Lubicie legendy? Emeryk, syn króla Węgier, udając się do Polski do swego wuja Bolesława Chrobrego otrzymał na drogę od ojca relikwie krzyża świętego. W czasie powitalnego polowania młody królewicz dostrzegł w lesie jelenia i ruszył za nim w pogoń. Gdy wyciągnął z kołczana strzałę, aby zabić zwierzę, dostrzegł między rogami świetlisty krzyż. Chwilę później tajemnicze zwierzę rozmyło się jak kamfora, a królewicz węgierski zorientował się, że zabłądził w ciemnym obcym lesie....
Młodemu Emerykowi ukazał się Anioł, który kazał królewiczowi podążać za nim, a w miejscu, gdzie go doprowadzi, pozostawić to, co Emeryk ma najcenniejszego. Miejscem przeznaczenia okazała się drewniana kaplica na szczycie Łysej Góry, a królewicz zrozumiał, że tu właśnie powinien złożyć relikwiarz Świętego Krzyża, który otrzymał od ojca.
Na szlaku czeka nas kilka atrakcyjnych przystanków - wśród zielonych drzew...
...na drewnianym mostku...
...przy niskiej ławeczce...
...czy nad szemrającym strumykiem.
Nie mniej tragiczne wydarzenia miały tu miejsce w czasie drugiej wojny światowej, która na Świętym Krzyżu rozpoczęła się zbombardowaniem klasztoru w pierwszych dniach września, a potem licznymi przeszukaniami, aresztowaniami i represjami braci zakonnych.
W tym roku klasztor został podniesiony do rangi Bazyliki Mniejszej. Klasztor cieszy się też zainteresowaniem turystów, którzy odnajdą w nim i część interesującej ich historii, i piękną okolicę i wrażenia estetyczne, a niektórzy z nich być może także duchowe doznania.
Zwiedzać można także kościół pw. Trójcy Świętej, w którego wnętrzach na szczególną uwagę zasługują olbrzymie obrazy, m.in. ten przedstawiający legendę o św. Emeryku.
Dla turystów otwarte jest także muzeum misyjne, do którego wstęp kosztuje tyle, ile jesteśmy w stanie zapłacić za cegiełkę na misje Ojców Oblatów. Z boku kościoła, po jego zewnętrznej stronie, jest zejście do krypty Księcia Jeremiego Wiśniowieckiego, gdzie można oglądać jego zmumifikowane ciało.
Od krypty zdecydowanie jednak woleliśmy widok zewnętrzny kościoła i klasztoru, z którego roztacza się malowniczy widok na błonia oraz dalej - na stacje drogi krzyżowej, prowadzące w dół aż do Nowej Słupi, będącej "węzłem pielgrzymkowym" dla Świętego Krzyża.
Oraz nowość, która - jak zauważyliśmy - w polskich kościołach robi prawdziwą furorę. Brakuje jej jeszcze tylko obsługi płatności kartą.
Pomijając jednak te "drobne niuanse", trzeba przyznać, że Klasztor na Świętym Krzyżu to piękne miejsce, zwłaszcza, gdy spojrzy się na roztaczające się dokoła widoki.
Szacunek budzi także wiek tego zabytku oraz to, że siłą rąk ludzkich i serc pełnych dobrej woli klasztor po wojnie odrestaurowano, a do dziś prowadzone są na jego terenie prace rekonstrukcyjne.
O sile tego miejsca świadczy jego popularność wśród turystów i pielgrzymów udających się na Łysą Górę lub - schodzących z niej szlakiem Drogi Krzyżowej aż do Nowej Słupi...
... schodzących po kamieniach wydeptanych milionem stóp ludzkich i wśród zielonych drzew, pamiętających jeszcze zamierzchłe czasy królów polskich.
...mijając kapliczki ze stacjami Drogi Krzyżowej, z rzeźbami wykonanymi ręką miejscowego artysty.
Dobrze, że szlak na Trzciankę jest tak krótki, że sprintem można go pokonać w nieco ponad dwadzieścia minut. Ponieważ już w połowie drogi powrotnej widzieliśmy, że szykuje się "taka piękna katastrofa"...
Zjawiska pogodowe widoczne na horyzoncie nas nie zawiodły, ponieważ w chwilę po naszym zejściu ze szlaku rozpętała się prawdziwa burza. Mogliśmy więc usiąść spokojnie na kanapie i pijąc herbatę pokontemplować widoki, które przed chwilą jeszcze widzieliśmy na Łysej Górze.
Do Klasztoru Święty Krzyż wrócimy jeszcze w jednym z naszych wpisów, ponieważ nasza pierwsza krótka wizyta nie dała nam jednoznacznej odpowiedzi, czy i jak bardzo podobało nam się w tym miejscu.
Młodemu Emerykowi ukazał się Anioł, który kazał królewiczowi podążać za nim, a w miejscu, gdzie go doprowadzi, pozostawić to, co Emeryk ma najcenniejszego. Miejscem przeznaczenia okazała się drewniana kaplica na szczycie Łysej Góry, a królewicz zrozumiał, że tu właśnie powinien złożyć relikwiarz Świętego Krzyża, który otrzymał od ojca.
Przeszłość klasztoru
Tyle legenda. A jak było naprawdę? Przeszłość klasztoru na Łysej Górze ginie w odmętach historii. Bardzo jednak prawdopodobne, że relikwiarz Świętego Krzyża rzeczywiście trafił do Polski z Węgier, tyle że w XIII wieku, jako dar Króla Węgier Stefana V dla księcia Bolesława Wstydliwego. Na początku XIV wieku król Władysław Łokietek przekazał krzyż benedyktynom łysogórskim, czym rozpoczął w Polsce kult Drzewa Krzyża Świętego.Na szlaku z Trzcianki
Sam klasztor, ufundowany w XII wieku m.in. z inicjatywy księcia Bolesława III Krzywoustego znajduje się w pięknym otoczeniu lasów świętokrzyskich, na szczycie Łysej Góry. Szlak prowadzący z Trzcianki jest bardzo malowniczy i w dodatku niezbyt wymagający, co wzmaga jego atrakcyjność.Na szlaku czeka nas kilka atrakcyjnych przystanków - wśród zielonych drzew...
...na drewnianym mostku...
...przy niskiej ławeczce...
...czy nad szemrającym strumykiem.
Podwójny krzyż Benedyktynów Łysogórskich
Sam Klasztor robi imponujące wrażenie. Nad bramą wejściową widnieje symbol Benedyktynów łysogórskich - podwójny krzyż, którego wyższe ramię jest węższe od niższego. O symbolice tego krzyża można poczytać w ciekawym materiale na stronie klasztoru.Burzliwa historia klasztoru
Klasztor świętokrzyski ma interesującą, ale jednocześnie burzliwą i momentami okrutną historię, z której najbardziej dramatycznym okresem wydaje się ten, gdy w klasztorze urządzono ciężkie więzienie (koniec XIX w. i okres dwudziestolecia międzywojennego).Nie mniej tragiczne wydarzenia miały tu miejsce w czasie drugiej wojny światowej, która na Świętym Krzyżu rozpoczęła się zbombardowaniem klasztoru w pierwszych dniach września, a potem licznymi przeszukaniami, aresztowaniami i represjami braci zakonnych.
Mekka pielgrzymów
Dzisiaj klasztor jest świętokrzyską mekką pielgrzymów, którzy ściągają tu z całego kraju.W tym roku klasztor został podniesiony do rangi Bazyliki Mniejszej. Klasztor cieszy się też zainteresowaniem turystów, którzy odnajdą w nim i część interesującej ich historii, i piękną okolicę i wrażenia estetyczne, a niektórzy z nich być może także duchowe doznania.
Zwiedzanie Klasztoru Świętego Krzyża
Obecnie w klasztorze mieszkają Misjonarze Oblaci Maryi Niepokalanej. Klasztor można zwiedzać samemu lub z przewodnikiem. Jeśli ma się szczęście, można zobaczyć relikwie Krzyża Świętego - my sami mieliśmy okazję je podziwiać razem z wycieczką dzieci, która w tym dniu tłumnie opanowała klasztor.Zwiedzać można także kościół pw. Trójcy Świętej, w którego wnętrzach na szczególną uwagę zasługują olbrzymie obrazy, m.in. ten przedstawiający legendę o św. Emeryku.
Dla turystów otwarte jest także muzeum misyjne, do którego wstęp kosztuje tyle, ile jesteśmy w stanie zapłacić za cegiełkę na misje Ojców Oblatów. Z boku kościoła, po jego zewnętrznej stronie, jest zejście do krypty Księcia Jeremiego Wiśniowieckiego, gdzie można oglądać jego zmumifikowane ciało.
Od krypty zdecydowanie jednak woleliśmy widok zewnętrzny kościoła i klasztoru, z którego roztacza się malowniczy widok na błonia oraz dalej - na stacje drogi krzyżowej, prowadzące w dół aż do Nowej Słupi, będącej "węzłem pielgrzymkowym" dla Świętego Krzyża.
Klasztor - instytucja komercyjna?
Pielgrzymując na Święty Krzyż, można pozyskać "strawę" dla ducha, jednak nie unikniemy także w tym świętym miejscu przejawów tak zwanej "komercji", przez co rozumiem tak świetnie nam już znany z polskich klimatów zakaz fotografowania, płatne toalety, miliony innych zakazów, regulaminów zwiedzania, czy wszechobecnych plastikowych, mobilnych budek z zapiekankami (pomimo że wewnątrz klasztoru funkcjonuje całkiem klimatyczna kawiarenka i restauracja w piwnicach).Oraz nowość, która - jak zauważyliśmy - w polskich kościołach robi prawdziwą furorę. Brakuje jej jeszcze tylko obsługi płatności kartą.
Pomijając jednak te "drobne niuanse", trzeba przyznać, że Klasztor na Świętym Krzyżu to piękne miejsce, zwłaszcza, gdy spojrzy się na roztaczające się dokoła widoki.
Szacunek budzi także wiek tego zabytku oraz to, że siłą rąk ludzkich i serc pełnych dobrej woli klasztor po wojnie odrestaurowano, a do dziś prowadzone są na jego terenie prace rekonstrukcyjne.
O sile tego miejsca świadczy jego popularność wśród turystów i pielgrzymów udających się na Łysą Górę lub - schodzących z niej szlakiem Drogi Krzyżowej aż do Nowej Słupi...
... schodzących po kamieniach wydeptanych milionem stóp ludzkich i wśród zielonych drzew, pamiętających jeszcze zamierzchłe czasy królów polskich.
...mijając kapliczki ze stacjami Drogi Krzyżowej, z rzeźbami wykonanymi ręką miejscowego artysty.
Pogodowe kaprysy
Cieszyliśmy się niezmiernie, że w dniu, który zaplanowaliśmy sobie na szlak na Święty Krzyż, zapanowała fantastyczna, słoneczna pogoda. Nie spodziewaliśmy się tylko, że szczęście potrwa tak krótko.Dobrze, że szlak na Trzciankę jest tak krótki, że sprintem można go pokonać w nieco ponad dwadzieścia minut. Ponieważ już w połowie drogi powrotnej widzieliśmy, że szykuje się "taka piękna katastrofa"...
Zjawiska pogodowe widoczne na horyzoncie nas nie zawiodły, ponieważ w chwilę po naszym zejściu ze szlaku rozpętała się prawdziwa burza. Mogliśmy więc usiąść spokojnie na kanapie i pijąc herbatę pokontemplować widoki, które przed chwilą jeszcze widzieliśmy na Łysej Górze.
Do Klasztoru Święty Krzyż wrócimy jeszcze w jednym z naszych wpisów, ponieważ nasza pierwsza krótka wizyta nie dała nam jednoznacznej odpowiedzi, czy i jak bardzo podobało nam się w tym miejscu.
Lubię to miejsce, lubię tu wracać. Świetna relacja i zdjęcia. Dziękuję za te wakacyjne wspomnienia!
OdpowiedzUsuńcieszymy się, że nasz wpis przywołał wspomnienia. dla nas też taką wakacyjną pocztówką. prawdopodobnie jeszcze kiedyś na Święty Krzyż wrócimy - nie zwiedziliśmy jeszcze oddziału muzeum świętokrzyskiego, który się tam znajduje, ale jest otwarte w naprawdę dziwnych godzinach biorąc pod uwagę konieczność wejścia na szlak. tym razem się niestety nie udało...
UsuńCześć. Po przeczytaniu i oglądnięciu zdjęć zastanawiam się cały czas kiedy tam byłem. Pięknie się sanktuarium prezentuje na fotkach, ale mam wrażenie, ze wtedy gdy ja tam byłem, to sanktuarium było ruina. Pamiętam raczej nie zadbane budynki, oraz ruiny, a nie tak fantastycznie utrzymane jak ma to miejsce teraz. To cieszy.
OdpowiedzUsuńprawda, to cieszy. wysokie dźwigi widać już u podnóży góry. jeśli prace będą trwać nadal, to miejsce będzie wyglądać naprawdę pięknie. i należy mu się to biorąc pod uwagę trudną i niekiedy mroczną historię klasztoru. a pielgrzymów coraz więcej :)
UsuńMiałam szczęście być tam poza sezonem, a to oznacza, że ominął mnie widok plastikowych budek z jedzeniem i głośnych wycieczek. Zakazu fotografowania nie zauważyłam i nikt mi nie zwrócił uwagi, więc mi się udało. Odbudowywana wieża jest już otwarta :) Ps. Szukałam informacji na mojego bloga i Wasza strona pojawiła się na czwartej pozycji w googlach, jesteście naprawdę popularni! :)
OdpowiedzUsuńCzy moze Braciszkowie zrobili juz porzadek na cmentarzu jencow radzieckich.
OdpowiedzUsuńbyłam tam kilka razy i zawsze był porzadek...
UsuńBywałem w klasztorze i w lato i w zimę. Co kilka lat czuję wewnętrzną potrzebę przyjazdu w to miejsce. Coś mi nie daje spokoju i ........ muszę jechać. Ostatni raz byłem prawie 5 lat temu i myślę że zmiany jakie nastąpiły przez ten okres będą bardzo duże. A co do strawy dla ciała - takiego żurku jak tu nie jadłem nigdzie i to nie tylko moje zdanie.
OdpowiedzUsuńSą zmiany ..ja wolałam wchodzic po kamieniach jakie kiedys tam były..te schody mnie wykańczają i nie sa takie super:)jesli chodzi o strawe to bigos dawniej był bardzo smaczny ..obecnie jest dobry ale to nie ten smak co był...wybór potraw jest obfity i smaczny....
UsuńA co takiego dziwnego jest w regulaminie zwiedzania? Komercja to by była wtedy, gdyby turyści mogli bezkarnie wchodzić w plażowych strojach i hałasować w czasie nabożeństwa.
OdpowiedzUsuńKlub Polskiego Podróżnika pisze,że..." Klasztor został zbombardowany przez hitlerowców już 1-go dnia wojny a wnętrza uprzednio przeszukane i splądrowane". zastanawia mnie dlaczego? Czyżby wiedzieli o czymś o czym my Polacy nie wiemy do dziś?....Jakie to przykre ,że tak niewiele pisze się i mówi o naszej historii.Poza tym takie miejsca powinno zwiedzać sie z szacunkiem ,tak robią kulturalne narody.A swoja drogą cudownie,że swoim programem przybliżacie choć trochę cudowne miejsca naszego kraju. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń