Korzystając z najbliższej nadarzającej się okazji, spakowaliśmy torby, wpakowaliśmy się w auto i wyruszyliśmy w drogę aby spędzić weekend w Szklarskiej Porębie i okolicy. Udało nam się ustalić, że była to już czwarta nasza wizyta w Szklarskiej Porębie. Za nic jednak nie mogliśmy sobie za to przypomnieć, kiedy byliśmy tam ostatnim razem. Chyba jednak nie tak dawno, bo według gospodarza naszej miejscówki nic a nic się nie zmieniliśmy.
Właśnie dlatego lubimy wracać do Szklarskiej Poręby. Bo mimo upływu czasu znamy tu kogoś, kto pamięta, jak wyglądaliśmy ostatnim razem. I dlatego czujemy się tu „jak u siebie”.
Co prawda niewiele było tym razem czasu na zwiedzanie. Trochę jednak zobaczyliśmy, a co najważniejsze – odpoczęliśmy i naładowaliśmy akumulatory. Na co najmniej dwa miesiące. Do tego namawiamy i Was.
Za to w piątek, po krótkim spacerze po jeleniogórskim parku, wróciliśmy do Szklarskiej Poręby na najsmaczniejszą smażoną rybę, jaką dotąd jedliśmy. Wydarzenie godne odnotowania, jako że jesteśmy ludźmi znad morza i trochę ryby w naszych rejonach się już najedliśmy.
Nic nie może równać się z pstrągiem smażonym w głębokim oleju w okrąglaku na ul. 11-Listopada w Szklarskiej. Świeża ryba wyciągnięta wprost ze stawiku za knajpą i sposób jej przyrządzenia, z dodatkiem masełka czosnkowego i prawie bez panierki powodują, że ryba dosłownie rozpływa się w ustach. I tak jak głosi szyld - faktycznie choć przez chwilę znaleźliśmy sie w Dolinie Szczęścia - kulinarnego.
Na koniec Ola zabrała nas jeszcze na miasto pokazać kamienice, ryneczek i.... pomnik Neptuna. Neptuna? Właśnie – Neptuna, bo na rynku w Jeleniej Górze stoi dumnie ogromna rzeźba Neptuna. Ale nie martwcie się – wygląda zupełnie inaczej niż nasz gdański Król Mórz.
Skąd w Jeleniej Górze związki z morzem? Nas też to zaintrygowało, zwłaszcza że takich odniesień jest w regionie więcej. To jest jednak temat na osobny wpis, który być może kiedyś powstanie.
Ale jak to?
Nigdzie nie gnamy?
Nic nie zwiedzamy?
Nie odwiedzamy nowego parku, pałacu, zamku?
Nie.
Tylko my i Szklarska Poręba.
Obiad z widokiem na Szrenicę oraz okoliczne góry, nieprzesłonięte mgłą i bardzo dobrze jeszcze widoczne o tej porze dnia, skutecznie nas rozczulił i wzruszył. Sami zresztą oceńcie. Jeden dzień zabrał nasze myśli i problemy niewiadomo dokąd, a nam pozwolił się cieszyć tym co mamy tu i teraz. Przestrzeń, góry, czas, my i ryba na stole.
Potem powoli podreptaliśmy w górę Szklarskiej, do Willi Stefan i do końca dnia leniuchowaliśmy czytając gazety, pijąc piwo i zagryzając je chipsami, a wieczorem oglądając głupią amerykańską komedię w 14-calowym telewizorze.
Pakowanie poszło nam niespodziewanie szybko. Pewnie dlatego, że spakowaliśmy się tylko na 3 dni. Leniwe śniadanie zajęło nam zaledwie parę chwil i o 10 byliśmy już gotowi do drogi.
Na pożegnanie wlazł jeszcze do naszego pokoju stary wilczur gospodarza – Drag. Stary poczciwy Drag. Był pełen energii gdy widzieliśmy go po raz ostatni i w jego towarzystwie baliśmy się wejść za furtkę. Teraz grzejący w dzień swoje stare kości w słońcu, niedowidzący i niedosłyszący, posługuje się wyłącznie węchem. Cichy i spokojny, ale jakże ujmujący. Uścisnęliśmy na pożegnanie dłoń Pana Stefana i po chwili już nas w Szklarskiej nie było.
Na piętrze natomiast znaleźliśmy wystawę szkła artystycznego i użytkowego. Frajda - szczególnie dla mnie. O Muzeum jeszcze wspomnimy.
Dwa dni totalnego wypoczynku, relaksu, wspomnień i ładowania baterii. Dwa dni szwędania się, wdychania świeżego powietrza i podziwiania piękna surowych gór. Czas warty swojej ceny. Teraz nie będziemy się już bronić przed takimi wyjazdami, bo to głównie kwestia chęci. Na horyzoncie widnieje nam pomału weekend majowy.
Już zaczynamy go planować!
Właśnie dlatego lubimy wracać do Szklarskiej Poręby. Bo mimo upływu czasu znamy tu kogoś, kto pamięta, jak wyglądaliśmy ostatnim razem. I dlatego czujemy się tu „jak u siebie”.
Co prawda niewiele było tym razem czasu na zwiedzanie. Trochę jednak zobaczyliśmy, a co najważniejsze – odpoczęliśmy i naładowaliśmy akumulatory. Na co najmniej dwa miesiące. Do tego namawiamy i Was.
Piątek w Szklarskiej Porębie
Do Szklarskiej Poręby zajechaliśmy w nocy z czwartku na piątek, a do piątkowego południa udało nam się już namierzyć Muzeum Karkonoskie w Jeleniej Górze. Jednak z powodu pięknej, wiosennej pogody jaką przywitały nas Karkonosze, zwiedzanie muzeum postanowiliśmy odłożyć na niedzielę.Za to w piątek, po krótkim spacerze po jeleniogórskim parku, wróciliśmy do Szklarskiej Poręby na najsmaczniejszą smażoną rybę, jaką dotąd jedliśmy. Wydarzenie godne odnotowania, jako że jesteśmy ludźmi znad morza i trochę ryby w naszych rejonach się już najedliśmy.
Nic nie może równać się z pstrągiem smażonym w głębokim oleju w okrąglaku na ul. 11-Listopada w Szklarskiej. Świeża ryba wyciągnięta wprost ze stawiku za knajpą i sposób jej przyrządzenia, z dodatkiem masełka czosnkowego i prawie bez panierki powodują, że ryba dosłownie rozpływa się w ustach. I tak jak głosi szyld - faktycznie choć przez chwilę znaleźliśmy sie w Dolinie Szczęścia - kulinarnego.
Wieczór w doborowym towarzystwie
Wieczór minął na w przemiłym towarzystwie Oli , którą poznaliśmy w Muzeum Karkonoskim w Jeleniej Górze oraz jej męża Jarka – przewodnika sudeckiego. Spotkaliśmy się w Jeleniej Górze na kawie, żeby poplotkować. Ola z Jarkiem są regionalistami i pasjonatami regionu sudeckiego. Oboje działają w Gildii Przewodników Sudeckich (czyli jak samo o sobie mówi Stowarzyszenie – najlepszy GPS w Sudetach). Dzięki nim dowiedzieliśmy się sporo o Stowarzyszeniu, ich planach i marzeniach. Jeszcze o nich u nas usłyszycie ;)Na koniec Ola zabrała nas jeszcze na miasto pokazać kamienice, ryneczek i.... pomnik Neptuna. Neptuna? Właśnie – Neptuna, bo na rynku w Jeleniej Górze stoi dumnie ogromna rzeźba Neptuna. Ale nie martwcie się – wygląda zupełnie inaczej niż nasz gdański Król Mórz.
Skąd w Jeleniej Górze związki z morzem? Nas też to zaintrygowało, zwłaszcza że takich odniesień jest w regionie więcej. To jest jednak temat na osobny wpis, który być może kiedyś powstanie.
To może jeszcze coś zjedzmy?
W drodze powrotnej, trochę już głodni, bo był późny wieczór, nie odmówiliśmy sobie przyjemności zajrzenia do naszej kolejnej ulubionej knajpy w Szklarskiej, czyli „Diavolo”. Nawet nie podejrzewaliśmy, że będziemy w stanie zjeść całą pizzę. A jednak. Przekonaliśmy się też, że "Diavolo", pomimo tego, że pierwszy raz jedliśmy tam 5 lat temu, wciąż jest godny polecenia.Sobotni poranek
Sobota przywitała nas piękną pogodą i temperaturą godną wiosny. Ten dzień postanowiliśmy poświęcić na odpoczynek i relaks. To chyba pierwszy taki przypadek w czasie naszych weekendowych wypadów.Ale jak to?
Nigdzie nie gnamy?
Nic nie zwiedzamy?
Nie odwiedzamy nowego parku, pałacu, zamku?
Nie.
Tylko my i Szklarska Poręba.
Wycieczka do Wodospadu Szklarki
Niespiesznie poszliśmy więc na spacer – zobaczyć wodospad. Wodospad Szklarki. Nic się nie zmienił. Piękny jak zawsze. Także Pan Fotograf z nieodłącznym przyjacielem Bernardynem ten sam. Szum wodospadu, promienie słońca przeciskające się przez korony drzew, świeże, czyste powietrze, ciepło - choć ziemia jeszcze chłodna. Bajka.I... jeszcze kawa i... ciastko!
Gdy zrobiliśmy kilka fotek, wcale nie chciało nam się wracać. Kupiliśmy więc sobie kawę i ciasto w schronisku „Kochanówka” i przez godzinę okupowaliśmy ławkę pławiąc się w promieniach słońca i obserwując turystów.I... kamulce!
Kiedy stopy przemarzły nam już od chłodnej ziemi, postanowiliśmy podreptać trochę po chodniku. Udaliśmy się więc „do miasta”, gdzie najpierw odwiedziliśmy „ścianę płaczu”, co na moment ostudziło nasz zapał, ale zaraz potem poszliśmy oglądać lokalne kramy i sklepy, podziwiać kamienie, trochę tradycyjnie już kupić.I jeszcze raz - najlepszy pstrąg w Polsce
Aż wreszcie zaczęliśmy zastanawiać się nad obiadem. Wybór był łatwy – padło znowu na pstrągi w okrąglaku, i choć pewnie można było zastołować się „po kosztach” w barze, to te ryby warte są każdej ceny. Naprawdę.Obiad z widokiem na Szrenicę oraz okoliczne góry, nieprzesłonięte mgłą i bardzo dobrze jeszcze widoczne o tej porze dnia, skutecznie nas rozczulił i wzruszył. Sami zresztą oceńcie. Jeden dzień zabrał nasze myśli i problemy niewiadomo dokąd, a nam pozwolił się cieszyć tym co mamy tu i teraz. Przestrzeń, góry, czas, my i ryba na stole.
Potem powoli podreptaliśmy w górę Szklarskiej, do Willi Stefan i do końca dnia leniuchowaliśmy czytając gazety, pijąc piwo i zagryzając je chipsami, a wieczorem oglądając głupią amerykańską komedię w 14-calowym telewizorze.
Ostatni dzień
Wiedzieliśmy, że przed nami długa droga, dlatego niedziela rozpoczęła się niespiecznie burczeniem budzika ok. godziny ósmej trzydzieści. Bury spasiony kot usiadł na parapecie i przyglądał nam się z zaciekawieniem. Był tak gruby, że skok z balustrady mógłby się dla niego źle skończyć, więc gospodarz podstawił mu „trap”, po którym mógł wspiąć się na taras. Kot, zorientowawszy się, że nie dostanie od nas śniadania, z rezygnacją zamachał grubym ogonem i powoli oddalił się.Pakowanie poszło nam niespodziewanie szybko. Pewnie dlatego, że spakowaliśmy się tylko na 3 dni. Leniwe śniadanie zajęło nam zaledwie parę chwil i o 10 byliśmy już gotowi do drogi.
Na pożegnanie wlazł jeszcze do naszego pokoju stary wilczur gospodarza – Drag. Stary poczciwy Drag. Był pełen energii gdy widzieliśmy go po raz ostatni i w jego towarzystwie baliśmy się wejść za furtkę. Teraz grzejący w dzień swoje stare kości w słońcu, niedowidzący i niedosłyszący, posługuje się wyłącznie węchem. Cichy i spokojny, ale jakże ujmujący. Uścisnęliśmy na pożegnanie dłoń Pana Stefana i po chwili już nas w Szklarskiej nie było.
Muzeum Karkonoskie
Ponieważ już w piątek zaplanowaliśmy sobie zwiedzanie Muzeum Karkonoskiego w Jeleniej Górze, był to kolejny punkt na naszej trasie. Decyzja okazała się trafna, bo w niedzielę od rana padało. Pogoda w sam raz na zwiedzanie muzeum. Była to bardzo fajna wizyta, bo muzeum jest w części multimedialne. W bardzo przystępny sposób przekazuje sporo informacji o regionie, w tym jego historii.Na piętrze natomiast znaleźliśmy wystawę szkła artystycznego i użytkowego. Frajda - szczególnie dla mnie. O Muzeum jeszcze wspomnimy.
Jechać dwa dni, żeby dwa dni odpocząć ;)
Zwykle nie zapuszczamy się na weekendowe wypady dalej niż na Mazury. Tym razem odkryliśmy, że mimo że w Karkonosze jedzie się ok. 8 godzin (z przestojami), to wyjeżdżając w czwartek i wracając w niedzielę wciąż możemy się nimi rozkoszować przez ponad dwa dni.Dwa dni totalnego wypoczynku, relaksu, wspomnień i ładowania baterii. Dwa dni szwędania się, wdychania świeżego powietrza i podziwiania piękna surowych gór. Czas warty swojej ceny. Teraz nie będziemy się już bronić przed takimi wyjazdami, bo to głównie kwestia chęci. Na horyzoncie widnieje nam pomału weekend majowy.
Już zaczynamy go planować!
Uwielbiamy z mężem rejon Karkonoszy i kiedy tylko możemy wybywamy w tamte okolice. W Muzeum Karkonoskim jeszcze nie byliśmy, więc będzie trzeba to nadrobić. :)
OdpowiedzUsuńmy też uwielbiamy co widać po częstotliwości naszych wycieczek w ten rejon. Muzeum Karkonoskie naprawdę polecamy! pozdrawiam :)
UsuńUwielbiam Szklarską, co prawda bardziej od wiosny do jesieni, kiedy można pochodzić po górach (a przynajmniej bez wstrząsu termicznego ;)) Śnieżne Kotły zawsze są tak samo piękne!
OdpowiedzUsuńzimą świetnie jeździ się na nartach biegowych w Jakuszycach. podobno na zjazdowych też jest fajnie - jest dużo tras, ale my nie próbowaliśmy. pozdrawiam!
UsuńBardzo przyjemne polskie miasto:)zawsze chętnie tam wracam
OdpowiedzUsuńzgadza się. to także nasze ulubione miejsce :)
UsuńAle pięknie :) Super miejsce, może i ja się tam wybiorę. Nigdy nie byłam w Szklarskiej Porębie.
OdpowiedzUsuńKoniecznie :)
UsuńSugerując się między innymi tym tekstem zdecydowałam się w końcu na wakacje w Szklarskiej Porębie.I bardzo się rozczarowałam. Kram na kramie, wszędzie pełno ludzi, samochodów. Dla mnie to miasto nie ma żadnego klimatu.
OdpowiedzUsuńJest oczywiście kilka ciekawych szlaków, miejsc do zobaczenia. Ale na pewno nie umieściłabym w ich czołówce tak osławionej Szrenicy- jej urok psuje koszmarna, betonowa droga i pseudoturyści, którzy ze szczytów "zaliczają" tylko Szrenicę bo wjeżdża tam kolejka linowa.
Jeśli uważacie, że Szklarska Poręba jest bardziej klimatyczna od Karpacza to ja nigdy nie chcę do Karpacza jechać. Do Szklarskiej też raczej nie wrócę.
Oj, jeśli teraz w Szklarskiej jest dużo ludzi, to ja też nie chcę zobaczyć dziś Karpacza :)
UsuńMimo wszystko polecamy Szklarską. Może lepiej przyjechać tu w maju/wrześniu.
Ja jestem teraz po raz kolejny w okolicach Szklarskiej Poręby. Jak lubię te rejony to chyba coraz mniej te miasto. Szklarska jest niestety mocno kiczowata i średnio urodziwa. Niestety dużo badziewiaści, reklam i ogólnej brzydoty.
OdpowiedzUsuńOgólny bałagan, brak organizacji. Ciężko o miejsca parkingowe w ogóle. Najlepiej aby się do tego miejsca teleportować. Ale to taki polski standard niestety. Ja nie mówię, że wszędzie trzeba samochodem dojechać ale miło mieć gdzie porzucić w sposób cywilizowany samochód. Z jedzeniem jest tak sobie, dość drogo i średnio smacznie. Rozwalają mnie też sytuacje gidze na prośbę o rachunek dostaję wypisane na lewej stronie kserowanej ulotki lokalu wypisane długopisem pozycje...
Tak serio to jeszcze nie dostałem paragonu za żaden posiłek w okolicach w trakcie tego wyjazdu.
Ruch drogowy to jakaś masakra. Ludzie chodzący w przypadkowy sposób między samochodami, ludzie w samochodach jeżdżący w połowie jakby wczoraj zdali prawo jazdy, w połowie jakby kończyli OS.
A sami "okoliczni" są chyba najbardziej agresywni, szybcy.
Okoliczny Harrachov to zupełne przeciwieństwo. Schludnie, czysto, ludzie jeżdżą kulturalnie, powoli. Niewiele jest kramów z ogólno pojętym badziewiem. Ludzie jacyś tacy sympatyczniejsi, nie skwaśniali. Noclegi tańsze, jedzenie tańsze.
W Szklarskiej zaczynają budować apartamentowce to w ogóle się zrobi uroczo jak zaczną betonować te miasteczko.
A jaką miejscówkę na nocleg polecacie? :) Dwa lata temu byłam w Karpaczu, w tym roku "sprawdzam" właśnie Szklarską. Wracam do Waszych "szklarskich wspisów" co jakiś czas i przekonuję się, ze to dobry wybór :)
OdpowiedzUsuńMagda
Bardzo nam miło :) W noclegach to się bardzo szybko wszystko zmienia, dlatego ich nie polecamy. Zawsze sami na nowo stajemy przed tym problemem i spędzamy godziny na booking.com, żeby znaleźć coś odpowiedniego. Każdy ma swoje wymagania :)
Usuń