Na sobotę w radio zapowiadali burzę. Zatem zaopatrzeni w kurtki przeciwdeszczowe, ale także – na wszelki wypadek – w krem do opalania, zapakowawszy do torby kiełbasę i bułki na ognisko, wskoczyliśmy do Golfa i już przed ósmą rano byliśmy na trasie do Nowego Dworu Gdańskiego.
Po drodze zabraliśmy jeszcze tylko ze stacji Martę i Jacka z Kochamy Żuławy i już o godzinie dziewiątej rano te oto Żuławy stanęły dla nas otworem. To była nasza pierwsza rowerowa wycieczka po Żuławach i śmiało możemy dodać – nie ostatnia.
Za niszczejące cmentarze mennonickie, gdzie na zmurszałych już tablicach można odczytać jeszcze niemieckojęzyczne fragmenty pisma świętego.
Za niesamowite historie ludzi, którzy kiedyś zamieszkiwali te ziemie, opowiedziane słowami przewodnika.
A gdyby komuś tego było mało, niech stanie na moście w Tujsku i spojrzy na Tugę i wyobrazi sobie te statki kursujące po rzece i zrzucające zboże prosto do stodół stojących nad jej brzegiem.
Niech poobserwuje wzbijające się w niebo gęsi i leniwie pływające po wodzie łabędzie. Niech wciągnie w płuca czyste powietrze, zanieczyszczone jedynie pyłkami kwitnących kwiatów.
Życzymy Wam towarzystwa tak sympatycznej i pozytywnie zakręconej ekipy, z jaką my mieliśmy przyjemność zwiedzać Żuławy. I koniecznie zaproście przewodnika, żeby opowiedział Wam o lokalnych zabytkach i wprowadził Was w klimat historii tego miejsca. W szczególności polecamy przewodników z Klubu PTTK Szuwarek Nowy Dwór Gdański. I bardzo dziękujemy Panu Wiesławowi Olszewskiemu za ciekawe relacje i rozmowy przy ognisku.
A także Księdzu Proboszczowi Janowi Mariakowi za przybliżenie nam historii Kościoła Św. Mikołaja w Cyganku, który obecnie należy do wiernych wyznania grekokatolickiego. Dziękujemy także za gościnę Panu Markowi Opitz, za pokazanie nam swojego domu podcieniowego, za ciekawe opowieści o lapidarium oraz za możliwość zorganizowania ogniska w jego ogródku. Mamy nadzieję, że już niedługo do domu Pana Marka zjeżdżać będą pasjonaci Żuław, którzy tak jak my będą korzystać z tej gościnności.
Zwiedzanie Żuław rowerem to wspaniała sprawa i polecamy każdemu taką przygodę. Zwłaszcza w tak piękną pogodę, jaka stała się naszym udziałem. Z wrażenia zapomnieliśmy i o naszych sztormiakach w plecaku i – o zgrozo – o kremie do opalania!
A kiedy sobie o tym przypomnieliśmy, było już niestety za późno. Skóra zdążyła się spalić, a burza nadeszła akurat gdy przekręcaliśmy klucz w drzwiach mieszkania.
Na szczęście!
Inne opisane wycieczki rowerowe:
Po drodze zabraliśmy jeszcze tylko ze stacji Martę i Jacka z Kochamy Żuławy i już o godzinie dziewiątej rano te oto Żuławy stanęły dla nas otworem. To była nasza pierwsza rowerowa wycieczka po Żuławach i śmiało możemy dodać – nie ostatnia.
Rzepak aż po horyzont
Gdybyście tylko mogli sobie wyobrazić – dziesiątki hektarów rozłożonego przed nami niczym miękki dywan żółtego, kwitnącego właśnie rzepaku. Czyste niebo, po którym od czasu do czasu leniwie przechadzała się jakaś chmurka. Pola aż po horyzont i ćwierkanie ptaków. Sarny przebiegające nam drogę przed samymi rowerami, a potem goniące po polu i znikające w zagajniku.Za co kochamy Żuławy?
Za to właśnie, że nawet gdy zapowiadają deszcz, tam zawsze świeci słońce. Za życzliwych ludzi, pasjonatów, otwartych, szczerych rzeczników swojej lokalnej ojczyzny. Za domy podcieniowe i zabytkowe kościoły rzymsko- i grekokatolickie.Za niszczejące cmentarze mennonickie, gdzie na zmurszałych już tablicach można odczytać jeszcze niemieckojęzyczne fragmenty pisma świętego.
Za niesamowite historie ludzi, którzy kiedyś zamieszkiwali te ziemie, opowiedziane słowami przewodnika.
A gdyby komuś tego było mało, niech stanie na moście w Tujsku i spojrzy na Tugę i wyobrazi sobie te statki kursujące po rzece i zrzucające zboże prosto do stodół stojących nad jej brzegiem.
Niech poobserwuje wzbijające się w niebo gęsi i leniwie pływające po wodzie łabędzie. Niech wciągnie w płuca czyste powietrze, zanieczyszczone jedynie pyłkami kwitnących kwiatów.
Żuławy - kraina wymarzona
Dzisiaj nie będziemy Wam zdradzać wszystkich opowieści i tajemnic, jakie poznaliśmy podczas tej wycieczki. Za to z całego serca będziemy zachęcać wszystkich, którzy szukają pomysłu na wycieczkę rowerową, a jednocześnie ciszy, spokoju i niezapomnianych krajobrazów, do wybrania Żuław, jako miejsca, które naprawdę warto odkryć.Życzymy Wam towarzystwa tak sympatycznej i pozytywnie zakręconej ekipy, z jaką my mieliśmy przyjemność zwiedzać Żuławy. I koniecznie zaproście przewodnika, żeby opowiedział Wam o lokalnych zabytkach i wprowadził Was w klimat historii tego miejsca. W szczególności polecamy przewodników z Klubu PTTK Szuwarek Nowy Dwór Gdański. I bardzo dziękujemy Panu Wiesławowi Olszewskiemu za ciekawe relacje i rozmowy przy ognisku.
Gdyby nie oni...
Dobrym duchem całej wyprawy była Marta Antonina Łobocka z Kochamy Żuławy, której dziękujemy za inicjatywę i zaproszenie. Dziękujemy też Monice Jastrzębskiej-Opitz z ŻOK za rowery i ognisko, Wiesławowi Olszewskiemu z PTTK Szuwarek Nowy Dwór Gdański oraz Edzi Kozakiewicz z Tujska, za zarażającą pasję i niesamowite historie o Tujsku i MOŚCIE w TUJSKU.A także Księdzu Proboszczowi Janowi Mariakowi za przybliżenie nam historii Kościoła Św. Mikołaja w Cyganku, który obecnie należy do wiernych wyznania grekokatolickiego. Dziękujemy także za gościnę Panu Markowi Opitz, za pokazanie nam swojego domu podcieniowego, za ciekawe opowieści o lapidarium oraz za możliwość zorganizowania ogniska w jego ogródku. Mamy nadzieję, że już niedługo do domu Pana Marka zjeżdżać będą pasjonaci Żuław, którzy tak jak my będą korzystać z tej gościnności.
Mimo poparzeń - pełnia szczęścia
Pomimo, że z wycieczki wróciliśmy z poparzeniami słonecznymi, a niektórzy – także chemicznymi (dodatkowa atrakcja w postaci brodzenia po pas w pokrzywach celem zwiedzania akweduktu), zmęczeni pedałowaniem przez 30 kilometrów, z głową pełną wrażeń, przejedzeni kiełbasą, to jednak szczęśliwi jak dzieci!Zwiedzanie Żuław rowerem to wspaniała sprawa i polecamy każdemu taką przygodę. Zwłaszcza w tak piękną pogodę, jaka stała się naszym udziałem. Z wrażenia zapomnieliśmy i o naszych sztormiakach w plecaku i – o zgrozo – o kremie do opalania!
A kiedy sobie o tym przypomnieliśmy, było już niestety za późno. Skóra zdążyła się spalić, a burza nadeszła akurat gdy przekręcaliśmy klucz w drzwiach mieszkania.
Na szczęście!
Inne opisane wycieczki rowerowe:
- Rowerem na Hel
- Nie poddawaj się, czyli jak udało nam się dojechać na Hel
- Trasa rowerowa zwiniętych torów między Swarzewem a Krokową
- Rowerem do Wetliny - czyli wariackie pomysły
Piękne zdjęcia;
OdpowiedzUsuńdziękujemy :) Maćka wprawne oko + piękno natury dają taki efekt :)
UsuńNiesamowite widoki i fantastyczni jesteście wszyscy. Gratuluję wycieczki!
OdpowiedzUsuńfantastyczna była cała ekipa i organizatorzy! Są już kolejni chętni na następną wycieczkę, więc mamy nadzieję, że Marta Antonina szybko coś wymyśli :)
UsuńBardzo bogata wycieczka, Ile wam zabrała czasu? Bo jeden dzień to przecież za malo
OdpowiedzUsuńzaskoczę Cię Tomku - kilka godzin. a na koniec ognicho z kiełbasami. od tamtej pory przejeżdżając przez Żuławy patrzymy na nie jakoś tak... inaczej :)
Usuń