Tytuł zaczepny przyznacie, bo wariacje Kasi i Maćka to coś, w co raczej nikt by nie uwierzył. Ta stateczna i odpowiedzialna para z pewnością przemierza kilometry pięknych asfaltowych dróg naszego kraju w sposób spokojny i dystyngowany, a opanowanie jest ich patronem.

Tak, to prawda – mniej więcej do bramki autostrady w Pruszczu Gdańskim, choć często już w tym momencie Kasia roni łzy wytchnienia i oblewa sobie spodnie gorącą kawą. Ale po kolei.
Mówi się, że nie sam lot jest niebezpieczny, ale startowanie i lądowanie samolotu. Ileż w tym prawdy i życiowej mądrości!
- „Zostaw te buty w domu, bo się nie zmieszczą” – strofuje ją Maciek.
- „Zmieszczą się!” ze łzami w oczach mówi Kasia i po pięciu minutach beznadziejnego upychania butów do auta zostawia je w końcu w ciemnym przedpokoju mieszkania.

Tak, to prawda – mniej więcej do bramki autostrady w Pruszczu Gdańskim, choć często już w tym momencie Kasia roni łzy wytchnienia i oblewa sobie spodnie gorącą kawą. Ale po kolei.
Mówi się, że nie sam lot jest niebezpieczny, ale startowanie i lądowanie samolotu. Ileż w tym prawdy i życiowej mądrości!
Pakowanie to sztuka... wyboru
Zabawa zaczyna się już przy pakowaniu naszej T-renówki, zwłaszcza gdy dopchany do granic możliwości bagażnik nie jest już w stanie przyjąć nic więcej, łącznie z kolejną parą zimowych butów, które Kasia z błyskiem beznadziei w oku próbuje wcisnąć na tzw. chama.- „Zostaw te buty w domu, bo się nie zmieszczą” – strofuje ją Maciek.
- „Zmieszczą się!” ze łzami w oczach mówi Kasia i po pięciu minutach beznadziejnego upychania butów do auta zostawia je w końcu w ciemnym przedpokoju mieszkania.

Omotani elektroniką
W tym czasie Maciek przygotowuje auto do drogi. Najważniejsza jest nawigacja, mapa, telefon, odpalenie jakiejś tam aplikacji w kilku telefonach (na szczęście te czasy już dawno minęły), woda mineralna, album z płytami CD (te czasy też już dawno minęły, bo radio na płyty nie działa już chyba od dwóch lat) i… acha, no tak – jeszcze żona. I możemy jechać.
Zabawa w pilota i stewardessę
Zwykle przed wjazdem na autostradę Maciek jest już głodny, a Kasia oblana kawą.Ale nie zawsze tak bywa. Czasem termos z kawą otwieramy dopiero dojeżdżając do zjazdu w Swarożynie, a Maciek zadowala się czekoladowym batonikiem.
Mamy taką zabawę. Nazywamy ją zabawą w pilota i stewardessę. „Podaj mi proszę wodę”, „Odpakuj kanapkę”, „Nie zjedz sama wszystkich chipsów” itd.
Pół biedy gdy trasa naszej wycieczki kończy się w Warszawie. Wówczas czas szybko leci na rozmowie o głupotach, o blogu, planach na przyszłość i narzekaniu na to, jak bardzo jesteśmy zmęczeni i jak dobrze że już jedziemy na urlop.

Dłuższe trasy - wyzwanie dla kreatywnych
Gorzej gdy akurat jesteśmy w trasie po wschodniej ścianie Polski, zamierzamy dotrzeć do Wołosatego w Bieszczadach, albo próbujemy przebić się przez góry zimową aurą. Wtedy wznosimy się na wyżyny naszej kreatywności, żeby nie zwariować.Ostatnim hitem jest gra w zgadywanie. Znacie to? Kasia wymyśla sobie jakieś słowo, a Maciek próbuje je odgadnąć zadając pytania. Odpowiedź na nie może być wyłącznie dychotomiczna – tak lub nie. Wraz z upływem kilometrów Kasia wpada na coraz bardziej absurdalne pomysły, takie jak np. kurz, a Maciek zniechęcony niepowodzeniami mówi, że czas zmienić zabawę.
Na szczęście wtedy najczęściej dojeżdżamy już do stacji benzynowej i czas na hot doga oraz - no jasne – kawę.




Dalsza droga upływa już spokojnie, za oknem się ściemnia, widoki gasną, a Kasia z Maćkiem szykują się na ostateczne starcie. Lądujemy.
Dojazd na miejsce to dopiero początek
Co robi kobieta po kilkunastu godzinach jazdy samochodem jako pasażer i stewardessa? Wiadomo – idzie do łazienki a potem natychmiast do łóżka spać, bo ledwo trzyma się na nogach.Co w tym samym czasie robi mężczyzna? Woła kobietę, żeby pomogła mu rozpakować te walizki, które właśnie przytaszczył z auta.
Potem trzeba się zakwaterować, zjeść kolację, obczaić plan na następny dzień, sprawdzić komentarze na blogu i newsy w Internecie. Kasia ze łzami w oczach pakuje więc swoje ubrania do szafy, układa na półce kosmetyki, na kolację nie ma już siły.

Następny dzień przychodzi pogodny i zachęcający. Po czym okazuje się, że nie tylko buty nie zmieściły się do auta. W domu została zimowa kurtka.

A miało być tak pięknie…
Rzućcie też okiem na inne nasze obserwacje:
Do niedawna miałem podobne dylematy co zabrać, bo musiałem spakować wszystko w trzy motocyklowe kufry. Zazwyczaj jeździliśmy z namiotem, który ze śpiworami i materacem zajmował bardzo dużo miejsca. Ponieważ życie składa się z wyborów rezygnowaliśmy z wielu "potrzebnych" rzeczy i jakoś udało nam się zabrać.
OdpowiedzUsuńBagażnik samochodu to ogrooomna przestrzeń. A co się nie zmieści można upchać do środka.
Zazdroszczę trochę tej kawy i jedzenia w czasie jazdy bo w kasku jest to trudne do wykonania ;)
Pozdrawiam,
Jacek
Jacku, dobra, wygrałeś :) jestem naprawdę pełna podziwu, że w trzy kufry można zmieścić się z bagażem na urlop! w naszym wydaniu - niewykonalne. pozdrawiam :)
UsuńCo do pakowania się, kiedyś często kursowałem pociągiem między centralną Polską a Gdynią i udało mi się zejść z bagażem do jednej walizki "kabinówki", która spokojnie starcza na dwa tygodnie czystych ubrań, praktyka czyni mistrza ;-) . Poza sprzętem foto; statyw za żadne skarby nie chce się ugnieść, a i obiektywy wykazują znikomą plastyczność. W efekcie mam 6-7kg walizkę i 6-8kg plecak :D
OdpowiedzUsuńNo nie wiem jak Wy, ale my zawsze mamy ambitne plany żeby już po przyjeździe na miejsce zacząć zwiedzać. Praktyka jest nieco inna: kończy się na niemrawym spacerze. :-)
A propos wpisu na Facebooku odnośnie podziwiania rowerzystów i motocyklistów: kolega na rowerze (tylko sakwy) potrafił spakować: namiot, karimatę, śpiwór, kuchenkę gazową, zapasowe części, z których niemal połowę roweru by złożył, komplet ubrań oraz aparat... i pojechał w okolice Kaukazu na ponad trzy tygodnie.
u nas zaczynamy zwiedzać najszybciej jak się da. aklimatyzację przechodzimy zwykle jak nie ma pogody na zwiedzanie - ale i wtedy zawsze jeszcze zostają podziemia i inne takie atrakcje.
Usuńa Twój kolega rowerzysta to chyba po jakimś szkoleniu z pakowania musiał być. jakby ktoś takie organizował, to ja się chętnie zgłoszę :)
Bez nawigacji, bez laptopa, z totalnym odcięciem od codzienności. Wtedy odpoczywamy.
OdpowiedzUsuńzazdroszczę :) my byśmy chyba tak nie potrafili. za bardzo jesteśmy "wkręceni" w internet i elektronikę.
UsuńBez nawigacji, względnie dobrych map + dostepu do świeżej prognozy pogody bym chyba sobie nie poradził :)
OdpowiedzUsuńmy byśmy nawet nie sprawdzali, czy sobie poradzimy :) ot, uzależnienie :)
UsuńNam wystarcza mapa, a w prognozy pogody nie wierzymy. Co ma być, to będzie. Ot, taka urlopowa beztroska.
OdpowiedzUsuńcudowna beztroska :)
Usuń