Już za chwilę znowu będziemy na Śląsku. Będziemy kontynuować naszą kwietniową przygodę. Zanim jednak tam pojedziemy, wróćmy na chwilę do naszej ostatniej wizyty w Gliwicach. Gliwic początkowo w ogóle nie było w planach. Ale to właśnie tam znaleźliśmy gościnny dom, w którym mogliśmy się zatrzymać na czas pobytu na Śląsku. Dlatego to od Gliwic zaczęliśmy zwiedzanie regionu i tak nam się spodobało, że zostaliśmy tu przez dwa dni.
Gliwice zaskoczyły nas z kilku powodów. Po pierwsze: architektura w centrum - to prawdziwy raj dla fotografa. Po drugie: Gliwice jak Gdańsk mają na rynku swojego Neptuna. Po trzecie: w poniedziałki, tak jak muzea, zamknięte są punkty informacji turystycznej. To ostatnie zaskoczenie pokrzyżowało nam trochę plany, bo musieliśmy improwizować i krążyć po uliczkach odkrywając je po swojemu. Daliśmy jednak radę i spędziliśmy cały dzień spacerując po centrum. Co zdążyliśmy zobaczyć? Same fajne rzeczy.
Rynek obfociliśmy z każdej strony, chodząc dookoła ratusza, którego główną ozdobą jest figura Matki Boskiej Niepokalanej. Ogólne wrażenie na rynku korzystne – widać, że po remoncie. Zachował się tu średniowieczny układ, ale potem dowiedzieliśmy się, że rynek jest tylko zrekonstruowany.
Natomiast przez przypadek trafiliśmy do siedziby tutejszego PTTK i miła pani z okienka dała nam mapę miasta. Z tą mapą nie rozstawaliśmy się przez dwa dni i dość mocno ją zużyliśmy. Baaardzo się przydała.
Maciej mówił, że jest w raju: biegał z aparatem od uliczki do uliczki, podziwiał architekturę i pstrykał. I faktycznie ma racje, bo samo centrum Gliwic to wielka różnorodność - egzotyczna mieszanka stylów: PRLowskie wieżowce stojące tuż przy małych domkach, kolorowych eklektycznych kamienicach z nutką modernizmu i z wieżą kościoła pw. Wszystkich Świętych w tle.
Udało nam się wrócić na Dolne Wały i obeszliśmy nimi cały rynek dookoła. Przy okazji obejrzeliśmy przepiękny budynek Poczty Polskiej, a potem doszliśmy do Zamku Piastowskiego. Niestety z okazji poniedziałku wszystkie muzea, w tym to na Zamku Piastowskim, były pozamykane.
Poszliśmy do dworca PKP, który aktualnie jest w mega remoncie (całe Gliwice są rozkopane), a stamtąd na Plac Piastów, gdzie wsiedliśmy w autobus. Niestety zaczął on nas wieźć w kierunku wprost przeciwnym do oczekiwanego. Kiedy się zorientowaliśmy i wysiedliśmy na najbliższym przystanku, byliśmy znowu w centrum. Trzeba się było ponownie na piechotę przetransportować na Plac Piastów. Kolejny autobus wybraliśmy już bardziej uważnie. Takie to są w Gliwicach blogerów przygody.
Gliwice zaskoczyły nas z kilku powodów. Po pierwsze: architektura w centrum - to prawdziwy raj dla fotografa. Po drugie: Gliwice jak Gdańsk mają na rynku swojego Neptuna. Po trzecie: w poniedziałki, tak jak muzea, zamknięte są punkty informacji turystycznej. To ostatnie zaskoczenie pokrzyżowało nam trochę plany, bo musieliśmy improwizować i krążyć po uliczkach odkrywając je po swojemu. Daliśmy jednak radę i spędziliśmy cały dzień spacerując po centrum. Co zdążyliśmy zobaczyć? Same fajne rzeczy.
Łagodnie zacznij tydzień
Wydawało się, że pierwszy poniedziałek po intensywnym weekendzie w Cieszynie powinniśmy spędzić łagodnie i się nie przemęczać. Nie ma nic lepszego na łagodne rozpoczęcie tygodnia, jak spacer, prawda? Zapomniałam tylko, że spacer w naszym wydaniu, to całodniowe łazikowanie po mieście. A było tak…Szklana pogoda
Wyszliśmy z kamienicy na dwór. Padało, wiało i szarpało parasolem. Takiej pogody się nie spodziewaliśmy, chociaż w Polsce już nic nie powinno nas zaskoczyć. Jednym słowem zimno, sino, buro i ponuro. Poszłam do auta po zimową kurtkę. Miasto jest dobrze skomunikowane, więc postanowiliśmy do centrum pojechać autobusem. Na szczęście kiedy doszliśmy na przystanek, autobus akurat podjechał.Antykwariat chroni przed deszczem
Wysiedliśmy tuż przy rynku i w zasadzie cały dzień się od tego rynku nie oddalaliśmy. Pierwsze próby robienia zdjęć były wyzwaniem, bo padało. Schowaliśmy się więc pod pierzeje kamienic otaczających centralny plac, a potem z zimna – do antykwariatu. Generalnie w śląskich antykwariatach drożyzna.Pogoda nie rozpieszcza, ale i tak zaczynamy naszą śląską przygodę :) Szukamy ciekawych miejsc w Gliwicach.#śląskie #wDrodze #gliwice
Posted by Ruszaj w Drogę on 13 kwietnia 2015
Deszczowy poranek na gliwickim rynku
Nagle wiatr rozegnał sine chmury i wyszło słońce. Tego nam było trzeba! Od razu zaczęliśmy robić zdjęcia. Maciejowi po wieczornej selekcji wyszło 300 zdjęć. Z jednego dnia.Rynek obfociliśmy z każdej strony, chodząc dookoła ratusza, którego główną ozdobą jest figura Matki Boskiej Niepokalanej. Ogólne wrażenie na rynku korzystne – widać, że po remoncie. Zachował się tu średniowieczny układ, ale potem dowiedzieliśmy się, że rynek jest tylko zrekonstruowany.
Neptun na delfinie
Prawdziwa niespodzianka czekała na nas po drugiej stronie ratusza, bo stoi tam – uwaga! – fontanna Neptuna. Niniejszym dopisujemy ją do naszego Neptunowego spisu. Gliwicki Neptun siedzi na delfinie i ma symbolizować łączność miasta z Bałtykiem, w wyniku budowy w XVIII w. Kanału Kłodnickiego. A pamiętasz na czym siedzi nasz gdański Neptun?Mapa wybawicielka
Oprócz rynku nie bardzo mieliśmy pojęcie dokąd pójść dalej, bo o Gliwicach nie wiedzieliśmy nic. Byliśmy skrajnie nieprzygotowani do zwiedzania miasta. W takiej sytuacji najlepiej poszukać informacji turystycznej. Znaleźliśmy dwie, ale z powodu poniedziałku obie były zamknięte.Natomiast przez przypadek trafiliśmy do siedziby tutejszego PTTK i miła pani z okienka dała nam mapę miasta. Z tą mapą nie rozstawaliśmy się przez dwa dni i dość mocno ją zużyliśmy. Baaardzo się przydała.
Kościół, wieża i polichromie
Z rynku poszliśmy zobaczyć kościół p.w. Wszystkich Świętych. Intrygowała nas ta świątynia, której wieża wznosiła się wysoko nad miastem i wystawała zza kamieniczek. Podobno na tę wieżę można wejść, ale tylko w niedzielę od maja do września. Chyba że wcześniej umówi się wizytę z przewodnikiem PTTK. Kościół jest monumentalny. To najstarszy kościół w mieście, a wewnątrz, w Kaplicy Matki Boskiej zachowały się gotyckie polichromie. Byłam, widziałam, potwierdzam.Żeby żyć trzeba jeść
Mniej więcej po zwiedzaniu kościoła zrobiliśmy się już na tyle głodni, żeby rozejrzeć się za obiadem. Najbliższym ciekawym miejscem był okrąglak na Placu Rzeźniczym, gdzie sprzedawano szkolne obiady, a jeśli rachunek przekroczył 25 zł, dostawało się filiżankę kawy w prezencie. Akurat coś dla mnie. Zamówiliśmy więc zestaw dnia, sałatkę i pierogi. Kawa też była niczego sobie. Potem poszliśmy dalej zwiedzać.Zagubieni po gliwicku
Chcieliśmy iść wzdłuż ulicy Dolne Wały, ale źle skręciliśmy i poszliśmy ulicą Wieczorka. Można powiedzieć, że od tego momentu zaczęliśmy naprawdę krążyć. To było nawet fajne, bo po drodze minęliśmy ciekawe budynki, których byśmy nie zobaczyli, np. Sąd Rejonowy i stojący przed nim czołg T-34.Maciej mówił, że jest w raju: biegał z aparatem od uliczki do uliczki, podziwiał architekturę i pstrykał. I faktycznie ma racje, bo samo centrum Gliwic to wielka różnorodność - egzotyczna mieszanka stylów: PRLowskie wieżowce stojące tuż przy małych domkach, kolorowych eklektycznych kamienicach z nutką modernizmu i z wieżą kościoła pw. Wszystkich Świętych w tle.
Katedra Piotra i Pawła
Dalsza wędrówka zaprowadziła nas do katedry Piotra i Pawła, która spodobała się nam bardziej niż kościół Wszystkich Świętych. Najbardziej zaskoczyło nas to, że nie było o tej katedrze słowa w przewodniku, a z zewnątrz i w środku jest imponująca! No tak, ale nie jest najstarszą świątynią w mieście i jej zaledwie nieco ponad 100-letnie istnienie pewnie nie nadaje jej wystarczającej rangi.Gdzie jest kawa?!
To był ten czas, gdy należało rozejrzeć się za kawą. Intuicyjnie weszliśmy do restauracji „Magnes”, w bocznej uliczce od rynku, gdzie przede wszystkim spodobał mi się szaro-limonkowy wystrój lokalu. Okazało się, że panuje tu też miła swobodna atmosfera i mają pyszne brownie! Ja skusiłam się jeszcze na sałatkę z kurczakiem. Była niezła. No i kawa. Polecam, mimo że zapłaciliśmy więcej niż za cały szkolny obiad dla dwóch osób.Gliwicka Palmiarnia i autobus w drugą stronę
Dzień chylił się ku zachodowi, ale nie mogliśmy zrezygnować z odwiedzenia jeszcze jednego miejsca. Wiedzieliśmy, że zamknięte, ale chcieliśmy chociaż je namierzyć. Poszliśmy więc do Parku Chopina zobaczyć Palmiarnię Miejską. To miejsce jest cudowne, o czym mieliśmy okazję przekonać się następnego dnia. Tymczasem zapadał zmrok i musieliśmy już wracać.Poszliśmy do dworca PKP, który aktualnie jest w mega remoncie (całe Gliwice są rozkopane), a stamtąd na Plac Piastów, gdzie wsiedliśmy w autobus. Niestety zaczął on nas wieźć w kierunku wprost przeciwnym do oczekiwanego. Kiedy się zorientowaliśmy i wysiedliśmy na najbliższym przystanku, byliśmy znowu w centrum. Trzeba się było ponownie na piechotę przetransportować na Plac Piastów. Kolejny autobus wybraliśmy już bardziej uważnie. Takie to są w Gliwicach blogerów przygody.
Uwielbiam tego bloga. Mam taką samą pasje - zwiedzanie polskich miast, robienie im zdjęć i dzielę sie tym też na moim blogu. Jeszcze na Śląsku mnie nie było ale widzę, że Gliwice to jest piękne miasto. Co do Neptuna to jeszcze widziałam go na Starym Rynku w Poznaniu. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNeptun jest jeszcze w Bielsku-Białej, Jeleniej Górze i oczywiście - w Gdańsku. dziękujemy za miłe słowa o naszym blogu Anno. Pozdrawiamy!
UsuńMiasto jest dobrze skomunikowane? być może, spod mjego domu nie ma autobusu w okolice rynku.
OdpowiedzUsuńNo i nie wiem co to takiego Plac Piastowski? Jak już ktoś posługiwal sie mapa to oznacza, że na mapie jest nieprawidlowa nazwa placu
Pewnie jechali A4... Akurat jestem z Sikornika i na komunikację nie narzekam.
UsuńPlac Piastowski też mnie rozbawił ;) Plac Piastów drodzy Autorzy - to tak na przyszłość gdy znów zawitacie do nas ;)
Ogólnie rzecz biorąc bardzo miło jest czytać coś takiego o swoim mieście. Szczególnie że żyje tu pełno malkontentów, którzy nie widzą jego piękna.
Bardzo cieszę się, że podobał Wam się pobyt u nas :)
Poprawiłem Plac Piastów. Dzięki za czujność :)
UsuńA Gliwice naprawdę nam się podobały. Na tyle, że jeszcze do Gliwic wrócimy. Brakuje nam takiej Palmiarni w Trójmieście jak ta w Gliwicach.
W Gliwicach miałam rodzinę i przez wiele, wiele lat jeździłam do nich - miałam pecha Palmiarnia przez te lata była w remoncie.
OdpowiedzUsuńZapraszam na Podkarpacie, warto zobaczyć Miasto Szkła, Sanok, Lesko i ukochane Bieszczady, Zalew Soliński .....
Pozdrawiam Ania
Sanok i Bieszczady widzieliśmy, ale Lesko i Zalew Soliński jeszcze czekają :) na Podkarpacie chętnie jeszcze przyjedziemy :) dziękujemy za zaproszenie!
UsuńZ tym najstarszym kościołem w mieście to jest mała zagwozdka, bo jeśli brać pod uwagę dzisiejsze granice administracyjne, to najstarszy jest dawny kościół św. Bartłomieja w Szobiszowicach.
OdpowiedzUsuńA stary kościół św. Bartłomieja jest piękny. Niestety otwarty chyba tylko w niedziele o 20:00 (a przynajmniej tylko wtedy jest msza). Jest w nim niesamowity klimat.
Usuńnie słyszeliśmy o tym kościele. co w nim takiego szczególnego? trzeba będzie sprawdzić następnym razem :)
UsuńMiło poczytać o mieście, które mam na wyciągnięcie ręki. Zapraszamy częściej na Śląsk.
OdpowiedzUsuń