Polacy byli o mały włos od zbudowania rakiet, które zdołałyby wznieść się na granicę kosmosu. Niewiele brakowało, a bylibyśmy kolejnym państwem dokonującym podboju kosmosu!
Nasze nadzieje związane były między innymi ze ś.p. profesorem Jackiem Walczewskim, którego zespół w latach 60-tych na Pomorzu opracowywał konstrukcje rakiet zdolnych dotrzeć w górne partie atmosfery. Pomimo wielu udanych eksperymentów i zaawansowania prac, dzisiaj pozostały po nich tylko wspomnienia utrwalone na zdjęciach i nagraniach filmowych. Poprzez wstrzymanie prac ekip badawczych na zawsze zaprzepaszczono szanse na samodzielny podbój kosmosu.
A byliśmy tak blisko...
Rozbudziło to marzenia młodych naukowców o wyniesieniu w przestrzeń kosmiczną pierwszego polskiego satelity. Niestety, na skutek późniejszych politycznych decyzji, marzenia nie udało im się zrealizować.
To właśnie opracowanie technologii uwalniania dipoli zagwarantowało możliwość rozwoju technologii rakietowej w Polsce. A jak się okazało, zastosowań dla tej technologii było aż nadto. Przemieszczające się dipole umożliwiały pomiary rozprzestrzeniania się chmur radioaktywnych oraz umożliwiały rozbijanie chmur gradowych lub niosących ulewne deszcze.
Wizja polskich rakiet wzbijających się w powietrze działała na wyobraźnię władz i ośrodków dofinansowujących dalsze badania. Możliwość przesyłania dodatkowych ładunków za pomocą rakiet otworzyła dla badaczy kolejne możliwości.
W dobie wprowadzania okołodźwiękowych samolotów pasażerskich zaszła potrzeba sprawdzenia, czy tak duże przyspieszenia wytrzymają materiały wykorzystywane w protezach i wypełnieniach zębów. Przygotowano więc specjalne dwie kabiny wyścielone masą do protez i gąbką i umieszczono w nich myszki. Aby umilić im podniebną podróż wstrząsy zamortyzowano sprężynami. Ku uciesze wszystkich badaczy, myszy podróż przeżyły i po oswobodzeniu ich z kabin wesoło biegały wokół rakiety.
O tych szalonych eksperymentach w bardzo zabawny sposób opowiada inż. Zbigniew Baranowski w materiałach projektu „Dosięgnąć nieba”.
300 specjalnych kopert oznakowano specjalnym stemplem, zapakowano do rakiety i wystrzelono. Przeprowadzono dwa eksperymenty i oba zakończyły się sukcesem, choć nie obyło się bez niespodzianek.
Zbigniew Bonior opowiada jak jedną z przesyłek zniósł wiatr i szukano jej przez cały tydzień. Wspomina też o ciekawym przypadku, gdy ośrodek badawczy przez przypadek znalazł się na linii strzału czołgów z poligonu wojskowego.
Ś.p. profesor Jacek Walczewski oraz jego współpracownicy wspominają szalone transporty paliwa rakietowego pociągiem, przechowywanie ładunków w prywatnych mieszkaniach, przewożenie rakiet na rowerach, czy dwudniowe transporty wojskowymi pojazdami z Warszawy na poligon w Ustce. Pokazuje to wielką determinację w osiągnięciu celu i swoich marzeń i nie zważanie na trudności.
Po kilku latach, w 1967 roku, udało się zaradzić tym problemom i podjęto decyzję o zaadoptowaniu dawnego poniemieckiego poligonu rakietowego na potrzeby polskiego programu rakietowego. Mała pomorska miejscowość Rąbka w okolicy Łeby okazała się idealnym miejscem do kontynuowania eksperymentów. Z dala od zabudowań, na wąskim skrawku lądu otoczonego z jednej strony jeziorem Łebsko, a z drugiej Morzem Bałtyckim, w samym środku lasu, w bliskim sąsiedztwie wojskowego poligonu powstała Stacja Sondażu Rakietowego Łeba.
Bliskość poligonu otwierała dostęp do technologii wojskowej, ale jednocześnie zapewniła niezapomniane wrażenia, które powracają we wspomnieniach naukowców. Począwszy od znalezienia się przez pomyłkę na linii ognia oddziału czołgów, po omyłkową próbę zestrzelenia ćwiczących wojskowych samolotów przez rakietę meteorologiczną.
W 1974 roku dokonano ostatniego wystrzelenia rakiety, stację w Łebie zdemontowano, większość części wyrzutni sprzedano na złom, a polscy naukowcy dołączyli do radzieckiego programu kosmicznego INTERKOSMOS, w ramach którego w kosmos poleciał polski kosmonauta Mirosław Hermaszewski.
W ten sposób skończył się etap marzeń o prawdziwie polskim programie rakiet kosmicznych. A miejsce, w których funkcjonowała Stacja Sondażu Rakietowego Łeba możecie dzisiaj odwiedzać. Na jej terenach działa Muzeum Wyrzutnia Rakiet Łeba (już wkrótce opiszemy je na Ruszaj w Drogę!)
Jak się dzisiaj okazuje, gdyby program był kontynuowany, po latach prób i doskonalenia technologii mógł przynieść znaczące korzyści dla Polski.
Znaleźliśmy informację, że Japończycy wystrzeliwali podobne rakiety aż do 2006 roku i były one w stanie wynieść na wysokość 200 km blisko dwutonowe ładunki . Sam rynek wynoszenia satelitów na orbitę w 2011 roku wart był 4 miliardy dolarów, a liczy się w nim obecnie 5 krajów: USA, Rosja, Francja, Japonia i Indie.
Dzięki projektowi „Dosięgnąć nieba” możemy oglądać przekształcone na postać cyfrową nagrania z testów, prób i eksperymentów polskich rakiet. Czarno-białe filmy opublikowane zostały dzięki dofinansowaniu Muzeum Historii Polski w Warszawie w ramach projektu Patriotyzm Jutra. Odpowiedzialne za projekt Stowarzyszenie "Trzeci Tor" przeprowadziło dodatkowo ciekawe wywiady z naukowcami biorącymi udział w badaniach – mają one wzbogacić ekspozycję w Muzeum Wyrzutnia Rakiet w Łebie.
Część wywiadów umieściliśmy w naszym tekście. Zachęcamy Was do obejrzenia pozostałych na specjalnie utworzonej stronie internetowej Rakiety Polskie.
Z umieszczonych w sieci materiałów, w 2014 roku ma powstać duży film dokumentalny o polskim programie rakietowym.
22 listopada 2013r. odbędzie się oficjalna premiera filmu na spotkaniu dotyczącym polskiej astronautyki w Warszawie. Film, ma być wkrótce potem udostępniony w sieci.
Dzięki młodym działaczom gromadzącym się wokół stowarzyszeń i projektów takich jak m.in. „Kosmiczna Polska”, „Polska Rzeczpospolita Kosmiczna”, „Dosięgnąć nieba”, „Dogonić Kosmos”, „Polskie Towarzystwo Rakietowe” czy Wydziałów Lotnictwa i Astronautyki polskich uczelni pozostaną nam w pamięci dotychczasowe dokonania Polaków.
[Na zdjęciu Model satelity BRITE (źródło: www.tugsat.tugraz.at)]
Jest to największy od 1989 roku projekt astronomiczny w Polsce – jego wartość opiewa na 14 mln zł.
Atmosferę pracy w projekcie świetnie oddaje utwór nagrany przez młodych naukowców.
Postępy prac będziemy śledzić na profilu polskich satelitów naukowych Lem i Heweliusz . Wiemy już, że nano-satelita Lem jest gotowy do startu i ma zostać wyniesiony z rosyjskiej bazy 21 listopada 2013 roku. Brawo!
Kto wie, może przy odpowiednim wsparciu, moglibyśmy wszyscy marzyć o sięgnięciu nieba i dotarciu do gwiazd?
A byliśmy tak blisko...
Zgrany zespół prowadzony przez młodego naukowca
W latach 1957 – 1974 nad konstrukcjami polskich rakiet pracował zespół pod kierownictwem entuzjastycznego młodego naukowca Jacka Walczewskiego. Pokonując początkowe trudności związane z nowatorskimi technologiami, niedostatecznym finansowaniem, logistyką i trudnościami ze zdobyciem paliwa, po kilku latach udało się badaczom wystrzelić rakietę METEOR, która dotarła do umownej granicy kosmosu (wzniosła się na wysokość ok. 100 km).Rozbudziło to marzenia młodych naukowców o wyniesieniu w przestrzeń kosmiczną pierwszego polskiego satelity. Niestety, na skutek późniejszych politycznych decyzji, marzenia nie udało im się zrealizować.
Wyjątkowa atmosfera młodzieńczej pasji
Historia polskiego programu rakietowego przepełniona jest młodzieńczą pasją oraz wielkimi marzeniami. Uczestnicy programu w swoich wspomnieniach podkreślają wyjątkową atmosferę podekscytowania panującą wśród biorących udział w badaniach. Wszyscy wiedzieli, że biorą udział w wyjątkowym przedsięwzięciu, które na zawsze może odmienić bieg historii.Wiedza tajemna: obłoki dipoli
Zespoły Jacka Walczewskiego w swoich eksperymentach korzystały z ładunków dipoli. Niepozorne 5-centymetrowe metalizowane odcinki włókna szklanego umieszczane były w grotach wystrzeliwanych rakiet. Wykorzystywane do tej pory przez bombowce do zakłócania prac radarów, tym razem miały posłużyć do pomiarów wiatrów atmosferycznych. I tak, rakiety osiągały odpowiedni pułap tylko po to, aby uwolnić przemieszczające się z wiatrem obłoki dipoli.To właśnie opracowanie technologii uwalniania dipoli zagwarantowało możliwość rozwoju technologii rakietowej w Polsce. A jak się okazało, zastosowań dla tej technologii było aż nadto. Przemieszczające się dipole umożliwiały pomiary rozprzestrzeniania się chmur radioaktywnych oraz umożliwiały rozbijanie chmur gradowych lub niosących ulewne deszcze.
Wizja polskich rakiet wzbijających się w powietrze działała na wyobraźnię władz i ośrodków dofinansowujących dalsze badania. Możliwość przesyłania dodatkowych ładunków za pomocą rakiet otworzyła dla badaczy kolejne możliwości.
Myszy w kosmosie
Idea rozganiania chmur gradowych ustąpiła rozmachowi wysłania w podniebną podróż dwóch myszy. Zaskakujące było to, że zleceniodawcą badań było towarzystwo stomatologiczne (!).W dobie wprowadzania okołodźwiękowych samolotów pasażerskich zaszła potrzeba sprawdzenia, czy tak duże przyspieszenia wytrzymają materiały wykorzystywane w protezach i wypełnieniach zębów. Przygotowano więc specjalne dwie kabiny wyścielone masą do protez i gąbką i umieszczono w nich myszki. Aby umilić im podniebną podróż wstrząsy zamortyzowano sprężynami. Ku uciesze wszystkich badaczy, myszy podróż przeżyły i po oswobodzeniu ich z kabin wesoło biegały wokół rakiety.
O tych szalonych eksperymentach w bardzo zabawny sposób opowiada inż. Zbigniew Baranowski w materiałach projektu „Dosięgnąć nieba”.
Polska Poczta Rakietowa
Ciekawą ideą była także próba stworzenia Polskiej Poczty Rakietowej, która wykorzystywałaby rakiety do przesyłania listów.300 specjalnych kopert oznakowano specjalnym stemplem, zapakowano do rakiety i wystrzelono. Przeprowadzono dwa eksperymenty i oba zakończyły się sukcesem, choć nie obyło się bez niespodzianek.
Zbigniew Bonior opowiada jak jedną z przesyłek zniósł wiatr i szukano jej przez cały tydzień. Wspomina też o ciekawym przypadku, gdy ośrodek badawczy przez przypadek znalazł się na linii strzału czołgów z poligonu wojskowego.
Miejsce do eksperymentów
Początkowe eksperymenty rakietowe wykonywano na terenach AGH, fortu Barycz oraz na poligonach wojskowych. Oznaczało to mierzenie się z dużymi trudnościami związanymi z bezpieczeństwem, obecnością osób postronnych oraz ze ścisłą współpracą z wojskiem.Ś.p. profesor Jacek Walczewski oraz jego współpracownicy wspominają szalone transporty paliwa rakietowego pociągiem, przechowywanie ładunków w prywatnych mieszkaniach, przewożenie rakiet na rowerach, czy dwudniowe transporty wojskowymi pojazdami z Warszawy na poligon w Ustce. Pokazuje to wielką determinację w osiągnięciu celu i swoich marzeń i nie zważanie na trudności.
Po kilku latach, w 1967 roku, udało się zaradzić tym problemom i podjęto decyzję o zaadoptowaniu dawnego poniemieckiego poligonu rakietowego na potrzeby polskiego programu rakietowego. Mała pomorska miejscowość Rąbka w okolicy Łeby okazała się idealnym miejscem do kontynuowania eksperymentów. Z dala od zabudowań, na wąskim skrawku lądu otoczonego z jednej strony jeziorem Łebsko, a z drugiej Morzem Bałtyckim, w samym środku lasu, w bliskim sąsiedztwie wojskowego poligonu powstała Stacja Sondażu Rakietowego Łeba.
Bliskość poligonu otwierała dostęp do technologii wojskowej, ale jednocześnie zapewniła niezapomniane wrażenia, które powracają we wspomnieniach naukowców. Począwszy od znalezienia się przez pomyłkę na linii ognia oddziału czołgów, po omyłkową próbę zestrzelenia ćwiczących wojskowych samolotów przez rakietę meteorologiczną.
Niespodziewane zakończenie programu rakietowego
Niestety, ze względów politycznych i finansowych, w 1970 roku rząd polski podjął decyzję o zakończeniu produkcji rakiet meteorologicznych. Nieoficjalnie mówi się, że naciski ze strony radzieckiej były zbyt duże, aby kontynuować badania. W bloku wschodnim było miejsce tylko dla jednego państwa, które mogło marzyć o podboju kosmosu. I nie była nim Polska. Politycy likwidujący program argumentowali także że jest on zbyt drogi i bezużyteczny (koszt wyprodukowania jednej rakiety dochodził do ceny małego samochodu).W 1974 roku dokonano ostatniego wystrzelenia rakiety, stację w Łebie zdemontowano, większość części wyrzutni sprzedano na złom, a polscy naukowcy dołączyli do radzieckiego programu kosmicznego INTERKOSMOS, w ramach którego w kosmos poleciał polski kosmonauta Mirosław Hermaszewski.
W ten sposób skończył się etap marzeń o prawdziwie polskim programie rakiet kosmicznych. A miejsce, w których funkcjonowała Stacja Sondażu Rakietowego Łeba możecie dzisiaj odwiedzać. Na jej terenach działa Muzeum Wyrzutnia Rakiet Łeba (już wkrótce opiszemy je na Ruszaj w Drogę!)
Jak się dzisiaj okazuje, gdyby program był kontynuowany, po latach prób i doskonalenia technologii mógł przynieść znaczące korzyści dla Polski.
Znaleźliśmy informację, że Japończycy wystrzeliwali podobne rakiety aż do 2006 roku i były one w stanie wynieść na wysokość 200 km blisko dwutonowe ładunki . Sam rynek wynoszenia satelitów na orbitę w 2011 roku wart był 4 miliardy dolarów, a liczy się w nim obecnie 5 krajów: USA, Rosja, Francja, Japonia i Indie.
Pozytywne inicjatywy – Dosięgnąć nieba
Na szczęście znaleźli się pasjonaci, którym zależy na tym, aby historia związana z polskim programem rakietowym nie została zapomniana.Dzięki projektowi „Dosięgnąć nieba” możemy oglądać przekształcone na postać cyfrową nagrania z testów, prób i eksperymentów polskich rakiet. Czarno-białe filmy opublikowane zostały dzięki dofinansowaniu Muzeum Historii Polski w Warszawie w ramach projektu Patriotyzm Jutra. Odpowiedzialne za projekt Stowarzyszenie "Trzeci Tor" przeprowadziło dodatkowo ciekawe wywiady z naukowcami biorącymi udział w badaniach – mają one wzbogacić ekspozycję w Muzeum Wyrzutnia Rakiet w Łebie.
Część wywiadów umieściliśmy w naszym tekście. Zachęcamy Was do obejrzenia pozostałych na specjalnie utworzonej stronie internetowej Rakiety Polskie.
Z umieszczonych w sieci materiałów, w 2014 roku ma powstać duży film dokumentalny o polskim programie rakietowym.
Pozytywne inicjatywy – Polska Rzeczpospolita Kosmiczna
Niemalże w tym samym czasie trwały prace nad przygotowaniem innego filmu o nadziejach Polaków na podbój kosmosu. Film opowiada o ludziach, którym zależy na rozwoju przemysłu kosmicznego w Polsce oraz pokazuje, że warto mieć marzenia. Porusza burzliwe dzieje prac nad rakietami meteorologicznymi, wyzwania, problemy i w końcu konieczność wycofania się ze spełnienia marzeń wielu ludzi.22 listopada 2013r. odbędzie się oficjalna premiera filmu na spotkaniu dotyczącym polskiej astronautyki w Warszawie. Film, ma być wkrótce potem udostępniony w sieci.
Polskie nadzieje w rękach pasjonatów
Teraz wszystko pozostaje w rękach młodych ludzi, którym tak jak prekursorom w latach 60-tych zależy na popularyzacji idei wykorzystania techniki rakietowej. Podobnie jak zespoły badawcze profesora Jacka Walczewskiego, wierzą, że biorą udział w wyjątkowym przedsięwzięciu i poświęcają mu całą swoją energię. Dzięki ich działaniom, każdy z nas może dzisiaj dowiedzieć się o projekcie, który na zawsze mógł zmienić bieg historii i wpłynąć na pozycję Polski na rynku międzynarodowym.Dzięki młodym działaczom gromadzącym się wokół stowarzyszeń i projektów takich jak m.in. „Kosmiczna Polska”, „Polska Rzeczpospolita Kosmiczna”, „Dosięgnąć nieba”, „Dogonić Kosmos”, „Polskie Towarzystwo Rakietowe” czy Wydziałów Lotnictwa i Astronautyki polskich uczelni pozostaną nam w pamięci dotychczasowe dokonania Polaków.
Pierwszy polski satelita naukowy już wkrótce w kosmosie
Jak się dowiedzieliśmy, młodzi pasjonaci skupieni wokół Centrum Badań Kosmicznych i Centrum Astronomicznego im. Mikołaja Kopernika Polskiej Akademii Nauk uczestniczą w międzynarodowym projekcie BRITE-PL, w ramach którego wyniesione zostaną na orbitę pierwsze polskie satelity naukowe do obserwacji jasnych gwiazd.[Na zdjęciu Model satelity BRITE (źródło: www.tugsat.tugraz.at)]
Jest to największy od 1989 roku projekt astronomiczny w Polsce – jego wartość opiewa na 14 mln zł.
Atmosferę pracy w projekcie świetnie oddaje utwór nagrany przez młodych naukowców.
Postępy prac będziemy śledzić na profilu polskich satelitów naukowych Lem i Heweliusz . Wiemy już, że nano-satelita Lem jest gotowy do startu i ma zostać wyniesiony z rosyjskiej bazy 21 listopada 2013 roku. Brawo!
BRITE to nie jedyny polski projekt!
Dotarliśmy do informacji, że satelity Lem i Heweliusz nie są pierwszymi satelitami na orbicie. Od 13 lutego 2013 roku znalazł się tam polski satelita PW-Sat, nad którym pracowali studenci z Politechniki Warszawskiej i CBK PAN. Głównym zadaniem satelity jest przetestowanie nowego typu ogniw oraz systemu deorbitującego.
Po pierwszej udanej wymianie wiadomości między satelitą a ziemią, niestety utracono z nim łączność i nie udało się doprowadzić jego misji do końca.
Na oficjalnej stronie projektu PW-Sat można przeczytać, że zawiązano już większy, międzynarodowy zespół studentów, który rozpoczyna prace nad drugim satelitą PW-Sat 2.
Jaka przyszłość czeka polski program kosmiczny?
Rzeczywistość zmieniła się znacząco przez ostatnie pól wieku i mamy nadzieję, że Ci młodzi ludzie poprzez swoje działania, pasję i zaangażowanie doprowadzą kiedyś do wznowienia badań i eksperymentów na wielką skalę.Kto wie, może przy odpowiednim wsparciu, moglibyśmy wszyscy marzyć o sięgnięciu nieba i dotarciu do gwiazd?
Tematy
Artykuły o turystyce
Polacy to bardzo specyficzny naród, który dużo może, a nie chce. Niestety, było wiele okazji, abyśmy jako kraj się wybili, ale.. no wlasnie, ale...
OdpowiedzUsuńa czasami chce, a nie może. z tym to różnie bywa - ja bym nie generalizowała. ale liczymy na to że wraz z upływem pokoleń to się zmieni. ciekawe tylko ilu? :)
Usuń