Jak wiecie, dojechaliśmy do Jastrzębiej Góry z Trójmiasta na rowerach. Podczas naszej wycieczki napotkaliśmy na kilka przygód, które próbowały nas powstrzymać przed dotarciem do celu. Za każdym razem nie dawaliśmy się złamać i jechaliśmy dalej.
Przygody te układają mi się w zgrabną całość. Właśnie o przeciwnościach losu będzie ta opowieść.
Fakt nr 1: ciężko jest zwlec się z łóżka w sobotę o szóstej rano, szczególnie po całym tygodniu pracy
Fakt nr 2: będąc niewyspanym podejmuje się pochopne i nie do końca przemyślane decyzje
Tydzień mieliśmy szalony i męczący, więc nie zdążyliśmy przygotować się wcześniej w 100 % do wyjazdu. W piątek wieczorem spakowaliśmy część rzeczy, zostawiając resztę na rano. Nie ogarnęliśmy wszystkiego i nieprzytomni poszliśmy spać ze świadomością, że musimy spieszyć się na tramwaj wodny. Planowany odjazd z Gdyni o 8:30.
Telefon budzi nas o szóstej rano. Czy to jakiś żart, przecież jest sobota ? Po dojściu do siebie przypomniało nam się, że musimy się śpieszyć. Szybkie ogarnięcie się, ubieranie, wizyta w piekarni po świeże bułki, ekspresowe rozmrożenie wędlin, śniadanie i prowiant na drogę, spakowanie ostatnich rzeczy i sprawdzenie stanu rowerów.
Z rana mieliśmy sprawdzić ile miejsca potrzebujemy na bagaże i czy weźmiemy dodatkowy plecak. W końcu zdecydowaliśmy, że plecak zostaje.
Pech chciał, że przed wyjściem do sklepu automatycznie spakowałem do niego narzędzia do roweru. Narzędzia zostały więc w domu razem z plecakiem. Zauważyłem to oczywiście w najbardziej odpowiedniej chwili – gdy ich potrzebowałem.
Niespodzianką dla mnie było także to, że moja nowa tylna lampka rowerowa, okazała się mieć odwrotne zapięcie. Namordowałem się sporo, aby znaleźć dla niej miejsce i żeby ją przyczepić.
Pytania, czy na pewno mamy wszystko wywoływały zamieszanie w naszych śpiących jeszcze głowach. W końcu jednak ruszyliśmy - po dwóch powrotach do mieszkania sprzed bloku ;)
Wniosek: przemyśl wszystko dzień wcześniej i spakuj wszystko czego potrzebujesz :)
Wielokrotnie czytałem, że władze samorządowe chcą zrezygnować z dopłacania do tramwajów wodnych, które nie są rentowne. Pojawiły się nawet pogłoski, że może to być ich ostatni rok. Zależało nam więc, aby zdążyć jeszcze raz nimi popłynąć.
Byłem pewien, że będąc na godzinę przed wypłynięciem statku uda nam się kupić bilety – musimy tylko się pośpieszyć.
Niestety biletów zabrakło - tuż po otwarciu kasy kolejka była tak duża, że po godzinie siódmej już ich nie było. A kolejny tramwaj miał wyruszać za 4 godziny.
Nie mając innego wyjścia, po krótkiej naradzie, kupiliśmy bilet powrotny z Helu do Gdyni, na niedzielę o 20:30 i ruszyliśmy rowerami do Jastrzębiej Góry. Wiedziałem, że nie będzie to łatwe, bo większość trasy pod górkę, ale czegóż się nie robi dla kontynuowania wycieczki :)
Wniosek: nie wierz w to co mówią. Zarezerwuj bilet dużo wcześniej ;)
Wspominałem już w poprzednim wpisie, że zlekceważyłem uciekające powietrze z opony. Po dłuższej jeździe musiałem dopompowywać koło. Oczywiście nie przywiązałem do tego większej wagi, sądząc, że to zakrętka jest do wymiany.
Pech chciał, że było to związane z poluzowanym wentylem. Tuż przed Jastrzębią Górą wentyl poluzował się na tyle, że nie nadążałem dopompowywać koła. Hotelu szukaliśmy już prowadząc mój rower.
Całe szczęście, że stało się to już po dojechaniu na miejsce. Aby nie było tak wesoło, wszystkie narzędzia rowerowe zostały w domu z plecakiem, a najbliższy serwis rowerowy był 8 kilometrów od hotelu – we Władysławowie. Widziałem więc już oczami wyobraźni jak ładujemy się z dwoma rowerami do PKSu.
Na szczęście w podróży zawsze można liczyć na dobrych ludzi. Zadzwoniłem z prośbą o pomoc do wypożyczalni rowerów w Ośrodku Wczasowym ROMET. Mieli akurat na stanie pasującą dętkę i zgodzili się ją wymienić. Bardzo dziękujemy za pomoc! Tylko dzięki Wam mogliśmy kontynuować naszą podróż :)
Pozdrawiamy właściciela ośrodka i jego syna :)
Wniosek: Nie pakuj się na ostatnią chwilę i nie lekceważ sygnałów ostrzegawczych.
Szczegóły wycieczki już w kolejnych wpisach. A wniosek z tej nieco przydługiej opowieści może być tylko jeden:
Po co myśleć o przeszkodach... Lepiej o wszystkim zapomnieć po prostu ruszyć w Drogę ;)
Przygody te układają mi się w zgrabną całość. Właśnie o przeciwnościach losu będzie ta opowieść.
Niespodzianka z rana
Zaczęło się już z samego rana.Fakt nr 1: ciężko jest zwlec się z łóżka w sobotę o szóstej rano, szczególnie po całym tygodniu pracy
Fakt nr 2: będąc niewyspanym podejmuje się pochopne i nie do końca przemyślane decyzje
Tydzień mieliśmy szalony i męczący, więc nie zdążyliśmy przygotować się wcześniej w 100 % do wyjazdu. W piątek wieczorem spakowaliśmy część rzeczy, zostawiając resztę na rano. Nie ogarnęliśmy wszystkiego i nieprzytomni poszliśmy spać ze świadomością, że musimy spieszyć się na tramwaj wodny. Planowany odjazd z Gdyni o 8:30.
Telefon budzi nas o szóstej rano. Czy to jakiś żart, przecież jest sobota ? Po dojściu do siebie przypomniało nam się, że musimy się śpieszyć. Szybkie ogarnięcie się, ubieranie, wizyta w piekarni po świeże bułki, ekspresowe rozmrożenie wędlin, śniadanie i prowiant na drogę, spakowanie ostatnich rzeczy i sprawdzenie stanu rowerów.
Z rana mieliśmy sprawdzić ile miejsca potrzebujemy na bagaże i czy weźmiemy dodatkowy plecak. W końcu zdecydowaliśmy, że plecak zostaje.
Pech chciał, że przed wyjściem do sklepu automatycznie spakowałem do niego narzędzia do roweru. Narzędzia zostały więc w domu razem z plecakiem. Zauważyłem to oczywiście w najbardziej odpowiedniej chwili – gdy ich potrzebowałem.
Niespodzianką dla mnie było także to, że moja nowa tylna lampka rowerowa, okazała się mieć odwrotne zapięcie. Namordowałem się sporo, aby znaleźć dla niej miejsce i żeby ją przyczepić.
Pytania, czy na pewno mamy wszystko wywoływały zamieszanie w naszych śpiących jeszcze głowach. W końcu jednak ruszyliśmy - po dwóch powrotach do mieszkania sprzed bloku ;)
Wniosek: przemyśl wszystko dzień wcześniej i spakuj wszystko czego potrzebujesz :)
Niespodzianka przy kasie
Fakt nr 3: tramwaje wodne nie mają dużego obłożeniaWielokrotnie czytałem, że władze samorządowe chcą zrezygnować z dopłacania do tramwajów wodnych, które nie są rentowne. Pojawiły się nawet pogłoski, że może to być ich ostatni rok. Zależało nam więc, aby zdążyć jeszcze raz nimi popłynąć.
Byłem pewien, że będąc na godzinę przed wypłynięciem statku uda nam się kupić bilety – musimy tylko się pośpieszyć.
Niestety biletów zabrakło - tuż po otwarciu kasy kolejka była tak duża, że po godzinie siódmej już ich nie było. A kolejny tramwaj miał wyruszać za 4 godziny.
Nie mając innego wyjścia, po krótkiej naradzie, kupiliśmy bilet powrotny z Helu do Gdyni, na niedzielę o 20:30 i ruszyliśmy rowerami do Jastrzębiej Góry. Wiedziałem, że nie będzie to łatwe, bo większość trasy pod górkę, ale czegóż się nie robi dla kontynuowania wycieczki :)
Wniosek: nie wierz w to co mówią. Zarezerwuj bilet dużo wcześniej ;)
Niespodzianka w drodze
Fakt nr 4: Jeśli ma się coś zepsuć, zepsuje się w najbardziej odpowiednim momencie. Oczywiście nie dla Ciebie.Wspominałem już w poprzednim wpisie, że zlekceważyłem uciekające powietrze z opony. Po dłuższej jeździe musiałem dopompowywać koło. Oczywiście nie przywiązałem do tego większej wagi, sądząc, że to zakrętka jest do wymiany.
Pech chciał, że było to związane z poluzowanym wentylem. Tuż przed Jastrzębią Górą wentyl poluzował się na tyle, że nie nadążałem dopompowywać koła. Hotelu szukaliśmy już prowadząc mój rower.
Całe szczęście, że stało się to już po dojechaniu na miejsce. Aby nie było tak wesoło, wszystkie narzędzia rowerowe zostały w domu z plecakiem, a najbliższy serwis rowerowy był 8 kilometrów od hotelu – we Władysławowie. Widziałem więc już oczami wyobraźni jak ładujemy się z dwoma rowerami do PKSu.
Na szczęście w podróży zawsze można liczyć na dobrych ludzi. Zadzwoniłem z prośbą o pomoc do wypożyczalni rowerów w Ośrodku Wczasowym ROMET. Mieli akurat na stanie pasującą dętkę i zgodzili się ją wymienić. Bardzo dziękujemy za pomoc! Tylko dzięki Wam mogliśmy kontynuować naszą podróż :)
Pozdrawiamy właściciela ośrodka i jego syna :)
Wniosek: Nie pakuj się na ostatnią chwilę i nie lekceważ sygnałów ostrzegawczych.
A co tam, niespodzianki nam nie straszne
O dziwo, drugiego dnia podróży nie działo się nic niespodziewanego :) Bez przeszkód dojechaliśmy na Hel i wróciliśmy wieczorem tramwajem wodnym do Gdyni. Dobrze więc, że nie złamaliśmy się wcześniej.Szczegóły wycieczki już w kolejnych wpisach. A wniosek z tej nieco przydługiej opowieści może być tylko jeden:
Po co myśleć o przeszkodach... Lepiej o wszystkim zapomnieć po prostu ruszyć w Drogę ;)
Więcej na ten temat:
- Wycieczka rowerowa przez Hel do Jastrzębiej Góry
- Rowerem na Hel w krzywym zwierciadle
- Trasa rowerowa zwiniętych torów między Swarzewem a Krokową