Tak, tak. To jest temat zdecydowanie na osobny wpis. Kto jeszcze nie próbował, ten koniecznie musi udać się choćby do Tatarskiej Jurty – restauracji w Kruszynianach, mieszczącej się wprost naprzeciwko meczetu.
Pierwszą charakterystyczna cechą tej restauracji – z czego Pani Magda Gessler byłaby szczególnie dumna – jest bardzo mała ilość dań w jadłospisie do wyboru – nie więcej niż 10. Do tego trunki. Za to wystrój, klimat i jakość, a przede wszystkim smak jedzenia – na medal.
Nie pytajcie mnie dzisiaj, z czego zrobione są kibiny czy pieremiacze, ale na pewno są tam i farsz z indyka i trochę cynamonu i jeszcze inne składniki, które w całości składają się na pyszne i sycące dania. Do tego podawane z sosem czosnkowym i sałatką warzywną – smakują wyśmienicie.
Żałowaliśmy tylko, że nie daliśmy rady spróbować pozostałych dań, m.in. cebulników czy kołdunów tatarskich, nie starczyło też już niestety miejsca na pierekaczewnik.
Natomiast do picia polecalibyśmy zamiast zwykłej Coli, tradycyjny napój tatarski – syto. Dla niewtajemniczonych możemy zdradzić, że syto każdy może przygotować sam w domu, wystarczy do tego woda z miodem, trochę cytryny i kostki lodu. I gotowe! Pyszny, orzeźwiający napój. W sam raz na upalne letnie dni. (Ze względu na właściwości zdrowotne miodu razem z Maćkiem pijemy codziennie syto codziennie rano, tyle że z powodu zimy – bez kostek lodu).
Pierwszą charakterystyczna cechą tej restauracji – z czego Pani Magda Gessler byłaby szczególnie dumna – jest bardzo mała ilość dań w jadłospisie do wyboru – nie więcej niż 10. Do tego trunki. Za to wystrój, klimat i jakość, a przede wszystkim smak jedzenia – na medal.
Nie pytajcie mnie dzisiaj, z czego zrobione są kibiny czy pieremiacze, ale na pewno są tam i farsz z indyka i trochę cynamonu i jeszcze inne składniki, które w całości składają się na pyszne i sycące dania. Do tego podawane z sosem czosnkowym i sałatką warzywną – smakują wyśmienicie.
Żałowaliśmy tylko, że nie daliśmy rady spróbować pozostałych dań, m.in. cebulników czy kołdunów tatarskich, nie starczyło też już niestety miejsca na pierekaczewnik.
Natomiast do picia polecalibyśmy zamiast zwykłej Coli, tradycyjny napój tatarski – syto. Dla niewtajemniczonych możemy zdradzić, że syto każdy może przygotować sam w domu, wystarczy do tego woda z miodem, trochę cytryny i kostki lodu. I gotowe! Pyszny, orzeźwiający napój. W sam raz na upalne letnie dni. (Ze względu na właściwości zdrowotne miodu razem z Maćkiem pijemy codziennie syto codziennie rano, tyle że z powodu zimy – bez kostek lodu).
Na deser z pewnością polecałabym aromatyczną kawę parzoną z cynamonem. Właścicielka restauracji, Pani Dżenetta, z pewnością poleciłaby też coś słodkiego do kawy.
A na dokładkę pozwolę zaserwować sobie pyszny opis kuchni tatarskiej, zaczerpnięty z atlasu "Szlaki turystyczne" autorstwa Izabeli i Roberta Szewczyków: "Potrawy tatarskie są tłuste i ostre. Najpopularniejsze to m.in. pilaw z mięsem baranim z dodatkiem świeżych warzyw, kołduny tatarskie, spiralnie zawijane bielusz (na cieście drożdżowym) i pierekaczewnik (na cieście makaronowym) – z farszem gęsim lub baranim z dodatkiem cebuli i przypraw.
Z dań słodkich warto wymienić dżajmę – placek smażony na głębokim tłuszczu i nasączany miodem, oraz chałwę z domieszką masła, miodu i orzechów. Do posiłków podaje się czystą wodę z miodem czasem także z odrobiną soku z cytryny. Desery popija się gęstą i słodką kawą oraz herbatą, którą spożywa się w dużych ilościach."
Taki pyszny obiad z radością można zjeść po męczącym dniu zwiedzania Szlaku Tatarskiego, w miłym towarzystwie na przykład poznanego na trasie autostopowicza z Czech, którego akurat podwiozło się do najbliższego miasteczka, z którym akurat zwiedzało się meczet i który akurat wybierał się do Gdańska. Michale, pozdrawiamy Cię gorąco! :)
Tematy
Podlaskie
Kasiu znów zaostrzyłaś mi apetyt.Na zwiedzanie tego malowniczego miejsca i na dania z kuchni tatarskiej.Tak jak pisałem wcześniej, wschodnia strona kraju jest w planach na ten rok ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Polecam, polecam. I jedno i drugie :) hehe, ale uwaga, bo apetyt rośnie w miarę jedzenia. My z Maćkiem wracając z każdego urlopu jesteśmy coraz bardziej głodni kolejnych wrażeń. Już niedługo przywieziemy następne - właśnie wybieramy się na urlop do Szklarskiej Poręby. Będziemy tam już trzeci raz. Pomału zaczyna się to robić naszą tradycją ;) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń