Cóż można napisać o jaskini, której zwiedzanie trwa tak krótko, że nie jesteś w stanie nawet zapamiętać mijanych pomieszczeń i na dodatek zabronione jest robienie zdjęć ?
Co można zapamiętać z atrakcji, do której dojście zajmuje 4 razy dłużej niż samo zwiedzanie ? I czy w Polsce można nadal poczuć się jak za czasów PRL?
Okazuje się, że można. I o tym będzie ta historia.
Zaczęło się dość niewinnie. Zaplanowaliśmy sobie dzień jaskiniowy, w trakcie którego chcieliśmy zwiedzić wszystkie udostępnione podziemne atrakcje w centrum Ojcowskiego Parku Narodowego.
Wyruszyliśmy z samego rana i załapaliśmy się jako pierwsza grupa zwiedzająca Jaskinię Nietoperzową. Grupa była liczna, a jakże! Przewodnik i nasza dwójka.
Całkiem sprawnie poszło nam także w Jaskini Wierzchowskiej Górnej, gdzie spotkaliśmy człowieka jaskiniowego. Zadowoleni wróciliśmy więc do Ojcowa, przygotowaliśmy kijki i ruszyliśmy na piechotę do pozostałych jaskiń.
Pogoda była wymarzona. I dobrze, bo kawałek był do przejścia.
Po kilkudziesięciu minutach dotarliśmy na sam szczyt i grzecznie ustawiliśmy się w kolejce do zwiedzania. Kilka minut na złapanie oddechu, przygotowanie się do zejścia, sprawdzenie baterii w aparacie i jesteśmy gotowi do drogi.
Razem z drugą parą turystów kroczymy za panią przewodnik, która zatrzymuje się tuż przed wejściem do jaskini.
Krótkie przedstawienie się i zwiedzanie rozpoczyna się od najważniejszego pytania:
I owszem. Było zaskakująco. Szczególnie, gdy po zaledwie kilku minutach znaleźliśmy się z powrotem przy wejściu. W zasadzie to nie pamiętamy nawet jak to się stało.
Mieliśmy wrażenie, że biegniemy za osobą, która nie zdążyła przed wyjściem wypić swojej kawy i chciała ją dokończyć zanim by ostygła.
Pamiętamy tylko ciemne korytarze gdzieniegdzie przeplatane oświetlonym fragmentami jaskini, rzucanymi informacjami o zachowaniu szczególnej ostrożności na śliskie skały, jednym, wielkim stalaktycie i kupie gruzów.
Znaleźliśmy się więc przy wejściu. Zachowując powagę grzecznie podziękowaliśmy za zwiedzanie. Odeszliśmy kawałek, popatrzyliśmy się na siebie, upewniliśmy, że nikt nas nie widzi i parsknęliśmy śmiechem :) Tak ekspresowego zwiedzania jeszcze nie doświadczyliśmy :)
Nie pamiętam już ile zapłaciliśmy za wejście, ale niezależnie od tego ile by to było, to zapłaciliśmy za dużo ;)
Na stronie internetowej jaskini możemy przeczytać:
Pomyśleliśmy, że po ekspresowym zwiedzaniu już nic ciekawszego nas nie spotka. Myliliśmy się.
Pani sprzedająca bilety, wraz z Panem przewodnikiem zgodnie stwierdzili, że wejścia za 10 minut nie będzie. Doszli do wniosku, że nie opłaca im się dla dwójki turystów sprzedawać biletu i oprowadzać po jaskini. Nie pomogły nasze wielce zdziwione miny. Nie opłacało im się nawet, gdy po kilku minutach Maciej przyprowadził kolejną parę turystów błakających się akurat po okolicy. Oprowadzania po prostu nie będzie. Bo tak!
Nie wiemy ile kilometrów ma ta jaskinia Ciemna i jakie cuda w sobie kryje, wszak nie mieliśmy okazji jej ostatecznie zwiedzić.
Na pytanie, czy będzie wejście za godzinę pani kasjerka odparła znaczącym: "może".
No cóż. Jak widać z tej historii, istnieją jeszcze w Polsce takie miejsca, które nie za bardzo są dostosowane do turystyki. PRLowskie przyzwyczajenia i obłęd regulaminów miesza ludziom w głowach.
Jaskinię więc zwiedziliśmy metodą pocztówkową.
Na szczęście przypadki takie zdarzają sie naprawdę rzadko. Do takich sytuacji podchodzimy zazwyczaj z dużą dawką humoru. Bo po co sobie psuć wymarzony wyjazd?
Lepiej jest obrócić wszystko w żart. A na zmiany wsród państwowych atrakcji przyjdzie przecież jeszcze czas...
Przeczytaj o pozostałych atrakcjach w okolicach Ojcowa:
Co można zapamiętać z atrakcji, do której dojście zajmuje 4 razy dłużej niż samo zwiedzanie ? I czy w Polsce można nadal poczuć się jak za czasów PRL?
Okazuje się, że można. I o tym będzie ta historia.
Zaczęło się dość niewinnie. Zaplanowaliśmy sobie dzień jaskiniowy, w trakcie którego chcieliśmy zwiedzić wszystkie udostępnione podziemne atrakcje w centrum Ojcowskiego Parku Narodowego.
Wyruszyliśmy z samego rana i załapaliśmy się jako pierwsza grupa zwiedzająca Jaskinię Nietoperzową. Grupa była liczna, a jakże! Przewodnik i nasza dwójka.
Całkiem sprawnie poszło nam także w Jaskini Wierzchowskiej Górnej, gdzie spotkaliśmy człowieka jaskiniowego. Zadowoleni wróciliśmy więc do Ojcowa, przygotowaliśmy kijki i ruszyliśmy na piechotę do pozostałych jaskiń.
Pogoda była wymarzona. I dobrze, bo kawałek był do przejścia.
Jaskinia Łokietka
Aby dojść do jaskini, trzeba było się najpierw wdrapać szlakiem pod górę, co przy upalnej pogodzie i chęci odwiedzenia tego dnia jeszcze jednej jaskini zaskutkowało wypiekami na twarzy, przyspieszonym oddechem i kilkoma kroplami potu.Po kilkudziesięciu minutach dotarliśmy na sam szczyt i grzecznie ustawiliśmy się w kolejce do zwiedzania. Kilka minut na złapanie oddechu, przygotowanie się do zejścia, sprawdzenie baterii w aparacie i jesteśmy gotowi do drogi.
Razem z drugą parą turystów kroczymy za panią przewodnik, która zatrzymuje się tuż przed wejściem do jaskini.
Krótkie przedstawienie się i zwiedzanie rozpoczyna się od najważniejszego pytania:
Czy posiadają Państwo aparaty fotograficzne?No tak - pomyśleliśmy - państwowa atrakcja turystyczna. Powtórka z rozrywki. Wracamy do historii płacenia za parkingi i innych nieplanowanych wydatków podczas zwiedzania. Cała grupa zgodnie przyznała się do posiadania aparatów, na co Pani odparła :
To dobrze, dziękuję. Proszę zatem aparaty schować głęboko do plecaków, a plecaki założyć na plecy. Jak informuje znak na tej tablicy, w jaskini obowiązuje całkowity zakaz fotografowania.Pytanie Maćka o nieużywanie flesza, jak i o wniesienie ewentualnej dodatkowej opłaty, Pani przewodnik pominęła dyplomatycznym milczeniem i zaprosiła nas do zwiedzania. W naszych głowach pojawiła się mieszanka zniesmaczenia z ciekawością tego co zobaczymy. Bo skoro nie można robić zdjęć i nawet nie można zapłacić za taki przywilej, to może być w środku coś niesamowitego, zaskakującego.
I owszem. Było zaskakująco. Szczególnie, gdy po zaledwie kilku minutach znaleźliśmy się z powrotem przy wejściu. W zasadzie to nie pamiętamy nawet jak to się stało.
Mieliśmy wrażenie, że biegniemy za osobą, która nie zdążyła przed wyjściem wypić swojej kawy i chciała ją dokończyć zanim by ostygła.
Pamiętamy tylko ciemne korytarze gdzieniegdzie przeplatane oświetlonym fragmentami jaskini, rzucanymi informacjami o zachowaniu szczególnej ostrożności na śliskie skały, jednym, wielkim stalaktycie i kupie gruzów.
Znaleźliśmy się więc przy wejściu. Zachowując powagę grzecznie podziękowaliśmy za zwiedzanie. Odeszliśmy kawałek, popatrzyliśmy się na siebie, upewniliśmy, że nikt nas nie widzi i parsknęliśmy śmiechem :) Tak ekspresowego zwiedzania jeszcze nie doświadczyliśmy :)
Nie pamiętam już ile zapłaciliśmy za wejście, ale niezależnie od tego ile by to było, to zapłaciliśmy za dużo ;)
Na stronie internetowej jaskini możemy przeczytać:
Jaskinia Łokietka jest wciąż główną atrakcją turystyczną Ojcowskiego Parku Narodowego. Rocznie odwiedza ją ok. 120 tys. osób, z czego ok. 80% stanowi młodzież szkół podstawowych.120 tys. osób jest chętnych na ekspresowe zwiedzanie? Może dlatego aż 80% zwiedzających stanowią dzieciaki ze szkół ? :)
Jaskinia Ciemna
Ruszyliśmy więc spowrotem do centrum Ojcowa. Tym razem było przyjemniej, bo z górki. Bramą Krakowską wyszliśmy niemalże przy wejściu do jaskini.Pomyśleliśmy, że po ekspresowym zwiedzaniu już nic ciekawszego nas nie spotka. Myliliśmy się.
Pani sprzedająca bilety, wraz z Panem przewodnikiem zgodnie stwierdzili, że wejścia za 10 minut nie będzie. Doszli do wniosku, że nie opłaca im się dla dwójki turystów sprzedawać biletu i oprowadzać po jaskini. Nie pomogły nasze wielce zdziwione miny. Nie opłacało im się nawet, gdy po kilku minutach Maciej przyprowadził kolejną parę turystów błakających się akurat po okolicy. Oprowadzania po prostu nie będzie. Bo tak!
Nie wiemy ile kilometrów ma ta jaskinia Ciemna i jakie cuda w sobie kryje, wszak nie mieliśmy okazji jej ostatecznie zwiedzić.
Na pytanie, czy będzie wejście za godzinę pani kasjerka odparła znaczącym: "może".
No cóż. Jak widać z tej historii, istnieją jeszcze w Polsce takie miejsca, które nie za bardzo są dostosowane do turystyki. PRLowskie przyzwyczajenia i obłęd regulaminów miesza ludziom w głowach.
Jaskinię więc zwiedziliśmy metodą pocztówkową.
Na szczęście przypadki takie zdarzają sie naprawdę rzadko. Do takich sytuacji podchodzimy zazwyczaj z dużą dawką humoru. Bo po co sobie psuć wymarzony wyjazd?
Lepiej jest obrócić wszystko w żart. A na zmiany wsród państwowych atrakcji przyjdzie przecież jeszcze czas...
Przeczytaj o pozostałych atrakcjach w okolicach Ojcowa:
- Jaskinia Nietoperzowa bez nietoperzy
- Wizyta u człowieka pierwotnego w Jaskini Wierzchowskiej Górnej
- Ojców - jego atrakcje i "wielkomiejski" klimat
- Ojców - pozytywna recenzja wypoczynku
- Pomysł na tydzień w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej - rajd po zamkach
- Nie spać! Zwiedzać! - czyli jeden dzień z rajdu po zamkach
"SOWIOGÓRSKIE TRASY DO NARCIARSTWA BIEGOWEGO"
OdpowiedzUsuńJutro jadę ocenić jak te trasy są przygotowane.
Pozdrawiam.
henryk i jak? są przygotowane? :)
UsuńSą oznaczone i przygotowane 3 trasy z Przeł.Jugowskiej.Trasy są urozmaicone podejściami i zjazdami.W pobliżu są:"Schronisko Zygmuntówka","Pensjonat Chata Bukowa"i"Schronisko Sowa".Czynne są dwa wyciągi dla zjazdowców.Drogi odśnieżane.Od poniedziałku tutejsze dzieciaki mają ferie.Kliknij na schroniska i dowiedz się co oferują.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)Miłego weekendu!
Świetna sprawa. Chyba będziemy musieli sobie zrobić z Kasią taki urlop typowo biegówkowy i obejrzeć znane nam miejsca z innej perspektywy.
UsuńU nas na Pomorzu też zaczynają pojawiać się trasy biegowe, choć przyznam, że infrastruktura już nie taka dobra jak w górach. Bez własnych nart jest ciężko.
Dziękujemy za informacje i pozdrawiamy!!