W Gliwicach są ciekawe rzeczy do oglądania i zwiedzania. Początkowo trudno nam było w to uwierzyć, ale już pierwszy dzień biegania po mieście w czasie naszego krótkiego pobytu na Śląsku przekonał nas, że warto zostać tu dłużej.
Dzięki mapce, którą dostaliśmy od PTTK wiedzieliśmy już mniej więcej, co chcemy zobaczyć. Pomogły nam komentarze naszych fanów na Facebooku. I chociaż już pierwszego dnia wyłaniał nam się piękny plan na zwiedzanie dnia drugiego, wtorkowy poranek nie należał do najłatwiejszych.
Trzeba pamiętać, że Gliwice przed II wojną światową były miastem niemieckim. To tutaj rozegrała się tzw. „prowokacja gliwicka”, która miała przekonać Zachód, że to Polacy dążą do rozpoczęcia wojny. Radiostacja Gliwice to bardzo ciekawe miejsce, które zasługuje na osobny wpis na blogu.
Z powodu tego wiatru z rozkoszą wsiadłam w samochód, którym przetransportowaliśmy się na drugi koniec miasta, do poleconego nam Oddziału Odlewnictwa Artystycznego Muzeum w Gliwicach.
Po wejściu do środka okazało się, że trzeba się wylegitymować panu strażnikowi, na wejściu są bramki i ogólnie wchodzi się jak do biur jakiejś korporacji. Dowiedzieliśmy się, że do muzeum trzeba wjechać na czwarte piętro. Pojechaliśmy.
Nikogo nie było przy ladzie. Ktoś oprowadzał jakąś grupę dzieci. Nikt się nami nie zainteresował, nikt nie chciał od nas biletów, które kosztowały 1 zł od osoby. Weszliśmy więc na wystawę, pokręciliśmy się dość chaotycznie i nie mogąc zrozumieć na czym polega to muzeum, po zrobieniu kilku fotek kilku figurkom, zjechaliśmy na dół windą.
Potem w poszukiwaniu szczęścia pojechaliśmy do muzeum na Zamku Piastowskim. We wtorek miało być otwarte.
Zamek Piastowski to bardzo fajne muzeum regionalne. Wszystko poukładane, chronologiczne, jasne, główne tablice informacyjne dobrze opisane i dużo eksponatów w środku. Chcemy to wszystko pokazać na blogu, bo warto.
Gdyby muzeum było we wtorek czynne dłużej niż do 15.00, spędzilibyśmy tam więcej czasu, dowiadując się więcej o Śląsku. Planowaliśmy jeszcze wizytę w willi Caro, gdzie podobno są ciekawe wystawy, ale tam równie szybko zamykano. Zdecydowaliśmy, że zwiedzimy ją następnym razem.
Palmiarnia Miejska to wymarzone miejsce na spacery i odpoczynek, gdy na dworze panuje temperatura poniżej 20 stopni. To zielona oaza w centrum przemysłowego miasta. Pięknie, zielono i ciepło. Gdy tam weszłam, za nic nie chciałam wychodzić. Siedziałam na ławeczce pod egzotycznymi palmami i ani mi w głowie było się stamtąd ruszać.
Wokół dobiegało ćwierkanie ptaków. Na końcu pawilonów znaleźliśmy się w wielkim akwarium, w którym spędziliśmy dobrą godzinę. Potem jeszcze kawa i herbata na przeszklonym balkonie i niestety obiekt zamykano, więc wyszliśmy z niego w ostatniej minucie.
Zakochałam się w gliwickiej Palmiarni. Intensywnie myślę o powrocie do tego miejsca przy następnej wizycie w Gliwicach. Ciepło mi się robi na samą myśl o klimacie, jaki tam panuje.
Plany zmieniały się jak w kalejdoskopie. Aż następnego dnia zmieniły się tak, jak nikt by się tego nie spodziewał. Wtedy nie wiedzieliśmy jeszcze, że środa będzie naszym ostatnim dniem na Śląsku…
Więcej wpisów o Śląsku znajdziesz w dziale "Śląskie" na naszym blogu. W szczególności polecamy Ci te wpisy:
Dzięki mapce, którą dostaliśmy od PTTK wiedzieliśmy już mniej więcej, co chcemy zobaczyć. Pomogły nam komentarze naszych fanów na Facebooku. I chociaż już pierwszego dnia wyłaniał nam się piękny plan na zwiedzanie dnia drugiego, wtorkowy poranek nie należał do najłatwiejszych.
Jak dobrze wstać, skoro świt
Czułam się już dość zmęczona. Dopiero naciski Macieja spowodowały, że zdecydowałam się wstać z łóżka, zjeść zrobione przez niego śniadanie i zrobić makijaż. Wyszliśmy. Pogoda się poprawiła, tylko strasznie wiało. Wczorajsza przygoda z autobusem spowodowała, że tym razem postanowiliśmy wziąć auto. I to był bardzo dobry pomysł.Najwyższa drewniana konstrukcja na świecie
Pierwszym punktem programu była Radiostacja Gliwice, z jej największą atrakcją, czyli zabytkową drewnianą wieżą nadawczą. To cudo techniki ma 111 metrów i uznaje się je za najwyższą drewnianą konstrukcję na świecie. Porządna, niemiecka robota.Trzeba pamiętać, że Gliwice przed II wojną światową były miastem niemieckim. To tutaj rozegrała się tzw. „prowokacja gliwicka”, która miała przekonać Zachód, że to Polacy dążą do rozpoczęcia wojny. Radiostacja Gliwice to bardzo ciekawe miejsce, które zasługuje na osobny wpis na blogu.
Dlaczego tak wieje? Jest powód
Dopiero przy wieży radiostacji przekonaliśmy się, co znaczy silny wiatr. Oczy zaczęły mi łzawić tak bardzo, że ani nie mogłam zrobić zdjęcia telefonem, ani sama nie mogłam pozować (chyba że z zamkniętymi oczami). Okazało się, że to nie przypadek. Radiostacja celowo została zbudowana w miejscu wietrznym i zimnym, żeby chłodzić urządzenia techniczne, dzięki którym możliwe było nadawanie.Z powodu tego wiatru z rozkoszą wsiadłam w samochód, którym przetransportowaliśmy się na drugi koniec miasta, do poleconego nam Oddziału Odlewnictwa Artystycznego Muzeum w Gliwicach.
Takie sobie muzeum
Podobno jest to dość istotne muzeum, bo historia odlewnictwa żelaza w Gliwicach jest ściśle związana z historią samego miasta. Zaczęło się jednak od tego, że nie potrafiliśmy zlokalizować wejścia do muzeum, bo znajduje się ono w kompleksie innych budynków. W końcu znaleźliśmy odpowiednie drzwi.Po wejściu do środka okazało się, że trzeba się wylegitymować panu strażnikowi, na wejściu są bramki i ogólnie wchodzi się jak do biur jakiejś korporacji. Dowiedzieliśmy się, że do muzeum trzeba wjechać na czwarte piętro. Pojechaliśmy.
Nikogo nie było przy ladzie. Ktoś oprowadzał jakąś grupę dzieci. Nikt się nami nie zainteresował, nikt nie chciał od nas biletów, które kosztowały 1 zł od osoby. Weszliśmy więc na wystawę, pokręciliśmy się dość chaotycznie i nie mogąc zrozumieć na czym polega to muzeum, po zrobieniu kilku fotek kilku figurkom, zjechaliśmy na dół windą.
Potem w poszukiwaniu szczęścia pojechaliśmy do muzeum na Zamku Piastowskim. We wtorek miało być otwarte.
Bardzo fajne muzeum
I faktycznie było. Tutaj się nie zawiedliśmy. Początkowe problemy z zaparkowaniem auta zostały nam zrekompensowane ciekawymi wystawami w muzeum historyczno-archeologiczno-etnograficznym. Za wstęp nic nie zapłaciliśmy.Zamek Piastowski to bardzo fajne muzeum regionalne. Wszystko poukładane, chronologiczne, jasne, główne tablice informacyjne dobrze opisane i dużo eksponatów w środku. Chcemy to wszystko pokazać na blogu, bo warto.
Gdyby muzeum było we wtorek czynne dłużej niż do 15.00, spędzilibyśmy tam więcej czasu, dowiadując się więcej o Śląsku. Planowaliśmy jeszcze wizytę w willi Caro, gdzie podobno są ciekawe wystawy, ale tam równie szybko zamykano. Zdecydowaliśmy, że zwiedzimy ją następnym razem.
Najlepszy obiekt w mieście!
Jedynym obiektem czynnym po godzinie 15.00 była Palmiarnia Miejska, wokół której kręciliśmy się już dzień wcześniej. Pojechaliśmy tam prosto z Zamku Piastowskiego.Palmiarnia Miejska to wymarzone miejsce na spacery i odpoczynek, gdy na dworze panuje temperatura poniżej 20 stopni. To zielona oaza w centrum przemysłowego miasta. Pięknie, zielono i ciepło. Gdy tam weszłam, za nic nie chciałam wychodzić. Siedziałam na ławeczce pod egzotycznymi palmami i ani mi w głowie było się stamtąd ruszać.
— Ruszaj w Drogę! (@RuszajwDroge) kwiecień 14, 2015
Wokół dobiegało ćwierkanie ptaków. Na końcu pawilonów znaleźliśmy się w wielkim akwarium, w którym spędziliśmy dobrą godzinę. Potem jeszcze kawa i herbata na przeszklonym balkonie i niestety obiekt zamykano, więc wyszliśmy z niego w ostatniej minucie.
Zakochałam się w gliwickiej Palmiarni. Intensywnie myślę o powrocie do tego miejsca przy następnej wizycie w Gliwicach. Ciepło mi się robi na samą myśl o klimacie, jaki tam panuje.
Wieczorne plany
Wieczór zapowiadał się nie mniej ciekawie, bo planowaliśmy wybrać się do klubu jazzowego na Jam Session. Ale okazało się, że tego dnia jest tylko koncert i to na dwie gitary akustyczne. Nie do końca o to nam chodziło, a że byliśmy już nieźle „złażeni” i zziębnięci, wróciliśmy do mieszkania, żeby selekcjonować zdjęcia, porobić notatki, posegregować ulotki i napić się piwa. Chcieliśmy też zaplanować kolejny dzień, ale tutaj zdania były podzielone. Już wydawało się, że się nie dogadamy, ale ostatecznie udało się osiągnąć kompromis. Wybór padł na Rybnik.Gliwice "po naszemu"
Drugi dzień w Gliwicach bardziej przypominał „nasze” zwiedzanie. Mogliśmy wejść do muzeum, porozmawiać z ciekawymi ludźmi, porobić zdjęcia, dowiedzieć się czegoś o mieście i jego historii, zajrzeć do miejsc wartych zwiedzenia. Nie pominęliśmy też kawiarni i zapiekanek. Poczuliśmy, że zaczynamy się rozkręcać. Na kolejne dni byliśmy poumawiani ze znajomi i z nieznajomymi. Narzekaliśmy tylko, że mamy tak mało czasu i musimy wybierać co zwiedzić.Ale wspaniały dzień w Gliwicach! Po opanowaniu Radiostacji Gliwice wpadliśmy do Muzeum Odlewnictwa, a potem na Zamek...
Posted by Ruszaj w Drogę on 14 kwietnia 2015
Plany zmieniały się jak w kalejdoskopie. Aż następnego dnia zmieniły się tak, jak nikt by się tego nie spodziewał. Wtedy nie wiedzieliśmy jeszcze, że środa będzie naszym ostatnim dniem na Śląsku…
Poczytaj jeszcze
Ten wpis jest drugą częścią naszej relacji o przerwanej przygodzie na Śląsku (przeczytaj pierwszą).Więcej wpisów o Śląsku znajdziesz w dziale "Śląskie" na naszym blogu. W szczególności polecamy Ci te wpisy:
- Ruszamy w Drogę na... Śląsk!
- Opowieść o trzech braciach i 3Bros' Hostel w Cieszynie
- 20 miejsc, które warto zobaczyć w Wiśle
- Ruszaj w Beskidy! - Przewodnik po regionie
- Zamek Bobolice - imponująca rekonstrukcja czy koszmarna pomyłka?
PS. W czasie gdy spacerowaliśmy po Gliwicach nasi czytelnicy zrobili nam miłą niespodziankę, bo na Facebooku przekroczyliśmy liczbę 3 tys. fanów (!!! hurra! :)). Jeśli jeszcze tego nie zrobiłaś, dołącz do tego grona i polub nasz profil na Fejsie. Polecamy też nasze profile na Twitterze, Instagramie i Pintereście. Sporo się na nich dzieje. Zapraszamy!
Po powrocie ze Śląska zobaczyliśmy, że jest już nas 3000 :) Ale ekstra! Dziękujemy!PS. Wpis o naszej przerwanej ślą...
Posted by Ruszaj w Drogę on 18 kwietnia 2015
zaciekawiła mnie ta palmiarnia połączona trochę z akwarium :) To coś dla mnie - uwielbiam wszelkie palmiarnie, ogrody zoologiczne i botaniczne - jak mam możliwość to odwiedzam te miejsca w trakcie moich podróży. Aż nie chce się stamtąd wychodzić. Polecam też odwiedzić Motylarnię w Nowym Zoo w Poznaniu :)
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest. Nie mogłem Kasi wyciągnąć z tej palmiarni, tak jej tam było dobrze. Na szczęście musieliśmy wyjść, bo kończyły się godziny otwarcia ;)
UsuńSzkoda, że nie udało Wam się zobaczyć Oddziału Odlewnictwa Artystycznego w poprzedniej aranżacji. Było bardziej przestronnie, na parterze i było dużo więcej eksponatów. Może wtedy by Wam się spodobało, bo to faktycznie bardzo ważne miejsce na mapie Gliwic. Obok Berlina i Sayn, Gliwice były najważniejszym ośrodkiem produkcji żeliwa w Prusach, w tym mało znanej biżuterii żeliwnej. Szkoda, że nie udało Wam się zajrzeć do Willi Caro. Oprócz ciekawych wystaw, muzeum ma bardzo piękne wnętrza w dawnej willi mieszczańskiej.
OdpowiedzUsuńNo właśnie. Zdziwiliśmy się, bo to tak ważny elementy historii Gliwic, a tak zaniedbany element na mapie turystycznej. Szkoda.
UsuńA do wilii Caro to jeszcze na pewno wrócimy. Słyszeliśmy już sporo dobrych opinii.
Było wietrznie i nie mogłaś wyjąć telefonu, a jednak widzę ładne zdjęcia radiostacji. Dla chcącego nic trudnego.
OdpowiedzUsuńHehe, a bo zdjęcia to robiłem ja ;)
UsuńA lotnisko Aeroklubu ? A gliwicki rynek ? A Nowe Gliwice? za mało widzieliście :) pozdrawiam z Gliwic i zapraszam ponownie
OdpowiedzUsuń