Poprzednie rozmowy #wDrodze przygotowywaliśmy jadąc do Krakowa. Czasu mieliśmy naprawdę sporo - w ciągu kilku godzin jazdy samochodem z Trójmiasta można pogadać na wiele tematów. Nigdzie nam się nie śpieszyło i byliśmy w świetnych humorach. W końcu przed nami był wyjazd inny niż wszystkie. Bez wielkich planów, bez napiętego do granic możliwości dziennego grafiku. Tylko my, nasi znajomi, Kraków i jego knajpy.
Kolejną godzinę prowadziłem naszą T-Renówkę. Kasia, zmęczona już czytaniem gazet i monotonnymi widokami za oknem, westchnęła wypijając kolejny łyk kawy. Mijały kolejne kilometry autostrady. Schowała gazetę, położyła laptopa na kolanach i zaczęła czytać zapisane pytania. Świetnego humoru nie popsuło nam nawet to, że odpowiadaliśmy na złe pytania....
Pytania były świetne. Pewnie dlatego rozmowy poszły nam tak sprawnie. Zadowoleni z siebie sprawdziliśmy jeszcze raz odpowiedzi i poprawiliśmy błędy. Byliśmy w formie. Po chwili usłyszałem:
- O nieee. To nie są pytania, na które mieliśmy odpowiedzieć!
No tak. Tak to jest, jak nie czyta się tekstu do końca. Braliśmy udział w pojedynku, którego zasad nie doczytaliśmy - zamiast poczekać na pytania do nas, odpowiedzieliśmy na te, na które odpowiadała wyzywająca nas osoba.
Co zrobiliśmy? Sił nam tego dnia nie brakowało, do Krakowa było jeszcze daleko, więc otworzyliśmy nowy plik, spisaliśmy nowe pytania i... zaczęliśmy od początku.
Przeczytałem później tę naszą pierwszą rozmowę. Szkoda mi było, żeby się zmarnowała. Przygotowałem ją i dzisiaj publikuję ją jako 7-my odcinek rozmów #wDrodze. Dajcie znać w komentarzach, czy było warto :)
1. Wyprawa na miesiąc, czy cztery różne tygodniowe wyprawy?
Maciej: Tydzień to zdecydowanie za mało na zwiedzenie czegokolwiek i na poczucie regionalnego klimatu.
Kasia: Raczej zaproponowalibyśmy dwie dwutygodniowe wyprawy. W tym czasie można akurat zwiedzić najciekawsze miejsca, poznać interesujących ludzi i znaleźć czas na odpoczynek. Jeśli miejsce nam się spodoba, to będziemy chcieli tam wrócić.
M: I wtedy wracamy na dłużej. Z drugiej strony od dłuższego czasu marzy nam się dłuższa wycieczka - taka trwająca cały miesiąc.
K: Ale wtedy istnieje ryzyko, że po tym miesiącu będziemy chcieli dalej podróżować, a nie wracać do domu. Znamy już takie przypadki. Swoją drogą, ja na przykład nie miałabym nic przeciwko kilkumiesięcznej podróży, tylko nie wiem, czy potrafiłabym to pogodzić z pracą na etacie. A swoją pracę bardzo lubię i cenię.
M: Ja już nie mam takich dylematów. Ale wiadomo, że bez Ciebie nigdzie bym nie pojechał.
2. Z wyjazdu – foto czy wideo? Czy jeszcze coś innego?
M: Zdecydowanie zdjęcia. Lubię je, bo każdy widzi w nich coś innego i można dopowiedzieć sobie własną historię. Ostatnio miałem ciekawą sytuację na naszym Instagramie. Wrzuciłem zdjęcie z parady niepodległości w Gdyni z policyjną kamizelką na pierwszym planie. Oberwało mi się za to, że manipuluję przekazem, bo przecież w Gdyni było spokojnie.
Dało mi to do myślenia. Jedno zdjęcie, na którym spojrzałem na widowisko z innej perspektywy, może być odebrane w zupełnie inny sposób. Takie rzeczy możliwe są tylko w fotografii. Z filmem nie byłoby już tak prosto. Filmy są dla mnie zbyt bezpośrednie i zbyt oczywiste.
K: Ja wybieram trzecią opcję – czyli notatki w pamiętniku, z których potem korzystam pisząc posty na bloga. Po powrocie czyta się to jak dobrą książkę. Czasem jest to dla nas terapia śmiechem. Słowo pisane dociera inaczej niż obraz.
M: Masz rację. Wszyscy dookoła mówią, że łatwiej jest dotrzeć do czytelników poprzez filmy i zdjęcia niż przez tekst. Czasem czuję się jak dinozaur, bo zamiast rozwijać się przed kamerą, ja wciąż chcę opanować trudną sztukę pisania, a zdjęcia cały czas pozostają dla mnie tylko dodatkiem do tekstu. Wciąż głęboko wierzę, że słowo pisane nie zaniknie i nie zostanie wyparte przez przekaz obrazkowy....
K: W czasie gdy Ty biegasz z aparatem po rynku, ja siedzę w kawiarni i spisuję wrażenia w moim zeszycie. Świetnie się uzupełniamy.
M: To samo się dzieje gdy zwiedzamy. Ja robię foty, a Ty słuchasz przewodnika.
K: Taka kooperacja. Zawsze uprzedzam przewodników, żeby nie zwracali na Ciebie uwagi.
M: Czasem zdarza się, że czekają na mnie i zastanawiają się co ja tam jeszcze robię w poprzedniej sali.
K: Wtedy ja tłumaczę im ten system. A oni ze zrozumieniem kiwają głową i idą ze mną dalej.
3. Do jakiego kraju jesteście gotowi wrócić tylko po to, żeby zjeść coś, co jest jego specjalnością? Co to takiego?
K: Jumbo krewetki!!!
M: Ja też wspominam naszą podróż poślubną i kolację nad brzegiem morza na greckiej wyspie. Ale żeby nie było, to wróciłbym jeszcze na Podlasie do Tatarskiej Jurty, żeby znowu zjeść pierekaczewniki i popić to sytem.
K: Ja też bardzo lubię polską kuchnię. Byłam nawet zaskoczona, że tak bardzo smakowały mi hreczanyki w gospodzie na sanockim rynku. Kasza gryczana nigdy nie leżała w obrębie moich kulinarnych zainteresowań.
M: A ja bym jeszcze wrócił do Lublina. Chyba wiesz po co… :)
K: Wiem. Ale nie rozumiem, jak można ładować w siebie tyle cukru. To zdecydowanie nie są moje smaki. Natomiast bardzo chciałabym spróbować oryginalnej kuchni włoskiej. Ciekawa jestem czy jest tak tucząca, jak o niej mówią. Te wszystkie makarony i pizza…
4. Z przewodnikiem czy z intuicją?
M: Jeszcze kilka lat temu wybrałbym opcję bez przewodnika.
K: Ale masz na myśli przewodnika-człowieka, czy przewodnika–książkę? To zdecydowana różnica.
M: No tak. Ja pomyślałem o ludziach. W trakcie naszych podróży poznaliśmy wielu ludzi pełnych pasji, wspaniale opowiadających o regionie. Zwiedzając tylko na własną rękę zbyt wiele byśmy tracili. I teraz już wiem, po tych kilku latach, że zwiedzając bez przewodnika dużo się traci – te wszystkie historie i opowieści.
K: Ale intuicja też się przydaje. Mam na myśli wszystkie te sytuacje, gdy natknęliśmy się na jakieś znaki lub skąpe informacje i w ten sposób trafiliśmy do miejsc, których nie ma w tradycyjnych przewodnikach – książkach. Choć może jest to bardziej ciekawość świata niż intuicja?
5. Jakie macie hobby niezwiązane z podróżowaniem?
M: Hm, czy my naprawdę jesteśmy tak monotematyczni? Bo na myśl przychodzi mi fotografia, obróbka zdjęć, robienie grafik, marketing i media społecznościowe. Nuda.
K: Jakby nie patrzeć, mi to wszystko kojarzy się z podróżowaniem.
M: Podróże po Polsce opanowały nasze życie?
K: Na to wygląda.
M: Bo nawet książki, które czytam, związane są z Kaszubami.
K: Dobrze, że poruszyłeś temat książek. Gdybym ja miała stawiać na zainteresowania inne niż podróżne, postawiłabym właśnie na czytanie. Pomimo że nie czytam zbyt szybko, ani wyjątkowo dużo, to bez czytania nie wyobrażam sobie spędzania wolnego czasu. Uwielbiam to. Czytam wszystko i gdzie popadnie. Zawsze mam pod ręką jakąś książkę lub gazetę – czy to papierową, czy w formie elektronicznej.
M: Eeee tam, to przecież też nuda.
K: W hobby o to chodzi – żeby nudzić się kreatywnie :)
6. 5 książek do przeczytania na leżaku przy basenie?
M: Kasiu, książki to Twoja specjalność, więc Ty zacznij.
K: Z przyjemnością. Pozycja pierwsza – idealna na wakacje – „Jak być leniwym” T. Hodgkinson. Fabuły zdradzać nie będę, ale po przeczytaniu tej książki, nie jest się już tym samym człowiekiem. A skoro jesteśmy przy tym autorze, to z rozpędu polecam też „Jak być wolnym” – i nie chodzi tu o bycie powolnym…
M: ... ani singlem. Świetna książka. Pokazuje mechanizmy, które nami kierują, które wpływają na nas i każą nam wierzyć, że jedynym sensem życia jest praca. Po jej przeczytaniu inaczej spojrzałem też na reklamy, media, korporacje i wielkie sklepy.
K: Zrobiło się poważnie. A skoro leżak i basen, to może teraz coś lżejszego.
M: Na przykład „Życie i przygody Remusa”. To kaszubska epopeja Aleksandra Majkowskiego, idealna na wypoczynek na leżaku. Magia, mistycyzm, opowieści niczym z Władcy Pierścieni. I co najważniejsze: rozgrywa się na terenach, które znam.
K: To ja jeszcze dla miłośników thrillerów finansowych polecę książki Michaela Ridpatha, np. „Finansista” Brudny świat finansjery, kryminalne zagadki, duże pieniądze, wielkie przekręty. Książki Ridpatha potrafią naprawdę wciągnąć.
A ostatnia propozycja to książka z gatunku tych, „które każda kobieta powinna przeczytać” czyli „Biegnąca z wilkami. Archetyp dzikiej kobiety w mitach i legendach.” Autor: Clarissa Pinkola Estes. Ta książka to optymistyczny przekaz o życiodajnej sile kobiety, jej dzikości, naturalnych instynktach i mechanizmach, które na przestrzeni wieków próbowały je zdominować i okiełznać. Naprawdę warto przeczytać.
Skoro już jesteśmy przy tak ciekawych tematach - to pytanie do Ciebie - jakie są Twoje ulubione książki, co lubisz zwiedzać, wolisz zdjęcia czy filmy i czy ty też myślisz, że forma pisana już niedługo odejdzie do lamusa?
A może masz pytanie, które chciałbyś nam zadać? Daj znać w komentarzu - kto wie, może odpowiemy na nie w kolejnych Rozmowach #wDrodze :)
Kolejną godzinę prowadziłem naszą T-Renówkę. Kasia, zmęczona już czytaniem gazet i monotonnymi widokami za oknem, westchnęła wypijając kolejny łyk kawy. Mijały kolejne kilometry autostrady. Schowała gazetę, położyła laptopa na kolanach i zaczęła czytać zapisane pytania. Świetnego humoru nie popsuło nam nawet to, że odpowiadaliśmy na złe pytania....
Pytania były świetne. Pewnie dlatego rozmowy poszły nam tak sprawnie. Zadowoleni z siebie sprawdziliśmy jeszcze raz odpowiedzi i poprawiliśmy błędy. Byliśmy w formie. Po chwili usłyszałem:
- O nieee. To nie są pytania, na które mieliśmy odpowiedzieć!
No tak. Tak to jest, jak nie czyta się tekstu do końca. Braliśmy udział w pojedynku, którego zasad nie doczytaliśmy - zamiast poczekać na pytania do nas, odpowiedzieliśmy na te, na które odpowiadała wyzywająca nas osoba.
Co zrobiliśmy? Sił nam tego dnia nie brakowało, do Krakowa było jeszcze daleko, więc otworzyliśmy nowy plik, spisaliśmy nowe pytania i... zaczęliśmy od początku.
Przeczytałem później tę naszą pierwszą rozmowę. Szkoda mi było, żeby się zmarnowała. Przygotowałem ją i dzisiaj publikuję ją jako 7-my odcinek rozmów #wDrodze. Dajcie znać w komentarzach, czy było warto :)
1. Wyprawa na miesiąc, czy cztery różne tygodniowe wyprawy?
Maciej: Tydzień to zdecydowanie za mało na zwiedzenie czegokolwiek i na poczucie regionalnego klimatu.
Kasia: Raczej zaproponowalibyśmy dwie dwutygodniowe wyprawy. W tym czasie można akurat zwiedzić najciekawsze miejsca, poznać interesujących ludzi i znaleźć czas na odpoczynek. Jeśli miejsce nam się spodoba, to będziemy chcieli tam wrócić.
M: I wtedy wracamy na dłużej. Z drugiej strony od dłuższego czasu marzy nam się dłuższa wycieczka - taka trwająca cały miesiąc.
K: Ale wtedy istnieje ryzyko, że po tym miesiącu będziemy chcieli dalej podróżować, a nie wracać do domu. Znamy już takie przypadki. Swoją drogą, ja na przykład nie miałabym nic przeciwko kilkumiesięcznej podróży, tylko nie wiem, czy potrafiłabym to pogodzić z pracą na etacie. A swoją pracę bardzo lubię i cenię.
M: Ja już nie mam takich dylematów. Ale wiadomo, że bez Ciebie nigdzie bym nie pojechał.
2. Z wyjazdu – foto czy wideo? Czy jeszcze coś innego?
M: Zdecydowanie zdjęcia. Lubię je, bo każdy widzi w nich coś innego i można dopowiedzieć sobie własną historię. Ostatnio miałem ciekawą sytuację na naszym Instagramie. Wrzuciłem zdjęcie z parady niepodległości w Gdyni z policyjną kamizelką na pierwszym planie. Oberwało mi się za to, że manipuluję przekazem, bo przecież w Gdyni było spokojnie.
Dało mi to do myślenia. Jedno zdjęcie, na którym spojrzałem na widowisko z innej perspektywy, może być odebrane w zupełnie inny sposób. Takie rzeczy możliwe są tylko w fotografii. Z filmem nie byłoby już tak prosto. Filmy są dla mnie zbyt bezpośrednie i zbyt oczywiste.
K: Ja wybieram trzecią opcję – czyli notatki w pamiętniku, z których potem korzystam pisząc posty na bloga. Po powrocie czyta się to jak dobrą książkę. Czasem jest to dla nas terapia śmiechem. Słowo pisane dociera inaczej niż obraz.
M: Masz rację. Wszyscy dookoła mówią, że łatwiej jest dotrzeć do czytelników poprzez filmy i zdjęcia niż przez tekst. Czasem czuję się jak dinozaur, bo zamiast rozwijać się przed kamerą, ja wciąż chcę opanować trudną sztukę pisania, a zdjęcia cały czas pozostają dla mnie tylko dodatkiem do tekstu. Wciąż głęboko wierzę, że słowo pisane nie zaniknie i nie zostanie wyparte przez przekaz obrazkowy....
K: W czasie gdy Ty biegasz z aparatem po rynku, ja siedzę w kawiarni i spisuję wrażenia w moim zeszycie. Świetnie się uzupełniamy.
M: To samo się dzieje gdy zwiedzamy. Ja robię foty, a Ty słuchasz przewodnika.
K: Taka kooperacja. Zawsze uprzedzam przewodników, żeby nie zwracali na Ciebie uwagi.
M: Czasem zdarza się, że czekają na mnie i zastanawiają się co ja tam jeszcze robię w poprzedniej sali.
K: Wtedy ja tłumaczę im ten system. A oni ze zrozumieniem kiwają głową i idą ze mną dalej.
3. Do jakiego kraju jesteście gotowi wrócić tylko po to, żeby zjeść coś, co jest jego specjalnością? Co to takiego?
K: Jumbo krewetki!!!
M: Ja też wspominam naszą podróż poślubną i kolację nad brzegiem morza na greckiej wyspie. Ale żeby nie było, to wróciłbym jeszcze na Podlasie do Tatarskiej Jurty, żeby znowu zjeść pierekaczewniki i popić to sytem.
K: Ja też bardzo lubię polską kuchnię. Byłam nawet zaskoczona, że tak bardzo smakowały mi hreczanyki w gospodzie na sanockim rynku. Kasza gryczana nigdy nie leżała w obrębie moich kulinarnych zainteresowań.
M: A ja bym jeszcze wrócił do Lublina. Chyba wiesz po co… :)
4. Z przewodnikiem czy z intuicją?
M: Jeszcze kilka lat temu wybrałbym opcję bez przewodnika.
K: Ale masz na myśli przewodnika-człowieka, czy przewodnika–książkę? To zdecydowana różnica.
M: No tak. Ja pomyślałem o ludziach. W trakcie naszych podróży poznaliśmy wielu ludzi pełnych pasji, wspaniale opowiadających o regionie. Zwiedzając tylko na własną rękę zbyt wiele byśmy tracili. I teraz już wiem, po tych kilku latach, że zwiedzając bez przewodnika dużo się traci – te wszystkie historie i opowieści.
K: Ale intuicja też się przydaje. Mam na myśli wszystkie te sytuacje, gdy natknęliśmy się na jakieś znaki lub skąpe informacje i w ten sposób trafiliśmy do miejsc, których nie ma w tradycyjnych przewodnikach – książkach. Choć może jest to bardziej ciekawość świata niż intuicja?
5. Jakie macie hobby niezwiązane z podróżowaniem?
M: Hm, czy my naprawdę jesteśmy tak monotematyczni? Bo na myśl przychodzi mi fotografia, obróbka zdjęć, robienie grafik, marketing i media społecznościowe. Nuda.
K: Jakby nie patrzeć, mi to wszystko kojarzy się z podróżowaniem.
M: Podróże po Polsce opanowały nasze życie?
K: Na to wygląda.
M: Bo nawet książki, które czytam, związane są z Kaszubami.
K: Dobrze, że poruszyłeś temat książek. Gdybym ja miała stawiać na zainteresowania inne niż podróżne, postawiłabym właśnie na czytanie. Pomimo że nie czytam zbyt szybko, ani wyjątkowo dużo, to bez czytania nie wyobrażam sobie spędzania wolnego czasu. Uwielbiam to. Czytam wszystko i gdzie popadnie. Zawsze mam pod ręką jakąś książkę lub gazetę – czy to papierową, czy w formie elektronicznej.
M: Eeee tam, to przecież też nuda.
K: W hobby o to chodzi – żeby nudzić się kreatywnie :)
6. 5 książek do przeczytania na leżaku przy basenie?
M: Kasiu, książki to Twoja specjalność, więc Ty zacznij.
K: Z przyjemnością. Pozycja pierwsza – idealna na wakacje – „Jak być leniwym” T. Hodgkinson. Fabuły zdradzać nie będę, ale po przeczytaniu tej książki, nie jest się już tym samym człowiekiem. A skoro jesteśmy przy tym autorze, to z rozpędu polecam też „Jak być wolnym” – i nie chodzi tu o bycie powolnym…
M: ... ani singlem. Świetna książka. Pokazuje mechanizmy, które nami kierują, które wpływają na nas i każą nam wierzyć, że jedynym sensem życia jest praca. Po jej przeczytaniu inaczej spojrzałem też na reklamy, media, korporacje i wielkie sklepy.
K: Zrobiło się poważnie. A skoro leżak i basen, to może teraz coś lżejszego.
M: Na przykład „Życie i przygody Remusa”. To kaszubska epopeja Aleksandra Majkowskiego, idealna na wypoczynek na leżaku. Magia, mistycyzm, opowieści niczym z Władcy Pierścieni. I co najważniejsze: rozgrywa się na terenach, które znam.
K: To ja jeszcze dla miłośników thrillerów finansowych polecę książki Michaela Ridpatha, np. „Finansista” Brudny świat finansjery, kryminalne zagadki, duże pieniądze, wielkie przekręty. Książki Ridpatha potrafią naprawdę wciągnąć.
A ostatnia propozycja to książka z gatunku tych, „które każda kobieta powinna przeczytać” czyli „Biegnąca z wilkami. Archetyp dzikiej kobiety w mitach i legendach.” Autor: Clarissa Pinkola Estes. Ta książka to optymistyczny przekaz o życiodajnej sile kobiety, jej dzikości, naturalnych instynktach i mechanizmach, które na przestrzeni wieków próbowały je zdominować i okiełznać. Naprawdę warto przeczytać.
Na zakończenie - pytanie do Ciebie
Skoro już jesteśmy przy tak ciekawych tematach - to pytanie do Ciebie - jakie są Twoje ulubione książki, co lubisz zwiedzać, wolisz zdjęcia czy filmy i czy ty też myślisz, że forma pisana już niedługo odejdzie do lamusa?
Poczytaj jeszcze
Chcesz wiedzieć więcej o nas? Wejdź na tę stronę, sprawdź wpisy o nas i poczytaj poprzednie odcinki rozmów #wDrodze:
- Rozmowy #wDrodze 1 - Noclegowe rozterki
- Rozmowy #wDrodze 2 - Słodkie, czy słone? Przekąski w podróży
- Rozmowy #wDrodze 3 - Nikt już nie jeździ nad morze
- Rozmowy #wDrodze 4 - Czy polubimy kiedyś hotele?
- Rozmowy #wDrodze 5 - Najgorsze noclegi w Polsce
- Rozmowy #wDrodze 6 - O podróżach, pamiątkach i filmach
- Rozmowy #wDrodze 7 - O fotografowaniu, przewodnikach i... książkach!
- Rozmowy #wDrodze 8 - Ruszamy na Śląsk, czy w Śląskie?
- Rozmowy #wDrodze 9 - TOP 7 miejsc w Śląskiem, które Ty też musisz zobaczyć
- Rozmowy #wDrodze 10 - Chcesz zwiedzać Polskę? Kup samochód.
- Rozmowy #wDrodze 11 - Program Lato w Regionach za kulisami
Tematy
O nas