliśmy się na ulicę. Przed wyjściem Maciej jeszcze zastrzegł, że wróci tu we wtorek i czy mogliby mu zrobić bezę cytrynową, bo takiej jeszcze nie próbował. Pewnie, że by mogli. No i we wtorek jej spróbował. Ale nie o wtorku miało być...
Pomysł nr 2. Spacer po atrakcjach Bielska-Białej
Tymczasem zanim się obejrzeliśmy, podjechał bus, wsiedliśmy do niego i po godzinie byliśmy już w Bielsku-Białej, gdzie przejęła nas Pani Ewa, która oprowadziła grupę po mieście, opowiadając o jego zaletach, historii i atrakcjach.Bielsko-Biała ma świetnie opracowany przewodnik ze szlakami historycznymi na terenie miasta. Tych szlaków jest dziewięć, a najlepsze w nich jest to, że poszczególne punkty na szlaku są połączone tak, że chodzi się od jednego do drugiego. Zupełnie jak z naszą mapką po Gdyni.
W Bielsku-Białej najwspanialszy jest Zamek Książąt Sułkowskich, ale chyba wszystkim miasto kojarzy się ze Studiem Filmów Rysunkowych w Bielsku-Białej. Niestety nie mieliśmy okazji zwiedzać wytwórni, ale na pocieszenie dostaliśmy pluszowego Reksia, bohatera naszych dziecięcych lat. Mogliśmy za to wejść na pięknie odrestaurowany dziedziniec Zamku.
A jedną z ciekawszych wizyt było nagłe najście na Prywatne Muzeum Literatury Tadeusza Modrzewskiego, w którym autor ręcznie przepisuje i ilustruje dzieła Reymonta. Od wielu już lat.
Pomysł nr 3. Obiad na szlaku
Obiad zjedliśmy na szlaku. Szlaku kulinarnym "Śląskie Smaki" w Karczmie Rogata w Bielsku-Białej. Tym razem, o dziwo!, kluski nie były atrakcją dania. Była nią za to wielokrotnie nagradzana zupa kwaśnica, pierogi z bryndzą, różne rodzaje mięs grillowanych ze świetnymi sosami i rewelacyjne żeberka! Mój numer jeden wyjazdu.Kiedy przyszło do deseru, chciało nam się płakać - brzuch wołał: już nie mogę..., a oczy: jeszcze! jeszcze! Tylko Maciej nie miał z tym problemów. Podobno na desery ma drugi żołądek.
Pomysł nr 4. Wjazd koleją szynową na Górę Żar
Organizatorzy zapewniali nas, że spalimy kalorie wchodząc na górę Żar. Ale gdzie tam! Wjechaliśmy tam najpierw autobusem, a na sam szczyt kolejką szynową. To jest atrakcja! Pierwszy raz jechaliśmy tym ustrojstwem, ale wygodne jest i miło się podziwia piękne widoki.Na szczycie wiało, ale mnóstwo ludzi korzystało z dobrej pogody. Paralotniarze, kiełbaski, alpine-coaster i plac zabaw dla dzieci. A najlepsze ze wszystkiego były... hulajnogi!
Pomysł nr 5. Zjazd na hulajnogach z Góry Żar
Krótka narada kto zjeżdża, a kto wybiera inną drogę odwrotu. My po chwili zastanowienia chwyciliśmy kaski, hulajnogi i z górki na pazurki! Pierwszy raz zjechaliśmy z góry hulajnogą.Wrażenia świetne, a widoki wspaniałe. Każdy kto może, powinien spróbować. A po drodze minęliśmy TO MIEJSCE.
Czyli fragment trasy, gdzie jadący pod górę samochód może wyłączyć silnik i będzie nadal jechał. Nasze hulajnogi, mimo że było stromo, zatrzymały się jak na zawołanie. Testowaliśmy chwilę ten przypadek, ale już po kilku minutach siedzieliśmy na dole sącząc zimne piwo. Relax!
Pomysł nr 6. Obiad na szlaku
Nie uwierzysz, ale z Góry Żar zwieziono nas prosto na obiad do restauracji Styl 70. Poważnie. Nie zgadniesz co było. Tak, masz rację - kluski. Do tego pyszna roladka mięsna, zupa krem z dyni, a dla niektórych - beza do kawy. Bez komentarza.Pomysł nr 7. Schodzimy pod ziemię
Po obiedzie szybko do busa i do hostelu Guido w Zabrzu, ale tylko żeby zrzucić rzeczy, bo mimo, że było już grubo po 22, czekały nas jeszcze atrakcje. No więc szybki rozdział pokoi i zbiórka przed hostelem, gdzie czekał już na nas Irek-Przewodnik w kasku na głowie.Wiesz co to znaczy?
Dokładnie.
Schodzimy pod ziemię.
Na poziom 320 metrów. Podobno to tyle, co gdyby wkopać w ziemię Pałac Kultury w Warszawie.
No to my też - kaski na głowy, latarki w dłonie i szolą górniczą na dół. Na dole ciemno, oświetlaliśmy sobie trasę pod nogami. Trochę historii, trochę opowiadania, przejażdżka kolejką podwieszaną.
Zanim się obejrzeliśmy wylądowaliśmy w podziemnym pubie. Niezłe zakończenie dnia trzeba przyznać.
Zwłaszcza, że czekało na nas zimne piwo o jakże wdzięcznej nazwie "Guido". Integracja.
Kiedy wyjechaliśmy na powierzchnię, było już dobrze po północy. No to siup do łóżek, bo nie zgadniesz o której podstawiali nam rano busa.
Dokładnie.
O 7.45.
Ty też możesz zobaczyć TE miejsca
Wszystkie miejsca powyżej gorąco Ci polecamy. Możesz spróbować zobaczyć je jednego dnia - jednak gwarantujemy, że bez płaczu, zgrzytania zębów, dobrego kierowcy, świetnego organizatora i dobrych układów z odwiedzanymi miejscami się nie obędzie.
Śląska Organizacja Turystyczna gościła nas wzorowo i mieli wszystko zapięte na ostatni, dwudziesty dziewiąty guzik w uroczystym mundurze górniczym. Gdy przyjeżdżaliśmy na miejsce, czekała już obsługa, na stoły wjeżdżały gorące przystawki i zupy, a muzealnicy i przewodnicy czekali na nas dostosowując do nas godziny zwiedzania.
Jeśli nie masz tak zaufanych organizatorów, to nie porywaj się z motyką na słońce. Lepiej zwiedzić dwa miejsca - posiedzieć w nich trochę dłużej, zrobić ładne zdjęcia, wypić na spokojnie kawę i wrócić w kolejny weekend, żeby zobaczyć kolejne.
A co jeszcze warto zobaczyć w Śląskiem? Pokażemy Ci w następnym wpisie. Póki co, zerknij na inne ciekawe miejsca z województwa śląskiego opisane na naszym blogu:
- Industriada 2015 - jak było na Święcie Szlaku Zabytków Techniki?
- TOP 7 miejsc w Śląskiem, które Ty też musisz zobaczyć
- Co warto zobaczyć w Gliwicach w jeden dzień?
- wszystkie ciekawe miejsca z województwa śląskiego opisane na naszym blogu
Przepiękne zdjęcie, nie mogę oderwać oczu od tych fotografii. Bielsko - Biała najbardziej kojarzy mi się właśnie z bajkami, podobnie jak łódzki Se - Ma - For :) jeśli lubicie bajki, polecam rzeszowskie Muzeum Dobranocek. A do bez nie umiem się przekonać. Próbowałam kilka razy ale są dla mnie za słodkie. Za to uwielbiam pierniczki, ale to tylko w Toruniu są najlepsze. I lody. Uwielbiam próbować lodów w różnych miejscach, które odwiedzam w Polsce :D
OdpowiedzUsuń