Na miejsce podróży poślubnej wybraliśmy niewielką wyspę grecką, leżącą w zasadzie u wybrzeży Turcji – wyspę Kos. Wybór wydawał się oczywisty na poślubne leniuchowanie, jako że wyspa jest naprawdę niewielka – zaledwie 40 km długości i 8 km szerokości z linią brzegową liczącą 112 km.
Niektórzy znajomi Kasi, słysząc, że wybieramy się do Grecji i mając na uwadze ostatnie doniesienia prasowe o rzekomym kryzysie i ryzyku wystąpienia Grecji ze strefy euro podejrzewali (niewiele się myląc), że wybór miejsca podróży nie należał do niej… ;)
Niektórzy znajomi Kasi, słysząc, że wybieramy się do Grecji i mając na uwadze ostatnie doniesienia prasowe o rzekomym kryzysie i ryzyku wystąpienia Grecji ze strefy euro podejrzewali (niewiele się myląc), że wybór miejsca podróży nie należał do niej… ;)
Inni znajomi z kolei odradzali nam Grecję z uwagi na zmienny temperament jej mieszkańców i tzw. niezobowiązujący południowy luz, który mógł powodować nieprzewidziane komplikacje.
Nasze komplikacje z powodu owego właśnie południowego luzu pojawiły się już na tydzień przed przylotem na Kos, kiedy musieliśmy zmienić hotel, który z taką pieczołowitością wybieraliśmy przez ostatnie miesiące.
Nasze komplikacje z powodu owego właśnie południowego luzu pojawiły się już na tydzień przed przylotem na Kos, kiedy musieliśmy zmienić hotel, który z taką pieczołowitością wybieraliśmy przez ostatnie miesiące.
Wybór hotelu na wyspie Kosjest odrębną historią, którą trzeba koniecznie opowiedzieć, poświęcając na nią jednak nieco więcej miejsca i czasu.
W zamian za konieczność zmiany hotelu mieliśmy do wyboru dwie wycieczki fakultatywne lub wynajęcie auta – uwaga – na cały tydzień!
Nie trzeba wyższej matematyki żeby policzyć, że mając auto i zapał Maćka: jeden samochód = dużo więcej wycieczek fakultatywnych niż dwie.
I w ten oto sposób nasza maleńka wysepka, na której mieliśmy nadzieję znaleźć niewiele miejsc do zwiedzania, tylko wypoczywać, nagle poszerzyła się do rozmiarów ponad 600 km (sic!), które Maciek zrobił niewielkim autem w niespełna 6 dni. Oznacza to mniej więcej tyle, że zjechaliśmy wyspę w tę i z powrotem 14 razy w ciągu tych kilku dni!
Maleńki Kos stał się dla nas kopalnią pomysłów i inspiracji, a odpoczynek już drugiego dnia poszedł w zapomnienie.
I o tym będzie ta historia …
Więcej o wyspie Kos:
Nie trzeba wyższej matematyki żeby policzyć, że mając auto i zapał Maćka: jeden samochód = dużo więcej wycieczek fakultatywnych niż dwie.
I w ten oto sposób nasza maleńka wysepka, na której mieliśmy nadzieję znaleźć niewiele miejsc do zwiedzania, tylko wypoczywać, nagle poszerzyła się do rozmiarów ponad 600 km (sic!), które Maciek zrobił niewielkim autem w niespełna 6 dni. Oznacza to mniej więcej tyle, że zjechaliśmy wyspę w tę i z powrotem 14 razy w ciągu tych kilku dni!
Maleńki Kos stał się dla nas kopalnią pomysłów i inspiracji, a odpoczynek już drugiego dnia poszedł w zapomnienie.
I o tym będzie ta historia …
Więcej o wyspie Kos:
Moja żona preferuje wycieczki "siedzące", tzn w jednym miejscu, ja jestem kompletnie innym typem - uwielbiam się przemieszczać.
OdpowiedzUsuńWasze wpisy podsunęły mi pewien podstępny pomysł - ona może siedzieć cały czas w jednym miejscu - na kanapie samochodu a ja będę się przemieszczał:) to jest to :) dzięki za inspiracje
cóż - mnie mój mąż zawiózł do hotelu na drzemkę, a sam w tym czasie zdążył jeszcze raz objechać całą wyspę oraz wykąpać się w gorących źródłach :) w tym dniu oboje byliśmy zadowoleni :)
OdpowiedzUsuń