Wszystkie strychy mają ze sobą coś wspólnego. Pajęczyny, kurz i duchy. Jeśli na Twoim strychu nie ocierasz się o pajęczyny, nie wynosisz z niego kurzu i nie słyszysz w nocy potępieńczego wycia dawnych mieszkańców, to Twój strych wcale nie jest strychem. A na pewno nie takim, jaki pamięta się z czasów dzieciństwa, gdy zakradanie się na poddasze było surowo zabronione, za to w nagrodę za złamanie tego zakazu można było znaleźć tam prawdziwe skarby.
Na jeden z takich strychów trafiliśmy całkiem niedawno. Wszystko się zgadzało - kurz, pajęczyny i strachy oraz wstęp na niego surowo wzbroniony. Wystarczyło trochę sprytu, trochę znajomości i odwagi przeciskania się przez wąskie korytarze i oto strych Katedry w Pelplinie stanął dla nas otworem. Takich strychów dzisiaj jest jak na lekarstwo. Dlatego koniecznie chcieliśmy Ci go pokazać! Boisz się?
Zanim się wejdzie na takie poddasze - każdy jest chojrakiem. Nawet ja! Zobacz na zdjęcia - uśmiechnięta i zadowolona. Zupełnie nieświadoma co mnie czeka. Zwróć uwagę na mój piękny różowy płaszczyk - idealny na ocieranie się o kruszące się czerwone cegły i zakurzone stropy. Grunt to pięknie wyglądać na zdjęciu.
Gotowy? Wchodzimy!
Naprawdę nie wiem jak ci cystersi włazili na dzwonnicę. Hmm... może po prostu byli od nas mniejsi?
Noooo dobra. Połaziliśmy sobie po belkach, popatrzyliśmy na krokwie. Widać, że porządna robota - nie jakieś tam fifirifi. Wszystko zachowane w bardzo dobrym stanie. Pod belkami, po których chodziliśmy, widać było dach katedry w negatywie. Czyli to co od spodu wyglądało jak wklęsłe - tu było wypukłe.
Działało to tak. Po przeciwnych stronach zapierało się dwóch ludzi i kręcili tym urządzeniem. Do urządzenia przyczepiona była lina, która zjeżdżała aż na dół do katedry. Na końcu tej liny podczepiało się materiały budowlane i wciągało na górę, żeby dokończyć budowę dachu. Taka technika.
Jak już wciągnięto wszystko co trzeba, zasklepiono sufit katedry. Jak już sufit był zamknięty, to co zrobić z tymi kieratami? Ano nic. Zostawić tak jak są. Alternatywnie wyrzucić przez okno, ale to nie byłoby takie łatwe. No to zostawili. I tak wieki płyną, pokolenia się zmieniają, o budowniczych katedry nikt już nie pamięta, a kieraty stoją.
W końcu przychodzą Marczewscy, robią im zdjęcia i wrzucają na Ruszaj w Drogę! #takaHistoria
Dokładnie na tej samej zasadzie działało 5 metrowe koło deptakowe zainstalowane na strychu pelplińskiej katedry. Za jego pomocą wciągano najcięższe materiały budowlane. Było tak wielkie, że go po prostu nie zauważyliśmy! Zdjęcie udostępniamy dzięki fejsbukowemu profilowi katedry. To jedno z bardzo niewielu średniowiecznych urządzeń technicznych, które się zachowały w Polsce.
I tak poszliśmy. Światło dochodziło zza otwartych drzwi. Wiadomo - każdy jest ciekawy co jest za drzwiami. Byłam i ja. Podeszłam. Wyjrzałam. A tam nie było nic! Dosłownie. Drzwi, przepaść i taki widok.
Normalnie drzwi dla samobójców. Skojarzenie zbyt oczywiste - tak oczywiste, że nie słyszano, aby ktokolwiek w ten sposób dokonał żywota. Ale bezpieczeństwo trzeba zachować. Szybka fota i zamykamy drzwi. Tak na wszelki - nomen omen - wypadek.
Jeszcze krótki spacer po labiryncie belek i drewnianych stropów.
Czy się bałam? No pewnie. Wcale nie musiałam spotkać ducha. One już mieszkają w mojej głowie.
No, ale Marczewska dała radę. Na końcu przecisnęła się przez ten wąski lufcik, który widzisz na zdjęciu i obiema nogami stanęła po kostki w ptasim... no wiesz czym. Kiedy Maciej prosił mnie o uśmiech do zdjęcia, sam jeszcze nie wiedział co go czeka. A ja tak. Dlatego uśmiech wyszedł tak naturalnie.
Mnie najbardziej podobały się zdobienia i detale. Intrygowało mnie bardzo, czy dzisiaj też pan dzwonnik wchodzi na wieżę i ciągnie za linę. Rozczarowałam się, kiedy się okazało, że dzisiaj to wszystko sterowane jest komputerowo. Za to zabawnie jest jak np. piorun popsuje instalację - dzwony wtedy zaczynają dzwonić i robią to tak długo, aż ktoś ich nie naprawi. Takie przypadki już się zdarzały.
Dlatego też katedry były budowane w dolinach (nigdy na wzgórzu czy podwyższonym terenie), a wieże nie były strzeliste. I faktycznie coś w tym jest. Wjeżdżając do Pelplina nie zobaczysz górującej nad nim katedry. Musisz się pokręcić po mieście, żeby do niej dojechać. Mimo wszystko widok z dzwonnicy na miasteczko jest uroczy.
Zwykle mam dobrą orientację w terenie, ale tym razem labirynt belek wyprowadził mnie w pole. Dobrze, że czuwał nad nami Pan Jacek Hinz. Nie wiemy jak mu dziękować za tę wycieczkę. Wrażeń dostarczył nam moc.
Zwiedzanie poddasza katedry i powstanie tego posta nie byłoby możliwe bez wsparcia, pomocy i pomysłu Skryby Grzegorza, przewodnika Pana Jacka Hinza oraz uprzejmości i życzliwości Diecezji Pelplińskiej i Diecezjalnego Centrum Informacji Turystycznej. Jesteśmy mega wdzięczni - a okazać to możemy jedynie wpisem i dobrym słowem.
Jeśli podobała Ci się wirtualna wycieczka - Ty także możesz podziękować. Wystarczy, że udostępnisz ten post na swoim profilu na Facebooku. Przewiń wpis trochę niżej, daj nam lajka i wrzuć ten wpis na Twojego Facebooka.
Niech Twoi znajomi dowiedzą się, jak tajemnicze i piękne rzeczy mamy w Polsce i jak wiele jest tu jeszcze do odkrycia.
Zwiedzanie Katedry Pelplin to tylko jedna z wielu rzeczy, które możesz robić w Pelplinie. Jeśli jesteś ciekaw pozostałych, to śledź naszego bloga, sieci społecznościowe Facebook, Twitter, Pinterest, Instagram i przeczytaj pozostałe artykuły z "Tygodnia z Pelplinem".
Na jeden z takich strychów trafiliśmy całkiem niedawno. Wszystko się zgadzało - kurz, pajęczyny i strachy oraz wstęp na niego surowo wzbroniony. Wystarczyło trochę sprytu, trochę znajomości i odwagi przeciskania się przez wąskie korytarze i oto strych Katedry w Pelplinie stanął dla nas otworem. Takich strychów dzisiaj jest jak na lekarstwo. Dlatego koniecznie chcieliśmy Ci go pokazać! Boisz się?
Outfit przede wszystkim
Zanim się wejdzie na takie poddasze - każdy jest chojrakiem. Nawet ja! Zobacz na zdjęcia - uśmiechnięta i zadowolona. Zupełnie nieświadoma co mnie czeka. Zwróć uwagę na mój piękny różowy płaszczyk - idealny na ocieranie się o kruszące się czerwone cegły i zakurzone stropy. Grunt to pięknie wyglądać na zdjęciu.Gotowy? Wchodzimy!
Ciasno, ciemno i duszno
Jak już wspomniałam, najwspanialsza w buszowaniu po strychu jest możliwość ubrudzenia się. Wejście na górę wąską wieżyczką nie jest możliwe bez ocierania się o ściany. Jako mała drobna istotka miałam to szczęście, że bez trudu mogłam się przeciskać. Dopiero na końcu zrozumiałam, dlaczego Maciej został tak daleko w tyle...Naprawdę nie wiem jak ci cystersi włazili na dzwonnicę. Hmm... może po prostu byli od nas mniejsi?
A co tam jest?
Poziom pierwszy osiągnięty. Zaczyna się penetracja zakamarków i zakątków. Wiadomo - najciekawsze jest to, czego nie widać. Słabe światło komórkowej latarki na niewiele się zdało. Zdjęcia są oświetlone przez lampę aparatu, w rzeczywistości słabe światło wpadało tylko przez nieliczne okna i świetliki. Łatwo się było fajtnąć z tej belki, po której chodziliśmy oglądając poddasze. Umiejętności akrobatyczne okazały się bardzo przydatne.Noooo dobra. Połaziliśmy sobie po belkach, popatrzyliśmy na krokwie. Widać, że porządna robota - nie jakieś tam fifirifi. Wszystko zachowane w bardzo dobrym stanie. Pod belkami, po których chodziliśmy, widać było dach katedry w negatywie. Czyli to co od spodu wyglądało jak wklęsłe - tu było wypukłe.
Węziej się nie da?
Pierwszy poziom to betka - nawy boczne. Po krótkim spacerku wspięliśmy się na poziom drugi. Na razie było dobrze - kurzu trochę zebraliśmy, pajęczyn jak na lekarstwo, strachu jeszcze nie mieliśmy. To co widzisz na powyższym zdjęciu to nie żadne para-moce. Nie wspinam się niczym pająk po pionowej ścianie. To są schody. Jeszcze bardziej strome i wąskie niż poprzednie.Strych jak kopalnia
Poziom drugi - tu się zaczyna robić ciekawie. Widok jak w kopalni węgla kamiennego. Wszystko w drewnie - wygląda to jak podziemne stropy ostrzegające przed tąpnięciem ściany. Teraz już rozumiem dlaczego na przestrzeni wieków kościoły tak łatwo się paliły. Tu jest też trochę jaśniej, bo świetliki lepiej oświetlają wnętrze.Co na strychu robi kierat?
Idziemy sobie wyznaczoną ścieżką jak po chodniku, a tu nagle przed nami wyrasta... kierat. Co tu robi kierat? Ostatni raz takie urządzenie naprawdę widziałam w kopalni i zaprzęgało się do tego konie, żeby obracały to urządzenie i wydobywały węgiel na powierzchnię. A tu taka niespodzianka! Kierat na poddaszu katedry.Działało to tak. Po przeciwnych stronach zapierało się dwóch ludzi i kręcili tym urządzeniem. Do urządzenia przyczepiona była lina, która zjeżdżała aż na dół do katedry. Na końcu tej liny podczepiało się materiały budowlane i wciągało na górę, żeby dokończyć budowę dachu. Taka technika.
Jak już wciągnięto wszystko co trzeba, zasklepiono sufit katedry. Jak już sufit był zamknięty, to co zrobić z tymi kieratami? Ano nic. Zostawić tak jak są. Alternatywnie wyrzucić przez okno, ale to nie byłoby takie łatwe. No to zostawili. I tak wieki płyną, pokolenia się zmieniają, o budowniczych katedry nikt już nie pamięta, a kieraty stoją.
W końcu przychodzą Marczewscy, robią im zdjęcia i wrzucają na Ruszaj w Drogę! #takaHistoria
A to koło deptakowe po co?
Z wrażenia tego, co zobaczyliśmy, nie zrobiliśmy zdjęcia najważniejszemu i największemu cudeńku na całym tym strychu. Pewnie wiesz jak działa gdański Żuraw, który pomagał w rozładowywaniu statków pływających po Motławie. Było to możliwe za pomocą dwóch kół deptakowych. Chodziło o to, że dwóch dużych panów wchodziło do środka i jak chomiki obracało te wielkie koła wprawiając w ruch mechanizm linowy, który transportował towary.
Post użytkownika Katedra Pelplin.
Dokładnie na tej samej zasadzie działało 5 metrowe koło deptakowe zainstalowane na strychu pelplińskiej katedry. Za jego pomocą wciągano najcięższe materiały budowlane. Było tak wielkie, że go po prostu nie zauważyliśmy! Zdjęcie udostępniamy dzięki fejsbukowemu profilowi katedry. To jedno z bardzo niewielu średniowiecznych urządzeń technicznych, które się zachowały w Polsce.
Drewniany labirynt i drzwi do nikąd
Plątanina belek, desek, schodów i poręczy przyprawiła nas o zawrót głowy. Mroczny klimat, zapach starego drewna, kurz, kieraty i inne średniowieczne cuda techniki wprowadzały nas w tajemniczą atmosferę cysterskiej budowy. Wtem - światełko w tunelu. I głos naszego przewodnika: tylko nie podchodźcie za blisko! Nie idźcie w stronę światła!I tak poszliśmy. Światło dochodziło zza otwartych drzwi. Wiadomo - każdy jest ciekawy co jest za drzwiami. Byłam i ja. Podeszłam. Wyjrzałam. A tam nie było nic! Dosłownie. Drzwi, przepaść i taki widok.
Normalnie drzwi dla samobójców. Skojarzenie zbyt oczywiste - tak oczywiste, że nie słyszano, aby ktokolwiek w ten sposób dokonał żywota. Ale bezpieczeństwo trzeba zachować. Szybka fota i zamykamy drzwi. Tak na wszelki - nomen omen - wypadek.
Jeszcze krótki spacer po labiryncie belek i drewnianych stropów.
Level up - jeszcze wyżej!
I przed nami kolejne wyzwanie. Jeśli do tej pory myślałam, że było stromo i wąsko, to znaczy, że jeszcze nic nie wiedziałam. I dobrze, bo w przeciwnym razie nie wiem, czy bym się zdecydowała tam wdrapać. A tak - jak już się powiedziało A, i B, i C, to już trzeba było wejść na dzwonnicę. Maciej nie dałby mi zawrócić.Czy się bałam? No pewnie. Wcale nie musiałam spotkać ducha. One już mieszkają w mojej głowie.
No, ale Marczewska dała radę. Na końcu przecisnęła się przez ten wąski lufcik, który widzisz na zdjęciu i obiema nogami stanęła po kostki w ptasim... no wiesz czym. Kiedy Maciej prosił mnie o uśmiech do zdjęcia, sam jeszcze nie wiedział co go czeka. A ja tak. Dlatego uśmiech wyszedł tak naturalnie.
To jest dzwonnica
No więc najważniejsze, to nie patrzeć pod nogi, tylko w górę. Piękne dzwony - tylko trzeba uważać na ich serce, żeby nie dostać w głowę. Każdy z tych dzwonów ma swoją historię. Ale niezbyt długą, bo kiedyś stare dzwony, które tu wisiały, zostały przetopione na amunicję. Te, które wiszą dziś na pelplińskiej dzwonnicy, przyjechały tu w ramach restytucji (odszkodowania) za straty wojenne.Mnie najbardziej podobały się zdobienia i detale. Intrygowało mnie bardzo, czy dzisiaj też pan dzwonnik wchodzi na wieżę i ciągnie za linę. Rozczarowałam się, kiedy się okazało, że dzisiaj to wszystko sterowane jest komputerowo. Za to zabawnie jest jak np. piorun popsuje instalację - dzwony wtedy zaczynają dzwonić i robią to tak długo, aż ktoś ich nie naprawi. Takie przypadki już się zdarzały.
Katedra taka duża a dzwonnica taka mała
Zastanawiałam się, dlaczego - skoro katedra w Pelplinie jest taka wysoka i piękna - jej dzwonnica jest taka niska. To wszystko przez Cystersów. Był to zakon skromny, nie dążył do tego, żeby się wywyższać.Dlatego też katedry były budowane w dolinach (nigdy na wzgórzu czy podwyższonym terenie), a wieże nie były strzeliste. I faktycznie coś w tym jest. Wjeżdżając do Pelplina nie zobaczysz górującej nad nim katedry. Musisz się pokręcić po mieście, żeby do niej dojechać. Mimo wszystko widok z dzwonnicy na miasteczko jest uroczy.
Ścieżka w dół
Uff, nareszcie schodzimy. Zebraliśmy ze sobą co się dało - kurz, pajęczyny i kolorową cegłę oraz niesamowite wrażenia. Tylko trochę się zdziwiłam, gdy po zejściu z wieży okazało się, że stoimy za głównym ołtarzem, a wchodziliśmy przy wejściu do katedry.Zwykle mam dobrą orientację w terenie, ale tym razem labirynt belek wyprowadził mnie w pole. Dobrze, że czuwał nad nami Pan Jacek Hinz. Nie wiemy jak mu dziękować za tę wycieczkę. Wrażeń dostarczył nam moc.
Dziękujemy. Ty też możesz.
Zwiedzanie poddasza katedry i powstanie tego posta nie byłoby możliwe bez wsparcia, pomocy i pomysłu Skryby Grzegorza, przewodnika Pana Jacka Hinza oraz uprzejmości i życzliwości Diecezji Pelplińskiej i Diecezjalnego Centrum Informacji Turystycznej. Jesteśmy mega wdzięczni - a okazać to możemy jedynie wpisem i dobrym słowem.Jeśli podobała Ci się wirtualna wycieczka - Ty także możesz podziękować. Wystarczy, że udostępnisz ten post na swoim profilu na Facebooku. Przewiń wpis trochę niżej, daj nam lajka i wrzuć ten wpis na Twojego Facebooka.
Niech Twoi znajomi dowiedzą się, jak tajemnicze i piękne rzeczy mamy w Polsce i jak wiele jest tu jeszcze do odkrycia.
Katedra Pelplin Cię obserwuje
Przewodnik, który czytasz powstał w ramach akcji "Katedra Pelplin Cię obserwuje! ...czyli Tydzień z Pelplinem na Ruszaj w Drogę!". Pokazujemy w niej, że warto przyjechać do Pelplina - niepozornego miasteczka na Pomorzu, zwanego "Duchową Stolicą Kociewia" i "Miastem z Duszą".- Katedra Pelplin mnie obserwuje - mam się bać?
- 11 powodów, dla których warto zobaczyć Katedrę w Pelplinie
- Tylko u nas! Jakie skarby znajdziesz na poddaszu Katedry Pelplin?
- Tylko u nas! Szukamy skarbów w niedostępnej krainie starodruków
- Biblia Gutenberga w Pelplinie - jak w dobrym filmie!
- Katedra to nie wszystko. Co jeszcze zobaczyć w Pelplinie?
Dzisiejsi budowniczowie ze swoimi technologiami mogliby się uczyć od tych z dawnych czasów. Robi wrażenie, nie ma co. :)
OdpowiedzUsuńTo była wspaniała wycieczka. Chodząc po poddaszu czuje się ducha dawnych budowniczych. Jakby byli tu jeszcze dzisiaj i zeszli na dół na krótką przerwę.
UsuńKiedys ojciec opowiadal mi jaki piekny widok jest z dzwonnicy katedralnej, ale moglem to sobie jedynie wyobrazic.Teraz po latach jego wnuczka pokazuje mi na zdjeciach to o czym mi opowiadal.Niesamowite,ale i piekne.Pozdrawiam Padre.
OdpowiedzUsuńhistoria zatacza koło. to koło. :)
UsuńChyba raczej "to koło" a nie "te koło"?
OdpowiedzUsuńCzujny :)
UsuńJestem naprawdę pod wrażeniem. Zawsze podziwiam sklepienia, a nigdy nawet się nie zastanawiam, co się znajduje nad nimi. Dziękuję za wirtualną wycieczkę.
OdpowiedzUsuńależ proszę bardzo :)
UsuńCzy na dzwonnice (i poddasze) Katedry kazdy moze sie wybrac, czy Panstwa wspuscili "w drodze wyjatku'?? Bo nie powiem, ze zachecil mnie Panstwa post, tylko mam nadzieje, ze podolam wspinaczce :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCześć Magda,
Usuńniestety trasa po poddaszu nie jest udostępniona dla zwiedzających. Weszliśmy tam jedynie na potrzeby akcji "Tydzień z Pelplinem".
Jeśli kiedyś się to zmieni, na pewno o tym napiszemy na blogu :)
Pozdrawiam!
Maciej
Co do dzwonów- przynajmniej jeden z nich jest zabytkowy, odlany w ludwisarni Wittwercka w Gdańsku- ten z figurą Chrystusa Zmartwychwstałego. Powstał w takim razie w XVII lub XVIII wieku ;)
OdpowiedzUsuńhm... nawet wyglądał na zabytkowy :) super. dziękujemy za ten komentarz!
Usuń